IX

1.2K 76 22
                                    

Poczułem pod sobą coś miękkiego, delikatny puch. Było mi tak przyjemnie, że nie miałem ochoty otwierać oczu. Jednak otaczający mnie spokój i kojąca cisza nie pasowały do poranków w Piekle. Musiałem sprawdzić to co działo się wokół. Niechętnie podniosłem się do siadu, podpierając się rękami puszystego podłoża i przetarłem zmęczone oczy. Było tak jasno, że potrzebowałem chwili, aby się przyzwyczaić. Rozejrzałem się dookoła i o mało nie zakrztusiłem się własną śliną, kiedy dostrzegłem błękitne niebo i bialutkie chmurki pode mną. Byłem w niebie? Jakim cudem? Czułem się tak lekko, zupełnie jakbym nic nie ważył. 
Jednak coś innego przykuło moją uwagę na dłużej, a był to widok moich małych, ludzkich dłoni. Przede mną pojawiło się coś na wzór lustra, dzięki czemu mogłem znów zobaczyć swoją prawdziwą twarz. Blond włosy, błękitne oczy, mój uśmiech nie składał się już ze szpiców, a dodatkowe kończyny zniknęły. Wyglądałem pięknie jak za życia, a taki widok po spędzeniu 70 lat w ciele pająka był niesamowity. Tylko jedna rzecz się we mnie zmieniła...miałem skrzydła! Prawdziwe, białe skrzydła i chociaż były niewielkie, to przepiękne. 
Chciałem spróbować się na nich unieść, ale próby, które i tak nie kończyły się dobrze, przerwał mi znajomy, kobiecy głos. Zerwałem się nagle, aby wbić spojrzenie w kobietę, za którą nieustannie tęskniłem latami. 

-Mama...? - stęknąłem cicho, nie mogąc uwierzyć. Poczułem jak moje oczy  wypełniają się łzami, zamazują mi obraz.

-Dzień dobry Anthony - przywitała się ze mną, stąpając powoli w moim kierunku. Ubrana w białą suknię ze złotymi elementami lśniła jak prawdziwy anioł. - Nie płacz, skarbie, nie musisz płakać - mówiła, klękając tuż przy mnie.

-Tak bardzo tęskniłem - wyznałem, kiedy głaskała mnie po policzkach. Brakowało mi jej czułego dotyku. - W Piekle wszyscy są tacy okrutni, jest tam tak samotnie, to boli - skarżyłem się, wpatrując się w jej miękkie spojrzenie. Martwiła się. 

-Wiem, kochanie, wiele wycierpiałeś. Tak mi przykro, że nie udało mi się wziąć ciebie ze sobą.

-T...To nie twoja wina - zaprzeczyłem.

-Chciałbyś mi o czymś opowiedzieć? Co mnie ominęło? 

-Ja...mamo, ostatnio wszystko dzieje się tak szybko. Myślałem, że go nienawidzę, ale kiedy objawił mi się z innej strony, zacząłem go lubić. Odrzucił mnie i spodobał mi się kompletnie inny demon, a tej nocy znalazłem przed drzwiami żywe serce i nie wiem kto ...kto...-mówiłem szybko, na jednym wdechu.

-Już dobrze, Anthony, oddychaj synku - starała się mnie uspokoić. - Twoje serduszko skacze z kwiatka na kwiatek, ty nie znasz do końca pojęcia miłości, chociaż starałam się abyś je poznał.

-Co ja mam zrobić?

-Nie zawsze wszystko jest takie jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Musisz zajrzeć głębiej, dostrzec to do czego trudno dojść. Może ten drugi demon jest jedynie pocieszeniem po porażce? Musisz się głęboko zastanowić co sam czujesz, czego potrzebujesz i ...kto wie...może to serce pod drzwiami było przesadnym wyrazem sympatii?...Mam nadzieję, że sobie poradzisz,kiedy znów mnie zabraknie.

-Nie...Nie - zacząłem powtarzać. - Nie żegnaj się, nie zostawiaj mnie, nie każ mi tam wracać! - błagałem. Tak bardzo chciałem z nią zostać. 

-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym cię przy sobie zatrzymać, zawsze będę cię kochać nieważne kim jesteś, kogo kochasz, mimo wszystkich złych wyborów. Zawsze będę z tobą, nigdy cię nie opuszczę, kocham cię, Anthony.

Na koniec przytuliła mnie mocno, a łzy spłynęły niekontrolowanie. Miałem ochotę krzyczeć, ale lata praktyki nauczyły mnie powstrzymywania nadmiaru emocji. Cieszyłem się, że mogłem ją zobaczyć choć jeden raz lecz szkoda tylko, że był to jedynie sen...



~ krótki rozdział za ten długi czas zwlekania z rozdziałami <3 ~

Szum Radia || Radiodust PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz