12. Witaj wśród nas

12 2 0
                                    

________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

________________________________

Budzę się.

Ale nie we własnym łóżku, w swoim pokoju.

Budzę się w znajomym, ciemnym, zimnym labiryncie. Jego ściany są kamienne, pokryte bluszczem, pnącym się wysoko w górę. Podłoże pokrywają ciernie. Sam ich widok sprawia mi ból. Mimo to podnoszę się do pozycji siedzącej, później i do stojącej, czując jak ostre kolce wbijają się w moje nagie stopy. Ale tym razem jest inaczej.

Tym razem nie czuję lęku.

Czuję się jak u siebie, jednocześnie wiedząc doskonale co mam robić. Dlatego też jak gdyby nigdy nic ruszam w kierunku jednego z przejść. Przeciwnego do tego, którym ostatnim razem dotarłam na tajemniczą polanę i spotkałam Davida.

Tym razem nie słyszę również głosów. Żadnego, nawet najcichszego szeptu, ani jednego słowa. Idę sama, wiedząc, że właśnie tam powinnam pójść. Co mną kieruje? Nie mam pojęcia. Tajemny siódmy zmysł? Być może. W każdym, bądź razie w tej chwili ufam mu bezgranicznie.

Ignorując nieznośny ból idę wciąż naprzód i naprzód. Nie zatrzymując się nawet na chwilę, tak jak wtedy. I tak samo jak wtedy, tak i teraz ostre ciernie w końcu znikają. Pojawia się miękka, soczysta trawa dająca ukojenie dla moich zbolałych stóp. Patrząc w dół widzę, że zostawiam za sobą krwawe ślady. Jednak z każdym krokiem rany pozostawione przez ciernie zaczynają się goić, zmieniają się w blizny, a te robią się różowe, jasne, aż w końcu znikają całkowicie. Ściany labiryntu też stają się przyjemniejsze. Nie są już zimnymi kamieniami, a pięknie zielonymi i lśniącymi krzewami, które czym dalej tym mają bardziej wspaniałe, kolorowe kwiaty.

Mimo ich wspaniałych barw i zniewalającego zapachu nadal się nie zatrzymuję. Coś we mnie mi na to nie pozwala. Wiem, że muszę iść dalej. Tak więc robię, aż w końcu żywopłot znika. Ale tym razem nie wychodzę na polanę. Zamiast tego wkraczam w las. Gęsty i ciemny. 

W pierwszej chwili, chcę uciekać. Las wydaje się groźny. Coś na pewno czyha na mnie pomiędzy drzewami, które rosną zdecydowanie za blisko siebie. Zwalniam nieco, ale nadal idę do przodu. Zaciskam jedynie dłonie w pięści. Nie bój się. Powtarzam sobie, starając się tym samym dodać otuchy. Uspokoić moje rozbiegane serce. I o dziwo zaczyna to działać. Serce zwalnia, wyobraźnia przestaje podsuwać mi dziwne obrazy cieni przesuwających się pomiędzy pniami, a uszy nie słyszą już wymyślonych przeze mnie, nieistniejących, przeraźliwych dźwięków. 

A kiedy cały strach ulatuje, drzewa rozstępują się. Przesuwając się zupełnie jakby na czyjś rozkaz. Przekraczam linię ciemnego lasu i wychodzę znowu na łąkę. Łąkę tworzącą idealne koło. Otaczają ją z każdej strony wysokie drzewa lasu, które teraz nie wyglądają już tak strasznie. Miękką trawę upstrzyły miejscami, liczne kwiaty, a niebo... Na niebie można zauważyć coś czego w życiu bym sobie nawet nie wyobraziła.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz