Całą drogę milczę. Siedzę na miejscu pasażera w czarnej BMW Killiana zaciskając usta w wąską kreskę i wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. Patrzę przy tym ciągle przed siebie, pomimo spojrzeń chłopaka, które na sobie czuję. Może zastanawia się czy ze mną wszystko w porządku. Czy może nie uderzyłam się w głowę i nie dostałam wstrząsu mózgu?
Ale nie.
Ze mną nie jest w porządku i nie ma to nic wspólnego z moim upadkiem. Było minęło. I co najważniejsze nie był on wcale istotny. A więc co było? Na pewno dwie pojawiające się znikąd postacie kobiet. Nie dające mi spokoju głosy, które potrafią wywołać okropny ból jakiego jeszcze nie dane było mi poznać – przynajmniej do teraz. Spotkanie z dziwnym facetem, które na samą myśl wywołuje we mnie niezrozumiały niepokój. A w tym wszystkim ON – Killian – chłopak pojawiający się znikąd w środku lasu, bo jak się okazuje mieszka obok. W dodatku SAM! Mając zaledwie siedemnaście lat. Czy on w ogóle miał już urodziny?
Wbijam paznokcie mocniej czując wzmagający się, piekący ból w okolicach w których dotykają one moich dłoni. Wiercę się nerwowo na fotelu, co tym bardziej przykuwa uwagę Killiana, który niespodziewanie zwalnia i wjeżdża na chodnik.
- Jesteśmy na miejscu. – Słychać w jego głosie pewnego rodzaju ulgę.
Wyglądam przez okno. Faktycznie stoimy przed moim domem. Co prawda po drugiej stronie drogi, ale jednak. Dziwne, że nie wjechał na podjazd. Nawet nie zwróciłam uwagi na to kiedy wjechaliśmy do miasta. A zwłaszcza nie zwróciłam uwagi na to, że wie gdzie mieszkam. Mrugam zagubiona, nadal próbując zebrać myśli, zupełnie jakby tamten palący ból zaburzył we mnie zdolność myślenia i pojmowania tego co się dzieje wokół.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? – Pytam w końcu jak zawsze głupio lekko zachrypniętym głosem.
- Zapamiętałem adres po tym jak robiłaś imprezę na rozpoczęcie lata przed wakacjami, cała szkoła o tym gadała, trudno było coś przegapić. – Wyjaśnia sensownie.
- No tak. – Szepczę bardziej do siebie niż do niego. – Powinnam ci oddać bluzę. – Zaczynam już nieco głośniej zerkając na siebie.
- Lepiej żeby twoi rodzice nie zauważyli, że ich córka wraca do domu w samych majtkach. – Śmieje się cicho. – Do tego bluza stwarza pozory normalności, zakrywa większość szkód jakich doświadczyłaś. Zawsze możesz powiedzieć, że dostałaś ją od Erica bo... bo było ci zimno.
No tak, z naszej dwójki najwyraźniej tylko on potrafi myśleć. Przytakuję lekko głową i z westchnieniem kładę dłoń na klamce. Zanim otwieram drzwi odwracam się jeszcze w stronę Killiana. Szybko jednak spuszczam wzrok widząc, że się we mnie wpatruje.
- Dziękuję. – Szepczę cicho. – Gdyby nie ty...
- Nie masz za co dziękować. Ktoś w końcu na pewno by cię usłyszał. Cieszę się jednak, że w pierwszej kolejności byłem to ja, a nie ten kto zabrał twoją spódnicę. – Teraz w jego głosie słyszę co prawda rozbawienie, ale i pewnego rodzaju troskę. Czyżby się martwił?
Podnoszę wzrok i nasze oczy się spotykają. Zamieram jak posąg wpatrując się w nie. Nie mogę, nie potrafię i przede wszystkim nie chcę odwrócić wzroku od jego pięknych, czarnych oczu, które odbijając światła latarni i innych samochodów – przejeżdżających obok – wyglądają jak rozgwieżdżone niebo. Killian uśmiecha się łobuzersko, co jeszcze bardziej pobudza iskrzenie jego oczu. W końcu kręci głową i z cichym śmiechem odwraca się w stronę przedniej szyby.
Trzepoczę pospiesznie powiekami jakbym wybudzała się z jakiegoś transu. Kręcę lekko głową i upewniając się, że nie mija nas żaden samochód otwieram drzwi.
CZYTASZ
Przepowiednia
Fantasy"Co jeśli twoje życie w ciągu jednej nocy wywróci się do góry nogami? Jeśli wszystko w co wierzyłaś rozpadnie się na kawałki uświadamiając cię, że żyłaś w błędzie? Właśnie mnie to spotkało, a ja zamierzałam wkroczyć w to z podniesioną głową." Atria...