XIV

692 43 19
                                    

I tak zaczęła się nasza przygoda w świecie ludzi. Alastor otworzył portal w ścianie, a tuż za nim dostrzegłem zielone drzewa, trawę i w oddali jakieś budynki. Moje oczy zabłyszczały na ten moment, jednak obawiałem się przejść. Coś...sprawiało, że stawałem się niepewny.

Alastor wykonał pierwszy krok, widząc moje zmieszanie. Odważnie przeszedł na drugą stronę. Uczyniłem jeden krok w przód, by zobaczyć gdzie zniknął.  Przestraszyła mnie dłoń wychodząca z portalu, wyciągnięta do mnie zachęcająco. Była taka...ludzka.

Położyłem jedną z kończyn na bladej dłoni, a już po chwili wciągnięto mnie do środka. Miałem zamknięte oczy, czułem dziwne mrowienie w całym ciele.

-Tony, słońce cię tak razi? - zażartował. Nie usłyszałem w nim Radiowego Demona. To radio zniknęło. Brzmiał tak łagodnie...

Otworzyłem powoli oczy, uniosłem wzrok i o mało nie upadłem sparaliżowany tym niby znajomym, a jednak zupełnie obcym widokiem. Kaczki pływające w niewielkim stawie, dzieci ganiające się po placu zabaw...mogłyby się trochę przymknąć... Zieleń otaczającej nas natury i odgłosy miasta, bo park do którego trafiliśmy, znajdował się w centrum. Znałem to wszystko, lecz 70 lat wstecz.

- Nie wyobrażałem sobie ciebie z piegami - przyznał, przyglądając mi się.

Dopiero wtedy zwróciłem na niego uwagę. Moje serce zabiło szybciej na ten widok, co okropnie mnie zawstydziło. Bo jak mogłem tak zareagować, nawet jeśli tylko wewnętrznie? Ale Alastor naprawdę był przystojny. Grzeczny, elegancki, w okularkach. Uśmiech równie Alastorowaty, ale bielszy. Uroczy brunet...

Ale chwila...on powiedział, że mam piegi?

Spojrzałem na swoje dłonie. Miałem tylko jedną parę ludzkich, zgrabnych rączek. Nie byłem aż tak wysoki. Rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiegokolwiek lustra. Za główną bramą stał budynek z ciemnymi oknami, które bez wątpienia pokazałyby moje odbicie. Tam więc ruszyłem, a Alastor tuż za mną. Byłem wniebowzięty. Blond loczki, błękitne oczy, śliczna buzia i moje stare ubrania. Czułem się...pięknie.

- Al...to najlepsza randka, na jakiej kiedykolwiek byłem - przyznałem, łapiąc go za dłoń. - Ale wszystko jest takie nowe. Inne...

- Mój drogi, jakbyś wtedy nie umarł, byłbyś teraz dziadziusiem. Świat się zmienia z roku na rok coraz bardziej. Twoje czasy już minęły, ale możemy skorzystać z tych obecnych. Ale może nie pchajmy się w kontakt z ludźmi - wytłumaczył z uśmiechem.

- Masz rację. Wolę się przed nikim nie zbłaźnić - kiwnąłem głową. - To co będziemy robić?

- Może wpadniemy do parku rozrywki? Spokojnie, bez żonglerki odciętymi głowami - zapewnił, wybierając kierunek.

- Skąd wiesz dokąd iść?

- Ja...Em...To moja sprawa - odparł, po czym usłyszałem głos wskazujący drogę w jego kieszeni. Od razu podskoczył i wyjął telefon. - Czemu to do mnie mówi? Ta technologia jest strasznie niemądra...

- Al, chyba musisz się z nią pogodzić, jeśli chcesz się popisać - zaśmiałem się. Ta scena była całkiem zaba...wna.

Zatrzymaliśmy się zaskoczeni. Samochód niespodziewanie uderzył w mur. Aż doniczki pospadały z okna. Alastor sprawnie zakrył mnie ramieniem, odsuwając nas od lecących, ceramicznych pocisków. Rozbryzgnięta krew dookoła uświadomiła nam, że między cegłami, a maską samochodu znajdował się martwy już mężczyzna.

- Al, myślisz, że pójdzie do piekła? - zapytałem, ściskając jego ramię.

- Mh...w końcu to Piekło walczy z przeludnieniem, pamiętasz?

----

Jednak jeszcze nie jest przykro. W następnym może będzie...póki co nie będę was dręczyć xD ...chociaż ktoś umarł i kto wie czy to nie będzie ktoś istotny?

Szum Radia || Radiodust PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz