14. Jak Spider-Man

17 1 8
                                    

__________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

__________________________________

Lekcja biologii. Tak, zwyczajna lekcja biologii w zwyczajnym liceum. Weekend się skończył, a ja jak gdyby nigdy nic musiałam wrócić do szkoły. W końcu na tym to polegało, na życiu w tajemnicy przed innymi. Czułam się jak ci super bohaterowie z Marvela. Jak Spider-man za dnia chodziłam do szkoły, a wieczorami wskakiwałam w obcisłe gatki. Nie no, z tym ostatnim to taki żarcik. Wcale nie wskakiwałam w żaden kostium. To już by była lekka przesada. Nie musiałam też zakładać maski i wymyślać sobie śmieszniej ksywki. Byłam po prostu sobą. Samo moje nazwisko wystarczyło, żeby Istoty wiedziały kim jestem. To, plus odsłonięte znaki i powinny omijać mnie szerokim łukiem.

Poruszyłam się lekko siedząc w ławce i skrzywiłam się. Mięśnie nóg i ramion przeszył nieprzyjemny, ciągnący ból. Jak się okazało, dobra kondycja i treningi z pomponami to nic w porównaniu z treningami, które czekały na mnie w mojej nowej rodzinnej branży. Niedzielny trening – który tata nazwał rozgrzewką – okazał się niemal morderczy dla mojego ciała. Już wczoraj przyszło mi umierać na macie i błagać o wodę, zaś dziś... do tej pory nie wiem jak udało mi się zwlec z łóżka moje zwłoki i przywlec je do szkoły. Zwłaszcza, że przede mną jeszcze W-F. Na samą myśl musiałam zdusić w sobie jęk.

Istniała jeszcze nadzieja, że być może nasz trener uwierzy w moje wymówki o złym samopoczuciu i braku możliwości udziału w ćwiczeniach. W końcu na pewno wyglądałam równie źle jak się czułam – przynajmniej tak było rano, kiedy spoglądałam w lustro.

Ostrożnie, zerkając przy tym w stronę pana Connora przekładam jedną, ogromną kartkę w starej księdze. Zgadza się, nie słuchałam tematu lekcji. Miałam o wiele ciekawsze zajęcie. Specjalnie na tą okazję wybrałam też miejsce na samym tyle klasy, tak żeby uczniowie nie mogli się odwrócić i sprawdzić co robię. Kolejnym powodem tego było też to, że – jak się okazało już na pierwszej dzisiejszej lekcji – nie jestem już uprawniona do zajmowania środkowych miejsc, które należały do szkolnej elity. Za bardzo się tym jednak nie przejęłam. Podziękowałam sobie jedynie w duchu, że postanowiłam zabrać ze sobą jedną z ksiąg domowej biblioteki magicznej. 

Przecież wciąż miałam wiele braków jeśli chodziło o znajomość świata magicznego. Niby lubiłam te wszystkie filmy fantasy jak na przykład historia Pottera, czy tej trójki dzieci, które zabłądziły w szafie. Ale to przecież nie to samo. Tamto to jedynie filmy lub książki wymyślone przez ludzi z bujną wyobraźnią, a to była rzeczywistość, która nie była, aż tak kolorowa jak mogłoby się wydawać.

Dlatego też księgą, którą zabrałam była ta o Istotach. Musiałam się przecież dowiedzieć, z kim przyjdzie mi w przyszłości walczyć. Zerknęłam jeszcze raz w stronę nauczyciela, który z pasją rysował coś na tablicy. Coś co przypominało kulkę na nóżkach. Zdecydowanie pan Connor nie nadawał się na Picassa. Przesunęłam też wzrokiem po uczniach. Każde z nich było zajęte sobą: jedni rozmawiali szeptem ze swoimi sąsiadami, inni rysowali w zeszytach lub po książkach, a jeszcze inni rechotali pod nosem z talentu plastycznego mężczyzny, który nadal usiłował coś wytłumaczyć na swoim krzywym rysunku.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz