Rozdział ~24~Kocham cię

4.1K 220 175
                                    

Pow/Levi'ego

"Gówniara" - pomyślałem pierwszego dnia treningu i choć była młodsza o zaledwie kilka lat, była zwykłą płotką w porównaniu z moim doświadczeniem życiowym. Przez obietnicę daną jej ojcu kilkanaście lat wcześniej, próbowałem początkowo trzymać ją na dystans, lecz nie było to takie łatwe. Chciałem, by wstąpiła do mojego oddziału, mówiąc szczerze miałem taką nadzieję. Nie mogłem jednak być nachalny. Wybrała zwiadostwo, co poszło mi na rękę. Nie musiałem odwiedzać jej podczas służby, przy tym niepotrzebnie mijać bezużytecznych żołnierzy z oddziału stacjonarnego, a tego najmniej chciałem. Widok tchórzy przyprawiał mnie o dreszcze. Coś ciągnęło mnie do niej - najpewniej chęć do jej drażnienia. Nie mogłem się temu oprzeć. Widok jej zażenowania wymieszanego z zawstydzeniem wydawał mi się punktem zapalnym do dalszego kontynuowania. Kilkakrotnie sprawdzałem jej kondycję fizyczną jak i psychiczną. Prawdopodobnie uznawała mnie za pewnego rodzaju tyrana  - pasowało mi takie określenie. Dobre stosunki nie były moim pierwszorzędnym zadaniem, chodziło mi tylko o jej dobro. Była pod moją opieką, co skłaniało mnie do wyćwiczenia jej najlepiej jak umiałem. Nie było miejsca na przelewki i choć tłumaczyłem to sobie każdego dnia, mój męski instynkt odbierał nade mną kontrolę i czasami patrzyłem w miejsca, na które nie powinienem. Nigdy przywiązywanie się do ludzi nie przychodziło mi łatwo. Mimo to przez ten krótki okres czasu wydała mi się warta uwagi, którą podświadomie chciałem pogłębiać z każdym kolejnym dniem. Jednak nie przyjmowałem do wiadomości faktu, że randomowa osoba zamieszała w moim życiu więcej, niż jakakolwiek inna do tej pory. Z tego względu próbowałem ukrywać swoje prawdziwe uczucia. Nie mniej jednak z każdym następnym spotkaniem hamowałem się coraz trudniej i czułem nie małą złość, kiedy przebywała w pobliżu innych mężczyzn. Chciałem ją na wyłączność i nie obchodziły mnie konsekwencję. Jednakże fantazje nie umywają się do rzeczywistości i wmawiałem sobie, że jeśli nasza relacja potoczyłaby się na inne tory, nie miałbym odwagi przyznać się do niezrozumianych mi dotąd uczuć skrywanych do niej od chwili naszego pierwszego spotkania.


Pow/(imię)

Byłaś załamana nerwowo. "Tykająca bomba", która w każdym momencie mogła eksplodować. Na swojej drodze spotkałaś Jean'a, który nieudolnie próbował cię zaptrzymać.

- (Imię?). Czemu mnie nie słuchasz? Możesz się zatrzymać? - Chwycił Twoją dłoń, ale ją odtrąciłaś.

- Pierdol się Jean, nie mam czasu. - Szłaś dalej, ale zablokował ci przejście. Czy wszyscy muszą mi wchodzić w drogę? Nie mogą się odwalić i zapomnieć o mnie na ten jeden dzień, ostatni?

- Zależy mi Tobie (imię )... - Chciało ci się śmiać i płakać jednocześnie. Naprawdę czuł do mnie coś od jakiegoś czasu, a ja głupio pozwalałam mu sądzić, że pozwolę mu się zbliżyć. Że też nie zauważyłam tego wcześniej.. Zaśmiałaś się, na co trochę się speszył.

- Jean naprawde? Przez ten cały cholerny czas czułeś coś do mnie, choć miałam cię w dupie i wykorzystywałam cię do swoich celów? Nie masz innych rzeczy do roboty? Gdybyś wiedział, Marco czuje coś do ciebie, a ty kompletnie nie miałeś o ty zielonego pojęcia i miałeś go gdzieś, uganiając się za mną. Dorośnij... -  Zostawiłaś go samego w holu. Czułaś jego wzrok przeszywający cię przez okno pokoju.

Chyba za mocno go potraktowałam. Powinnam pożegnać się z nim w inny sposób, przecież tyle miałam z nim przyjemnych sytuacji. Z drugiej strony po tym co usłyszał, raczej nie pójdzie moim śladem i nie powstrzyma mnie przed moją decyzją.

Szłaś w stronę lasku, znajdującego się niedaleko twojego korpusu. W dłoni trzymałaś metrową linę, którą znalałaś ot tak przypadkiem przy wyjściu z budynku, jakby los sam podsuwał ci najlepszą możliwą w tym momencie opcję. Przyjrzałaś się rosnącemu tam drzewu, na którym kilka tygodni temu rozmawiałaś z Levi'm. Wydawało ci się najodpowiedniejsze. Wdrapałaś się na całkiem dużą odległość, by przez chwilową chęć do życia nie zrezygnować z domniemanego celu. Spojrzałaś ostatni raz na krajobraz, który dzieliłaś z kapitanem. W głowie pojawiły ci się wątpliwości i głupie wymysły jakby to źle pojęłaś bruneta i podejmujesz złą decyzję. Zebrały ci się łzy w oczach. Zawsze nie umiałaś zapanować nad emocjami, pokazywałaś to niejednokrotnie. Miałaś już dość wszystkiego, odcięłaś umysł i wiążąc słupeł, rozmyslałaś nad tym, jak cudowne będzie spotkanie się z rodziną po raz kolejny.

Levi x Reader ~ Kim dla ciebie jestem? ~ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz