Rozdział 10

120 3 4
                                    


Siedziałem na schodach przeciw pożarowych jednej z starych kamienic w stroju Spider Mana jadłem churros i próbowałem dodzwonić się do Happy'ego . 

-Tu poczta głosowa abonent Happy Hogan  -powiedziała automatyczna sekretarka z dograniem głosu Hogana gdy padało jego imię.

-Hej Happy ,mój codzienny raport ,udaremniłem napad roweru , zostawiłem liścik dla właściciela -tu przerwałem by ugryźć kawałek churros -mmm-przemknąłem słodkiego palucha i kontynuowałem-jedna Meksykanka spytała mnie  o drogę była bardzo miła i dała mi churros -ponownie ugryzłem i z pełnymi ustami bułki -tak myślę że stać mnie na więcej ,no i byłem ciekaw kiedy kolejna misja -wziąłem głęboki wdech -no tak to odzwoń ,mówi Peter ... Parker -rozłączyłem się i popatrzyłem w dół na panoramę miasta z westchnieniem stwierdziłem-Po co mówiłem o churros- odłożyłem telefon obok siebie i zerknąłem na prawom dłoń która ukazała mi że posiadam niski poziom sieciowego. Oczywiście gdy chciałem wyjąc fiolkę w której normalnie znajduje się sieci by wymienić ją na nową wypadła mi z ręki  a ja sam spadłem z ramy schodów próbując złapać przedmiot , na szczęście złapałem ją w ostatniej chwili i nogami dzięki mocy przykleiłem się do ramy schodów. Wisząc pionowo schowałem fiolkę pod kostium. Wtedy ujrzałem coś nie typowego. Czterech mężczyzn w szarych kurtkach i z czarnymi torbami w rękach ,do pobliskiego banku.

-Jakiś napad wreszcie


*Perspektywa 3 osobowa 

Jeden z mężczyzn przecinał kosmiczną bronią bankomat a drugi go asekurował by nie zranił siebie , trzeci z włamywaczy przeglądał przez okno czy nikt ich nie obserwuje a szef całej bandy czekał na swoją kolej.

-Joł z takim sprzętem to za łatwe-odparł jeden z nich 

-mówiłem że się przyda -odpowiedział przecinając maszynę 

-Już Już!!! jazda !!!-krzykną szef bandy , wziął drugą broń w kształcie elipsy . Gdy odpalił broń wyszło  z niej jak by trzy czułki jak u ślimaka . Wycelował nią w bankomat , a niebieski promień bez problemu wyją przeciętą części bankomatu-o ho nieźle , zdążymy obrobić   jeszcze z pięć banków- mówiąc to jego wspólnicy zaczęli pakować do torby pieniądze z maszyny .


*Pov Peter Parker 

Wszedłem do banku jak gdyby nic zamykając drzwi i obserwowałem to co się dzieje , zastanawiałem się jak  to zacząć , byłem lekko zestresowany . OK Peter na to tyle czekałeś , pokaż że się nie boisz i nie robisz tego pierwszy raz . Zrób to na luzie . Oparłem rękę na metalowej części dziwi nonszalancko a drugą na biodrze . Odżegnałem by złoczyńcy nie zauważyli .

-Co tam? Pin wam nie wchodzi?-zapytałem , będę grać głupiego cwaniaka , to zazwyczaj działa . Automatycznie zwrócili na mnie swój wzrok . Nie mogłem odkryć kim sią gdyż posiadali maski Avengersów na twarzach  .Była to maska Tora , Halka , Kapitana i Iron Mana takie jakie można kupić w sklepach z kostiumami dla dzieci .

-O rany w jesteście Avengers  -Facet, co można stwierdzić po jego barczystej sylwetce , który miał maskę Iron Man odblokował swoją bron i wycelował we mnie .

-A co w tu robicie ?-udawałem nadal głupka , podnosząc lekko ręce na znak poddania poczekałem na odpowiednią chwile i strzeliłem pajęczą siecią w stronę broni  , ta chwyciła ją w swoje sidła , a ja zamachnąłem rękoma a broni wyleciała z jego ręki i uderzyła go tak mocno w głowę iż się trochę zatoczył do tyłu popychając swojego kumpla w masce Halka który upadł na  podłogę. Szybko zablokowałem cios człowieka w masce Kapitana  popychając go na reklamę która wisiała na ścianie   -Tor! Halk!-krzyknąłem , skoczyłem w górę przyklejając palce o sufit zamachnąłem się cały ciałem i uderzyłem nogami w klatkę piersiową Tora  , ten uderzył w ścianę - Miło was poznać -powiedziałem wisząc dalej na suficie , człowiek w masce Iron Mana wstał z podłogi i chciał uderzyć mnie prawym sierpowym , uniknąłem ciosu -Iron Man ! co ty robisz ? obrabiasz banki przecież jesteś miliarderem-złapałem za jego pięść  gdy ten wykurzony próbował znowu  mnie uderzyć i z dużą siłą odepchnąłem go na jego kumpla . Mężczyzna w masce Kapitana wziął w dłonie jakąś dziwną broń nigdy jej nie widziałem  wyglądała jak z nie tej planety , jak te które pokazywali w telewizji po wojnie z kosmitami . Próbowałem uciec od zasięgu broni ale ta złapała mnie niebieskim promieniem który sprawił że wisiałem w powietrzu i ledwo mogłem się ruszyć -O jak dziwnie -mój głos brzmiał jak robot albo jak zmodyfikowany głos przez komputer . Zostałem uderzony plecami o sufit a następnie stronę brzucha w podłogę z całej siły i tak parę razy , ok to bolało i to bardzo -Co to za ustrojstwo ?- myślałem na głos  - Nie jesteście prawdziwymi Avengersami - użyłem mocy przylepu co było ciężkie przez promień , jedną dłonią a w sumie jedynie czubkami palców przykleiłem się do podłogi by ponownie nie uderzył w sufit  , a drugą strzeliłem siecią w stolik którym zamachnąłem się i uderzyłem go w plecy z taką siłą że uderzanie popchnęło go na klęczki i upuścił broń. W pewnym momencie pozostała trójka zatokowała mnie  a ja zacząłem się bronić -Dobra panowie chyba musimy już kończyć jutro szkoła -mówiąc to nadal prowadzałem w nich ciosy . Ponownie  jeden z nich  wziął tą dziwną broń i chciał strzelić we mnie , na szczęściem tym razem byłem szybszy i strzeliłem w nią parę razy siecią i dzięki temu przykleiłem jego do ściany razem z włamywaczem tak że nie mógł się odkleić . Wskoczyłem do niego i próbowałem odkryć kto znajduje się za maską  -Skąd wy macie takie zabawki ?-usłyszałem jakiś hałas za sobą odwróciłem się i użąłem kolesia w masce Halka który celuje we mnie inną bronią co przedtem . Odskoczyłem jak najszybciej ten nie sądząc iż to posiada taką siłę nie muł jej za bardzo utrzymać i strzelał na oko ,a sam upadły razem z jego kumplami na podłogę  . Chciałem ocenić jakie są straty i czy ściana nie spadnie na nas i przez szybę ujrzałem iż sklep pana Donvera musiał dostać promieniem bo ten właśnie się palił . Z przerażeniem wybiegłem z banku i pobiegłem do palącego się sklepu , szukając czy ktoś nie jest w środku -Panie  Donver !!! Jest ty ktoś?!!!-krzyczałem . Na szczęście znalazłem go pod ladą trzymającego swojego kota . Szybko złapałem kota w dłoni a drugą przetrzymałem pana Donvera  . Szybko go wyprowadziłem z palącego budynku , ten ciężko dyszał i był przerażony . Tak szczerze  sam byłem przerażony . Przypominając sobie o włamywaczach zerknąłem na budynek banku i załamałem się . Już ich nie było - No bez jaj-słysząc syreny policji chciałem się oddalić , miałczenie przypomniało mi iż nadal trzymam kota oddałem kota właścicielowi -Kotek proszę -on ko wziąć na ręce i przytulił a ja pobiegłem szybko i wyrzuciłem sieć w powietrze by złapać latarnie a następnie wspiąć się na jakiś budynek. Muszę zadzwonić do Happy'ego i to jak najszybciej .



Mam nadzieje że spodoba wam się rozdział . Zachęcam do komutowania gwiazdki też mile widziane .  Miłego wieczory kochani.





I LOVE YOU 3000 / Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz