XIII

586 31 24
                                    

- Dobrze - kiwnąłem głową. - Rozumiem, że nie chcesz być odsunięty. Jeśli tak bardzo chcesz spróbować, to jutro mam wolny wieczór i możemy umówić się do...chociażby do restauracji.

- To...randka? - zapytał, a to słowo wydawało się sprawiać mu małą trudność w wymowie. Nic dziwnego, pewnie wcześniej nimi gardził, nie uważając ich za wystarczające źródło rozrywki.

- Tak, możemy uznać, że to randka...chwila, czy to ty podrzuciłeś mi żywe serce pod drzwi? - zapytałem nagle, gdy skojarzyłem fakty. Wtedy też te dziwne słowa Huska nabrałyby sensu. Alastor jedynie uśmiechnął się niezręcznie. - No jasne, że to ty - schowałem twarz w dłonie. - Jesteś niemożliwy...

- Husker mówił, że powinienem dać ci serce, więc to zrobiłem. Co prawda dopiero potem mi powiedział, że zrobiłem to zbyt dosłownie, więc to jego wina z tym sercem - stwierdził, drapiąc się za uchem.

- Nie, Al. Zazwyczaj nie daje się komuś prawdziwego serca w prezencie i jestem pewny, że Husker też to wie - zwróciłem uwagę na głupstwa jakie opowiadał. Może to dziwne, ale gdy dowiedziałem się, że to nieudolny prezent Alastora, uznałem to nawet za całkiem urocze.

Zaczynała boleć mnie głowa i ogarniało mnie coraz większe zmęczenie. Nagłe wybudzenie z koszmaru nie należało do najprzyjemniejszych i sprzyjających wypoczynkowi. Potrzebowałem jeszcze parę godzin spokoju, a najlepiej czasu do południa. Postanowiłem wygonić Alastora. Koniec rozmów, zaskoczeń i emocjonujących wyznań jak na jedną noc.

- Wracaj do łóżka, Al. Jest późno, chcę się wyspać na naszą jutrzejszą randkę. Bądź przed głównymi drzwiami o 19:00. Może być? 

- Ow, ja...tak, do jutra - kiwnął głową i zniknął z mojego pokoju nim zdążyłem pos ać temu grzesznikowi przyjazny uśmieszek. icenkę, aby mnie upokorzyć w jakiś chory sposób, lecz jednak... w takim przypadku nie zniżyłby się do sprzedania mi tak zawstydzającego swoim doświadczeniem buziaka. Czas odsunąć wszystkie te pytania. 


Pod wieczór następnego dnia pojawiłem się przed głównymi drzwiami hotelu, by tam poczekać na swojego towarzysza. Ubrałem się dość elegancko. Na sobie miałem czerwoną sukienkę. Pasowała kolorystyki Ala. Zupełnie się nie spodziewałem, że jeden z jego cienistych karykatur podpłynie do mnie i zgrabnie ucałuje dłoń. Najwyraźniej jego celem było odwrócenie mojej uwagi, by główna gwiazda mogła zajść mnie od tyłu. Poczułem chwyt na biodrach, a już po chwili obkręcono mnie zdecydowanie zbyt mocno, przez co po wpadnięciu w ramiona Alastora zachwialiśmy się i pochyliliśmy. Dość stresujący i głupi błąd. Ale nie zamierzałem go za to obwiniać. Starał się. 

- Em, cześć Al - uśmiechnąłem się do niego, stając ponownie na nogi.

- Ah, tak, wybacz. Jesteś zadziwiająco lekki jak na wielkiego pają...znaczy się, wysokiego pająka - poprawił się natychmiast. To zabawne, bo wcześniej nie zwracał tak szczególnej uwagi na słowa. 

Nie zamierzałem zbyt długo go nękać tą nieprzyjemną sytuacją. Opuściliśmy teren hotelu i udaliśmy się prosto do jednej z tańszych restauracji, w której nie wymagano od nas wcześniejszego zaklepania stolika. Nie była przepełniona tłumami gołąbeczków, choć ten tytuł rzadko nadawało się parom demonów. W tym świecie główną cechą miłości było pożądanie. Ciało, twarz i to dosłowne wnętrze było prawdziwym powodem do ostrej miłości bandy smażących się w tym kotle grzeszników. Dlatego też nie zdziwił mnie samotny mężczyzna przy stole i ogonek wystający spod obrusa przy podłodze. Udawałem, że tego nie widzę. Zamówiliśy jedzenie, wino i przyznam, że ta randka była...nudna. Piekielnie nudna! 

- I tak właśnie te sierotki straciły prawe...ręce... - dokończył swoją historię o małej masakrze. Zresztą wszystkie jego historie dotyczyły większych i mniejszych tragedii. Sam nie miałem się czym pochwalić, nie licząc tego z jakim chujem ostatnio nagrałem kolejne porno. Obaj na siłę szukaliśmy jakiegokolwiek temu, ale było to tak okropnie trudne. 

- Wiesz, to nam się nie klei...

- Ugh, myślałem, że jak przyznam prawdę to się obrazisz na śmierć - wyznał, a ja dostrzegłem na tej wiecznie uśmiechniętej twarzy kawałek ulgi. - Co powiesz na małą zmianę? Może... świat żywych? 

- Że co?! - podniosłem się z miejsca, uderzając dłońmi o blat. 

- Shhh... - ucieszył mnie i dodał nieco ciszej. - Ostatnio zyskałem bliskie relacje z kimś, kto ma dostęp do świata ludzi. Wystarczy chwila i będziemy mogli się przejść po nieco...bardziej nowoczesnym świecie niż za naszych czasów. Co na to powiesz? 

- A...a czy znowu będę miał...?

- Swoje dawne ciałko? Owszem, ale nie możemy zostać tam zbyt długo, a później wrócisz do swojego obecnego wyglądu. Jesteś gotowy na wycieczkę? 

Możecie mnie uznać za wariata, bo w ogóle nie spodziewałem się swojej reakcji na to zaproszenie. Nikt nigdy nie podarowałby mi lepszego prezentu niż udanie się ponownie do świata ludzi, którzy nie wyglądali jak zdeformowani kosmici, ich serca nadal biły.  Byłem taki podekscytowany, taki wniebowzięty. Od razu począłem wyobrażać sobie jak piękne musiały być miasta i jak wiele się zmieniło od czasu, w którym sam chodziłem po ulicach tam na górze. Wracając do mojego impulsu. Podniosłem się z krzesła, przewracając je przypadkiem. Pochyliłem się nad Alastorem, chwyciłem ciemnawe policzki w dłonie i mocno pocałowałem usta Radiowego Demona. Czułem, że nigdy wcześniej tego nie robił...a ja zapragnąłem go nauczyć. 

---

Nieco słabszy jakościowo, ale łapać i płakać, bo w następnym będzie przykro...tak myślę. Jak są błędy to przepraaaaszam 

Szum Radia || Radiodust PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz