9. Córka marnotrawna wróciła

18 2 17
                                    

_____________________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

_____________________________________________

Mój oddech jest niespokojny. Wręcz dyszę jak wtedy po zrobieniu wszystkich okrążeń na WFie. Próbuję się uspokoić. Sprawić by mój oddech wrócił do normalności.

Ale nie potrafię.

Gdy tylko wydaje mi się, że już się uspokoiłam nagle przed oczami staje mi obraz Davida. Uśmiechniętego, w stroju motocyklowym na tle zielonej łąki. Davida, który zakłada kask. Davida, którego ciało przetacza się przez dach samochodu, który wbił się w jego motocykl.

W dodatku pojawiają się też słowa. Cały potok słów, który jeszcze przed chwilą słyszałam z jego ust i który teraz odbija mi się echem po mojej czaszce. Miła odmiana od bolesnych, kłujących, nieznajomych szeptów.

Wpatruję się tak w sufit.

Nic nie rozumiem.

Czy te wszystkie dziwne sytuacje włącznie ze snem są jakimś zbiegiem okoliczności? Czy to pierwsze oznaki mojego szaleństwa? Nie potrafię wytłumaczyć sobie tego racjonalnie. Ze wszystkich sił chcę zrzucić całą winę na zmęczenie. Ale już sama nie wiem czy to ma sens.

Przewracam się na lewy bok krzywiąc się przy tym, bo gdy tylko się poruszam moją głowę rozdziera kłujący ból. Z pomiędzy moich warg wydobywa się ciche jęknięcie. Kulę się na łóżku. Przelotnie zerkam na podświetlany cyferblat budzika stojącego tuż obok na szafce. Liczby są rozmazane i w pierwszej chwili nie potrafię rozróżnić poszczególnych kresek. Kiedy w końcu mi się to udaje, dostrzegam, że zegarek wskazuje piątą rano.

Ile spałam?

Zdecydowanieza krótko, ale coś głęboko mówi mi, że już nie zasnę. Nie zasłużyłam na więcejsnu i rozpocznę dzień właśnie teraz. Jakby w proteście przeciw całemu światubiorę poduszkę leżącą obok i kładę ją sobie na głowę licząc, że to coś pomoże.Ale jedyną pomocą w tym przypadku może być – chyba - tylko odcięcie dopływutlenu. 

Dlatego w końcu się poddaję. Odkładam poduszkę na bok i ostrożnie wstaję z łóżka.



Długa, gorąca kąpiel. To coś, czego teraz potrzebuję. Tak mi się przynajmniej wydawało i kiedy już leżę, zanurzona po samą szyję w parującej wodzie pokrytej białą pianą, mam już stu procentową pewność, że miałam rację. Moje mięśnie się rozluźniają. Zapominam o wcześniejszych zmartwieniach. O wszystkich objawach mojego szaleństwa, którym nie mogę zaprzeczyć. Z zadowoleniem spycham na dalszy plan rozmowę z rodzicami na temat wizyty u psychiatry, co wydaje się chyba nieuniknione.

Na nowo w mojej głowie pojawia się pokrzepiająca myśl, że to wszystko wina zmęczenia. Że moje życie stało się ostatnio za bardzo żywe, że nie miałam czasu właśnie na zwyczajne poleżenie w wannie i odprężenie się. Tak po prostu.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz