IV

1.9K 141 23
                                    

Przekroczenie progu Hotelu oznaczało dla mnie napotkanie demona rozłożonego na dywanie jak na wygodnej podusi, przywiezionej prosto z najekskluzywniejszego sklepu z pościelą w całym Piekle. Chrapał cicho, śliniąc się jak malutki niemowlak w swojej bezpiecznej kołysce. W łapie tkwiła pusta butelka po wódce, podobna do paru innych spoczywających przy barze. Musiał być posiadaczem tytułu najlepszego alkoholika jakiego można było znaleźć w Pentagram City. Gburowaty kocur, który wcześniej wydawał się strasznym sztywniakiem, podczas snu zamienił się w uroczego, niewinnego kiciusia, proszącego się o popieszczenie jego wielkich, delikatnych uszu... Nie, Angel! Nawet o tym nie myśl!
Byłem w trakcie mijania odurzonego alkoholem ciała barmana, mając zamiar udać się do swojego pokoju, wtulić się w poduchę i smacznie zasnąć. Sam nie wiedziałem, dlaczego zatrzymałem się tak nagle. Dłuższą chwilę wpatrywałem się w trupa przy moich nogach, dopóki nie sięgnąłem w jego kierunku, w celu podniesienia i objęcia wszystkimi sześcioma ramionami. Butelka wysunęła się spomiędzy długich, ostrych pazurów, a spadając na podłogę, narobiła nie małego hałasu, od którego uciekłem jak najszybciej. Zacząłem szukać drzwi, na których mogłoby widnieć ozdobnie wypisane imię właściciela, w tym przypadku kota. Nie chciałem zapalać świateł, w odczytywaniu napisów pomagała mi jedynie latarka zainstalowana w telefonie. 
Nareszcie!
Odnalazłem właściwy pokój. O kluczach do niego, przypomniałem sobie wtedy, kiedy zobaczyłem je w zamku. Musiał być zapominalski, skoro ich nie zabrał ze sobą. Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Większa ilość dłoni często była bardzo przydatna. 
Położyłem puchate ciałko na łóżku. Miałem opuścić pokój barmana, ale uniemożliwiła mi to jego łapa zaciskająca się na moim nadgarstku. Dwie pomarańczowe tęczówki wbiły we mnie swoje świecące spojrzenie. Nie wyglądał na zadowolonego. 

― Co tu robisz ty przerośnięta dziwko? ―  warknął w moim kierunku. Niczym nie przypominał tego niewinnego, śpiącego na dywanie kotka. Na dodatek wydawał się być w miarę trzeźwy, co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. 

― Spałeś na dywanie przy głównym wejściu, chciałem cię... ― zacząłem się tłumaczyć, niestety demon nie pozwolił mi nawet dokończyć. 

― Nie wymyślaj teraz wymówek, myślisz, że możesz od tak się do mnie dobierać?! Ty obrzydliwa zdziro ― dodał z obrzydzeniem malującym się na jego pysku. Tym razem mnie zdenerwował.

― Ta twoja kita nie zachęca do zajrzenia pod nią, o to martwić się nie musisz, następnym razem będziesz gnił na dywanie całą noc ― po tych słowach ruszyłem do wyjścia. Usłyszałem jedynie ciche prychnięcie, a kątem oka dojrzałem sześciopak butelek wódki, który wyciągał spod łóżka. 

Wychodząc, trzasnąłem drzwiami. Byłem zdenerwowany, a w ten sposób pozbawiłem się części niepotrzebnego stresu. Ta żałosna sytuacja, w ogóle nie powinna mnie przejąć. Szkoda tracić humor na takich buców. Poza tym, zastanowiło mnie coś innego... odgłos kroków w drugim końcu ciemnego korytarza. Sięgnąłem po telefon, ale nawet wbudowana w nim latarka nie dała sobie rady z tą mroczną czernią. Wydało mi się to na tyle dziwne, że wolałem tego nie sprawdzać i szybkim krokiem ruszyłem do własnego pokoju. Jedyne czego pragnąłem, to otulenia przez mięciutką pościel. 
Złapałem za klamkę, po przekręceniu klucza w zamku, ale drzwi ani drgnęły. Nie rozumiałem, bo były odblokowane, a klamka zwyczajnie się przekręcała. Nic nie mogło stanowić przeszkody w ich otworzeniu. Mimo to, nie ruszyły się ani o centymetr. Rozproszył mnie kolejny niepokojący odgłos, dobiegający z głębi korytarza. Rozejrzałem się prędko, a kiedy chciałem sięgnąć po klucz w zamku i spróbować go przekręcić jeszcze raz, zniknął. Wyparował niespodziewanie, a ja zaczynałem tracić nadzieję, że to moje zmęczenie płatało mi figle. Wyciągnąłem spomiędzy futerka na piersi pistolet i zacząłem mierzyć w każdym kierunku, z którego dochodziła nieprzyjemna aura, a więc kręciłem bronią między trzema korytarzami. 

― Kimkolwiek jesteś, nie boję się ciebie. Wyłaź i daj mi pójść spać zanim się wkurzę! ― zagroziłem. Nie miałem nastroju do żartów, a te głupie gierki jedynie mnie rozsierdzały bardziej. 

Zamiast odpowiedzi, usłyszałem kroki dobiegające z każdej możliwej strony, przez co sam nie miałem pojęcia gdzie powinienem celować. Było ich więcej? Ale kto wtargnąłby do Hotelu i próbował mnie podejść? To niedorzeczne. Szarpnąłem za klamkę jeszcze raz, a gdy nic się nie zmieniło, zamachnąłem się, aby kopnąć w drzwi. Nie udało się, bo obrzydliwa, czarna macka owinęła się wokół mojej kostki i pociągnęła w tył, przez co upadłem boleśnie na podłogę. Zacząłem strzelać, ale żaden z pocisków nie wystartował w kierunku tego paskudztwa, mimo że broń była naładowana. Próbowałem skopać z siebie mackę, wtedy złapała mnie druga, trzecia, czwarta. Nie byłem w stanie się obronić. Zamknąłem oczy, zakryłem uszy wolnymi dłońmi, a po korytarzu rozniósł się mój pisk. Potrzebowałem pomocy...

― Angel...? ― usłyszałem bardzo dobrze znany mi głos. Podniosłem wzrok, na patrzącą ze zdziwieniem Charlie. 

― Zabierz je ode mnie! 

― Ale co mam od ciebie zabrać? Masz gorączkę? Może powinieneś się położyć? ― mówiła, wyglądając na naprawdę zaniepokojoną, zupełnie jakby wydarzenia sprzed chwili, w ogóle się nie wydarzyły. Nawet macki gdzieś zniknęły. 

― Ale ja nie mogę wejść do pokoju! Zobacz sama, są otwarte, ale nie można ich otworzyć! ― mówiłem dość głośno, bo wciąż byłem w szoku i nie potrafiłem logicznie wytłumaczyć całej tej chorej sytuacji. Czy to możliwe, że moja wyobraźnia wytworzyła coś tak dziwacznie realnego? Oszalałem?
 
Bardzo możliwe, bo kiedy Charlie złapała za klamkę i przekręciła ją, drzwi otworzyły się bez problemu, a klucz, który wcześniej zniknął, ponownie pojawił się w zamku. Dłuższą chwilę patrzyłem na otwarty pokój z niedowierzaniem, z delikatnie rozchylonymi wargami. Nic już nie rozumiałem.

― One naprawdę były...! 

― Tak, Angel wiem, były zamknięte. Może lepiej połóż się i odpocznij, masz bujną wyobraźnię, to na pewno z przemęczenia. Nie wyglądasz na wypoczętego. Dobrej nocy ― po tych słowach wróciła do własnych spraw, a ja? Podniosłem się powoli i zajrzałem do środka.

Nic podejrzanego, wszystko na swoim miejscu. Nawet prosiaczek spał słodko w swoim legowisku i nie zapowiadało się, aby wyczuwał coś złego w pobliżu. Pogodziłem się z myślą, że zaczynałem wariować przez zmęczenie najprawdopodobniej i zamknąłem za sobą drzwi. Przeraziło mnie skrzypnięcie łóżka za plecami. Zamarłem na kilka sekund, obawiałem się sprawdzić kim...lub czym to było. Ponownie złapałem za broń. Odwróciłem się nagle, celując w  tamtym kierunku. Zatrzymałem się...

― Alastor...? - mruknąłem, wbijając wzrok w czerwone tęczówki demona. Dopiero po chwili zacząłem łączyć fakty. ― Próbujesz zrobić ze mnie wariata?! Jeszcze ci mało, że mnie poniżyłeś? Musisz robić ze mnie chorego psychicznie przed innymi? Jaki masz w tym cel?! ― jego pierwszą reakcją był szeroki uśmiech. 

― Ależ skąd, mój zniewieściały kolego, chciałem tylko porozmawiać. Zupełnie nie wiem o czym mówisz. Po co miałbym ośmieszać cię przed innymi? 

― Właśnie o to pytam! Nie okłamuj mnie, oszuście! Dobrze, wiem że to...! ― na moich ustach wylądowała jedna z macek, które miałem okazję poznać chwilę wcześniej. ― Mó...wił...em! ― starałem się jakkolwiek mówić, przez zatykającą mnie mackę. Czułem, że to jego sprawka. Uwziął się na mnie! 

― Powinieneś się uspokoić, jak narobisz sobie zmarszczek ze złości, to twoja oglądalność spadnie, nie sądzisz? ― zapytał ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem, jego nieodłączną częścią. ― Uśmiechnij się, mój drogi, bez uśmiechu twój strój nigdy nie jest w pełni kompletny... ― kontynuował, zbliżając się do mnie spokojnym krokiem. ― chociaż tobie nie powinno robić to większej różnicy ― dodał, stając tuż przede mną, aby zlustrować mnie wzrokiem. 

― Nie pouczaj mnie ― warknąłem, odpychając paskudną, wijącą się kończynę. ― Powiedz lepiej, o czym chcesz ze mną rozmawiać? ― zapytałem, wbijając w niego wzrok.

― O tym ― odpowiedział, podnosząc dłoń trzymającą zniszczoną, brudną książkę. ― I o tym ― dodał, podnosząc drugą rękę, ale tym razem moje serce zatrzymało się na kilka sekund z przerażenia. Ściskał delikatną nóżkę Nuggetsa, gdy biedny prosiaczek kwikał, prosząc o pomoc. 

― Zostaw Nuggetsa! To tylko głupia książka! Nie wolno ci go męczyć! ― krzyknąłem i ruszyłem w jego kierunku, aby chwycić swojego pupila i bezpiecznie otulić swoimi objęciami. Jego refleks wyprzedził mój ruch, uniósł go, a ja upadłem na łóżko.

― Oszczędzę twoje brudne zwierzę, ale niech nigdy więcej nie dotyka moich rzeczy.

― Nie będzie dotykał twoich przeklętych pierdół! Puszczaj! ― nawrzeszczałem na niego, łapiąc Nuggetsa, zanim upadł na podłogę. ― I musiałeś urządzać całe to zamieszanie z mackami? Miało mnie to czegoś nauczyć czy jak? ― pytałem, głaszcząc świnkę uspokajająco po grzbiecie. 

― Ależ skąd, to była jedynie rozrywka w zamian za uszkodzoną własność. Jesteś strasznie spięty, coś się stało? ― zapytał, jakby nic się nie wydarzyło.

― Coś się stało? No jasne, w końcu ty nie wiesz jak to jest mieć przyjaciela, kto chciałby się z tobą przyjaźnić...?

― A z tobą kto?

― Hm? ― spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

― Jesteś dziwką - ostatnie słowo powiedział z wyraźnym obrzydzeniem. ― Nikomu na tobie nie zależy, czekają aż się wypniesz, aby mogli się nacieszyć twoim ciałem. Kto chciałby przyjaźnić się z kimś tak pozbawionym wartości? ― mówił, podchodząc i unosząc mój podbródek w górę. ― Twoje pocieszenie to wieprz.

― ... ― zamurowało mnie. Kilka chwil wpatrywałem się w jego twarz. Niepotrzebnie rozważałem jego słowa, nie miał racji. Było wiele demonów, na których mogłem liczyć, chociażby Valen...Uh.

― Tak, wiem, nikogo nie potrzebujesz ― przerwał mi, zanim zdążyłem otworzyć usta. ― Rozrywka w twoim życiu polega na rozbieraniu się za pieniądze, picie do nieprzytomności i ćpanie do upadłego, a czy kiedykolwiek próbowałeś innej formy?

― O czym ty pieprzysz?

― Słuchaj... ― polecił mi, pstryknął palcami i zaczęła grać muzyka z radia, którego nigdzie nie było, zupełnie jakby było niewidzialne. 

Zdążyłem jedynie odłożyć Nuggetsa na poduszkę, zanim chwycił za jedną z moich rąk i pociągnął mnie na środek pokoju. Położył moją dłoń na swoim ramieniu, a jego kończyna objęła moją talię. Próbowałem się sprzeciwiać i próbować wyrywać, ale nie przyniosło to żadnych skutków. Wokół wyrosły macki z niewiadomego źródła, moje różowe lampki zmieniły barwę na czerwoną. Prowadził mnie w rytm muzyki i ignorował moje narzekania. Nie powinienem się poddawać, ale taniec stawał się dla mnie coraz przyjemniejszy. Nie sądziłem, że jego towarzystwo mogłoby wydać się dla mnie mniej irytujące niż od czasu sprzeczki w ogrodzie. Cała ta sytuacja była zaskakująca, nielogiczna. Najpierw mnie ratuje, potem upokarza, straszy, torturuje moją świnkę, ponownie miesza z błotem, a na koniec zabawia wspólnym tańcem. Jego zachowanie było niecodzienne, a mimo to zaczynałem podłapywać jego ruchy. Swoją drogą...tańczył naprawdę dobrze, zastanawiałem się, czy za czasów życia uczył się tańca towarzyskiego. 

Ta rozrywka nie trwała zbyt długo. Wystarczyło, że na chwilkę zamknąłem oczy, a mój tyłek zaliczył bliskie spotkanie z dywanikiem. Obejmujące mnie dłonie niespodziewanie przepadły tak jak macki i czerwone zabarwienie światła. Wszystko wyglądało tak, jakby Alastora nigdy nie było w moim pokoju. Można byłoby twierdzić, że coś stało się z moją głową, oszalałem lub coś w tym stylu, ale miałem dowody. Roztrzęsiony prosiaczek był wystarczającym dowodem, aby stwierdzić, że nie wydarzyło się to tylko w mojej głowie. 

Podniosłem się, zamknąłem drzwi na klucz, opadłem na łóżko i pogłaskałem przerażoną świnkę po główce. Powtarzałem w kółko, że nie musi się więcej obawiać. Nigdy więcej nie pozwoliłbym, aby ten sadysta dotknął mojego słodkiego ryjka. Nie miałem siły, aby myśleć nad sensem wydarzeń, które miały miejsce tej nocy. Układanie tych pomieszanych puzzli w jedną całość nie należało do łatwych, gdy byłem zmęczony w takim stopniu. Miałem już odpuścić, ale wrócił do mnie obraz zniszczonej książki, która prawdopodobnie znajdowała się z daleka od mojego pokoju.

― Fat Nuggets...nauczyłeś się otwierać drzwi? 


●●●

Szum Radia || Radiodust PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz