11. Traciłam prawdziwą miłość

25 2 10
                                    

__________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

__________________________________

Są różne rodzaje relacji pomiędzy rodzeństwem. Niektórzy kłócą się o wszystko, za nic nie potrafią się ze sobą dogadać. Są też tacy, którzy mimo częstych kłótni skoczyliby za sobą w ogień. I jesteśmy też my: ja, Arctulus i Ariel. Potrafimy się kłócić, nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale też nie kryjemy tego, że jesteśmy dla siebie najważniejsi – przynajmniej tak było przed śmiercią Davida i mam nadzieję, że to znów powróci – trzej muszkieterowie. Być może ciężko będzie zapełnić lukę jaką w naszych szeregach pozostawił po sobie David, ale musimy spróbować. Nie możemy się rozpaść. Zwłaszcza, że wiem, iż nasz kuzyn by tego nie chciał.

Po szczerej rozmowie jaką odbyłam z Arctulusem w moim pokoju, kiedy już oboje się uspokoiliśmy, przetarliśmy łzy i odczekaliśmy chwilę żeby uniknąć zbędnych pytań, dołączyliśmy do reszty rodziny na dole.

Tańcząc, śmiejąc się i wygłupiając z całą moją rodziną zaczynam uważać, że są to moje najlepsze urodziny od bardzo dawna. Najlepsze pod wieloma względami. Po pierwsze, nie muszę udawać kogoś kim nie jestem. W pełni mogę być tą dawną Atrią, co nie tylko mi się podoba, widzę to bowiem w oczach każdego z nich. Cieszą się, że wróciłam, że przestałam ich odpychać. Po drugie, w końcu zburzyłam mury dzielące mnie i rodzinę. Zaakceptowałam fakt, że David umarł. Pogodziłam się z tym, wybaczyłam sama sobie, wybaczyłam całemu wszechświatu, że zabrał tak ważną dla mnie osobę. Po trzecie, zrozumiałam, że życie jest zbyt krótkie by udawać i odcinać się od prawdziwego szczęścia. Koniec z udawaniem. Ciekawe tylko jak zaakceptują to Eric i Elena oraz cały szkolny świat.

Tym jednak wolałam się nie przejmować, aż do poniedziałku.

Czuję jak Arctulus żartobliwie lekko mnie popycha żebym pogubiła kroki. 

- Boisz się, że przegrasz? - Śmieję się niwecząc jego niecny plan i nie wypadając z rytmu nawet na chwilę. Zerkam jedynie na liczbę punktów, przez co uśmiecham się jeszcze szerzej.

- No coś ty, ja ci przecież daję fory! – Woła chłopak.

Oboje śmiejemy się, na co Ariel przewraca oczami, patrząc to na nas to na postacie na ogromnym telewizorze.

- Arti za bardzo plączą ci się nogi. – Mówi młodsza siostra głosem znawcy.

- Oj ciicho! – Woła i w tym samym momencie sekwencja ruchów się kończy.

Zatrzymujemy się i spoglądam na chłopaka z szerokim uśmiechem na ustach. Lekko zasapany przewraca oczami i dołącza się do aplauzu rozpoczętego przez mamę i tatę. Staję na środku salonu tuż przed telewizorem i wykonuję parę głębokich ukłonów do mojej publiczności, wysyłam im buziaki i macham jak prawdziwa gwiazda:

- Dziękuję, dziękuję. Jesteście wspaniali. – Mówię śmiejąc się cicho.

- Teraz moja kolej! – Woła Ariel zrywając się na równe nogi z miękkiego dywanu i podbiegając na moje miejsce.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz