8. Zabawmy się, przyjaciele

20 2 0
                                    

____________________________________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

____________________________________________________________

Kierowałem się do domu. Nie obchodziło mnie to co spotkało szkolną Gwiazdeczkę – Atrię. Przecież mnie to nie dotyczyło. Pomogłem jej, ale to nie czyniło nas przyjaciółmi. Nie sprawiło, że miałem obowiązek znaleźć kolesia, który jej to zrobił. Nie obchodziło mnie to.

A przynajmniej tak usiłowałem sobie wmówić.

Całą drogę powrotną powtarzałem te zdania pod nosem, jakby to miało mi pomóc w nie uwierzyć. Podobno często powtarzane kłamstwo staje się prawdą. Lecz moje starania przepadły w chwili, w której zatrzymałem samochód pomiędzy innymi, należącymi do osób, które teraz zapewne świetnie bawiły się w budynku przede mną. Cały dom był rozświetlony. Włączono w nim chyba każde możliwe światło. Już współczułem rodzicom bliźniaków tego rachunku, który czekał ich wraz z końcem miesiąca.

Siedzę przez chwilę w samochodzie, z jedną dłonią zaciśniętą na kierownicy, drugą na dźwigni zmiany biegów.

Walczę sam ze sobą.

Wysiąść czy zostać?

Cała masa argumentów przeciw, przesuwała mi się powoli po głowie, namawiając żebym zawrócił. Zapomniał o tym co się stało. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. Ale jeden jedyny argument za, nie dawał mi spokoju. Nienawidziłem bowiem przedmiotowego traktowania kobiet przez facetów, którym wydawało się, że są lepsi, silniejsi. Właśnie dlatego chciałem go znaleźć. Odszukać i bardzo dobitnie wytłumaczyć czym zawinił, ucząc jednocześnie tego gówniarza szacunku do innych.

I właśnie dlatego wysiadam.

Zabieram klucze ze stacyjki, zatrzaskuję drzwi i ruszam w kierunku rezydencji. Nie miałem zamiaru tam wchodzić. I okazało się, że jest to zbyteczne, bo już w połowie drogi wyczuwam jej zapach. Słodki, kuszący, kwiatowy. Aż ślinka napływa do ust. W głowie czuję lekki zawrót. Szybko jednak udaje mi się uwolnić z oszołomienia jej zapachem – w końcu tyle lat wprawy czegoś uczy. Skupiam więc swoje zmysły. Dwie dróżki składające się z jej zapachu. Bez problemu odtwarzam wydarzenia krok po kroku. Za pierwszym razem szła w towarzystwie Ercia – którego zapach nie był już tak kuszący, zapewne przez używki – za drugim, sama. Dlatego też odwracam się o sto sześćdziesiąt stopni i ruszam jej tropem. Skupiony na tym słodkim zapachu posuwam się naprzód. Aż w końcu woń jakby się zatrzymuje i owija się o jedno z pobliskich drzew. To tu zakończyła się jej podróż.

Dopiero teraz zrozumiałem, że na imprezie musiało się coś stać. Nie wyszłaby przecież sama i nie odeszła tak daleko bez powodu. A wiedziałem, że nikt jej nie wyciągnął z domu, bo już dawno wyczułbym pomieszane zapachy. Zrobiła to dobrowolnie. Oczami wyobraźni widziałem jak opiera się o drzewo. Smutna? Zła? Mrużę powoli oczy dopiero teraz wyczuwając drugi zapach. Ostry. Uderza mnie w nos z taką siłą, że kicham. Przecieram twarz ręką jakby miało mi to pomóc w pozbyciu się go. Ale moje starania są na nic. Dlatego, że stałem dokładnie w tym miejscu, w którym stał jej oprawca. Widzę jak jej ciało odwraca się, w jej oczach dostrzegam strach, zmieszanie, zaciekawienie. I właśnie w tym momencie rozpoznaję zapach. Zapach na który wcześniej nie zwróciłem uwagi, a który wydobywał się ze ściany lasu.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz