III

2.4K 154 32
                                    

Wpatrywałem się w drzwi milcząc jak trup w trumnie, zupełnie jakbym bał się, że jakikolwiek odgłos zdradzi intruzowi moją obecność. Tylko dlaczego tak bardzo chciałem się ukryć jak lis w swojej norze przed kłusownikami? Zupełnie jakby dusza, którą oddzielał ode mnie kawałek drewna, miałaby mnie skrzywdzić. Nie rozumiałem swojego strachu przed otworzeniem drzwi...
A może bałem się, że znów będzie to ten okrutny, bezuczuciowy łajdak? Obawiałem się spojrzeć w te przepełnione grozą źrenice raz jeszcze. Pozbawiał mnie odwagi, popychał na dno i śmiał się w duszy z mojego upokorzenia, a wspomnienie tego ohydnego uśmieszku na jego twarzy przyprawiało mnie o mdłości, gdy po ścianach mojej głowy obijał się kpiący chichot, obecnie brzmiący dla mnie jak zepsute radio. Takie roztrzaskane, skrzypiące i polane moczem jakiegoś bezdomnego. Tak strasznie mnie denerwował, próbowałem zmieszać go z błotem na wszelkie sposoby, nie byłem w stanie chociażby w swojej wyobraźni zobaczyć go z grymasem smutku, zranienia lub gniewu. Zupełnie jakby nie pasował do niego inny wyraz, jakby ten uśmiech był przypisany do jego twarzy i nie miał prawa zniknięcia chociaż na chwilę dla ukazania słabości by mnie usatysfakcjonować. Nic nie było w stanie go zranić? Nieważne jakbym się starał, nic nie dałoby upragnionych rezultatów dla mojej zemsty za całkowite zepsucie humoru, dnia i chęci do czegokolwiek. Byłem pewny, że w końcu uda mi się dojść do siebie, a odbicie w lustrze otrze swoje łzy, uśmiechnie się do mnie pewne siebie i pokaże klasę najlepszej, pożądanej przez stado niewyżytych demonów dziwki, jakiej Piekło nigdy jeszcze nie ujrzało. To o mnie śniło i marzyło wiele demonów, wsadzając mnie do swoich chorych fantazji, spełniając ze mną w swojej głowie najgorsze i najdziwniejsze  fetysze godne wpadnięcia do tego brudnego wora zwanego Piekłem. Nie miałem nic przeciwko tym sprośnym myślom pojawiającym się w główkach niedopieszczonych ofiar losu. Czułem się jak coś cennego, wartościowego. Żyjąc w świecie ludzi, spychano mnie wraz z moją samooceną jak najniżej, abym odczuł ból bycia kurwą. W aktualnym uniwersum byłem niczym gwiazda na czerwonym dywanie. Porno to główny gatunek filmów, jakie wpadały w gusta dostępnym w tej dziurze widzom.  
Tymczasem wziąłem się w garść i otworzyłem drzwi, starając się przybrać najbardziej obojętną minę, na jaką było mnie stać w zaistniałej sytuacji. Pewnie przesadzałem, prawda? Reagowałem o wiele zbyt wrażliwie, a to nie pasowało do postaci, którą kreowałem. Angel Dust nie powinien być miękką, przeżywającą zawody miłosne nastolatką płaczącą w poduszkę, zaraz po tym jak mężczyzna jej marzeń powiedział jak głupia potrafi być. Chociaż porównanie Alastora do mężczyzny marzeń nie było zbyt trafne... ujdzie. Był jedynie raniącym chamem i nic już nie zmieni mojego zdania. 
Za drzwiami dostrzegłem tą małą dziewczynkę, która wcześniej wysprzątała hotel na błysk. Nie rozumiałem jedynie co ją do mnie sprowadzało, dlaczego postanowiła mnie nagle odwiedzić i to w tak niekorzystnym dla mnie momencie. W dłoniach trzymała filiżankę z parującą herbatą. Z delikatnym uśmiechem zapytała uprzejmie, czy mogłaby wejść do środka. Po namyśle zgodziłem się, oraz odsunąłem się z przejścia, aby mogła zwiedzić wnętrze mojego mini burdelu, który sobie urządziłem w tej niedużej, ale przyjemnej sypialni, która swój urok dostała dopiero po mojej interwencji w jej dekoracje. Efekt końcowy był zadowalający. Plakaty najprzystojniejszych gwiazd porno oraz moje własne wraz z paroma zdjęciami i drobiazgami mającymi dla mnie jakieś szczególne znaczenie, zdobiły ścianę. Łóżko zaatakowała chmara poduszek i koców różnego rodzaju. Od gładkich, przez te z nadrukiem aż do tych puchatych i najprzyjemniejszych w dotyku. Na toaletce leżało mnóstwo kosmetyków oraz listów od największych fanów moich filmów. Opisywali w nich jak moje ciało na nich działa, jaki mam piękny głos i jak bardzo chcieliby usłyszeć moje jęki w ich własnych łóżkach. Rozpływałem się i rozczulałem nad słodyczą każdego z osobna, chociaż inni uważaliby to za coś odrażającego. Komplementy od jakichś zboczeńców? Akurat dla mnie były czymś przyjemnym, podniecały płomień, źródło mojej wysokiej samooceny, w końcu moje ciało zasługuje na najgorętsze z najgorętszych słów jakimi można pocieszyć zdzirę taką jaką byłem ja. Okna i balkon zasłonięte były zasłonami, a jedynym źródłem światła pozostawały rozwieszone wszędzie różowe lampki nadające temu pomieszczeniu przyjemnego klimatu. Po podłodze i meblach walała się seksowna bielizna oraz erotyczne gadżety, których nie chowałem przed wzrokiem swojego gościa. Nie wstydziłem się ich, nie zamierzałem zgrywać niewiniątka. Moje filmy były dostępne dla każdego i nie było powodu do ukrywania się przed kimkolwiek, nawet pewną, małą pokojówką z hotelu. Oczywiście te z lepszą fabułą na wyciągnięcie ręki były tylko dla członków premium głównej strony naszego studia. W pełni darmowe były tylko słabe kurewki, na które niekoniecznie chciało się patrzeć. Dziwiłem się, że Valentino wciąż je trzymał przy sobie. Przecież miał mnie, a ja mu powinienem wystarczać, prawda? Byłem wart więcej niż milion takich szmat.

― Przepraszam, jeśli przeszkadzam ― powiedziała odkładając parującą filiżankę na stoliczek między niewielkim syfem, w który zazwyczaj przyodziany był ten konkretny mebel. ― Przyniosłam herbatę, mam nadzieję, że poprawi Pani humor.

― Poprawi humor? ― zapytałem obejmując się ramionami. Obserwowałem jak ta maleńka istota przeskakuje z podłogi na stolik i sięga do mojej twarzy z wyciągniętą chusteczką. Otarła moje...łzy. Zupełnie zapomniałem otrzeć twarz! ― Nie jestem kobietą ― poprawiłem ją, aby zmienić temat. 

― Oh, tak mi przykro! Bardzo przepraszam, jeśli Pana uraziłam. Może mogłabym ... ― widziałem jak starała się wymyślić coś co naprawiłoby sytuację. ― Może mogłabym zostać i spróbować rozweselić? ― ostatecznie nie wymyśliła nic co wywołałoby u mnie jakąkolwiek pozytywną reakcję. Wolałem zostać sam ze swoimi uczuciami. Mimo wszystko nie chciałem być dla niej nieprzyjemny, tylko dlatego bo ktoś inny zepsuł mi dzień. 

― Jasne, oczywiście, możesz zostać ― odpowiedziałem zamykając drzwi, a potem opadłem na łóżko. Nie chciałem jednak rozmawiać o tym co mnie dręczyło, wiedziałem że to nic takiego i sam sobie z tym świetnie poradzę, więc zanim zaczęła temat, ja nasunąłem inny. ― Jak to się stało, że ten Hotel tak nagle odżył?

― Hotel? Przywołał mnie tutaj Alastor, abym zajęła się porządkiem i gotowaniem. Husk także został przygarnięty, ale prosto z kasyna, aby obsługiwał bar. Alastor najprawdopodobniej postanowił pomóc księżniczce w prowadzeniu interesu ― tłumaczyła spokojnie, siedząc na stoliku i machając nóżkami w powietrzu. 

― Rozumiem, a więc ta buda dostała nowe życie? Myślisz, że ktokolwiek przyjdzie tu, aby się zmienić? Dla mnie to trochę głupie, naiwne. Wiara w happy end tego cyrku jest śmieszna. Nikt nie zmusi demona do nawrócenia się, kiedy ostateczna decyzja już padła. 

― Tak Pan myśli? Więc co Pan tu robi? Czy to Pan nie jest pierwszym klientem księżniczki? 

― Ja... no... ― zatkało mnie. Miała rację, a ja powiedziałem to, czego nie powinienem mówić nikomu z personelu. Postanowiłem odpuścić. ― Może nie gram do końca fair, ale nie mów nic Charlie, bardzo chcę tutaj zostać. 

― Dlaczego chce Pan zostać gdzieś, gdzie nie trzyma się Pan zasad? Te wszystkie... zabawki, bielizna, plakaty. Nie wspominając już o tych narkotykach i papierosach ― mówiła poważnym, ale spokojnym i miłym dla ucha głosem.

Miała rację. Zupełnie zapomniałem o schowaniu używek, a to był pierwszy krok do zatajenia prawdy o braku usiłowań jakiejkolwiek poprawy. Nie powinienem bawić się w ten sposób z Charlie i jej dobrymi intencjami. Naprawdę wierzyła w swoje cele, miała nadzieję na odsunięcie eksterminacji na bok. Nie miałem wątpliwości, że gdyby urodziła się w świecie ludzi, po śmierci wylądowałaby w niebie. Tam przynajmniej byłaby szanowana nawet bez tytułu księżniczki. W Piekle nikogo nie obchodziło kim była i śmiano się z niej oraz plotkowano o jej tępych pomysłach przy piwie w najbrudniejszych spelunach. Nie było czemu się dziwić, skoro większość piekielnego społeczeństwa była zwyczajnie zepsuta, niewarta uwagi. Nie obchodziło ich czy za rok zginą z ręki eksterminatorów. Liczyło się tylko to, aby upić się do nieprzytomności, zaćpać się na drugą śmierć, spalić swoje płuca na węgle, lać po pyskach swoich wrogów ile wlezie. W skrócie żyli chwilą, w złym tego słowa znaczeniu. Żyć jakby jutra miało nie być, w tym świecie nabierało nowego znaczenia. Niewątpliwie w pewnym stopniu należałem do tych ignorantów, ale w odróżnieniu od nich, byłem w stanie dostrzec więcej niż czubek własnego nosa, chociaż zazwyczaj wydawałem się postępować inaczej. Okazywanie słabości w Piekle nie skutkowało poklepaniem po głowie. Zrobienie z siebie wrażliwca sygnalizowało łatwy cel do wykorzystania dla własnych korzyści. Okazanie strachu Valentino było jedną z takich sytuacji. Wiedział, że mu się nie postawię, a jego podniesiona dłoń, była dla mnie najlepszym wyrazem dyscypliny. Nie miałem zamiaru powiększać grona swoich władców...a poza tym, wcale nie byłem taką płaczliwą ciotą.

― No dobrze, nieważne - dodała po chwili ciszy, ratując mnie przed stresującą odpowiedzią. ― To nie moja sprawa co Panem kieruje i nie mój interes, aby dociekać do prywatnych powodów takiego postępowania. W końcu miałam Pana pocieszyć, a nie przesłuchiwać.

― Ten Pan zdecydowanie do mnie nie pasuje, jestem Angel, tyle wystarczy.

― No dobrze, Angel,  a więc wracając do tematu pocie...

― Nie, dzięki  ― przerwałem jej nagle. ― Nie zawracaj sobie mną głowy. Chyba jednak wolałbym poradzić sobie z tym samodzielnie, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia ― mówiłem, starając się jak najszybciej wygonić ją z pokoju. 

Szum Radia || Radiodust PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz