Rozdział ~5~

5.4K 247 308
                                    

 Było już po jedenastej w nocy, gdy Ty z kapitanem wracaliście do pozostałych kadetów. 

Chmury, które przed chwilą przelewały się przez całe niebo, znikły i zastąpił je widok miliona białych, malutkich światełek. Wpatrywałaś się w nie jak zahipnotyzowana. Gdybyś mogła, robiłabyś to na okrągło. 

Kącikiem oka zobaczyłaś, jak para szarawych oczu wpatruje się w twoją osobę. Nie wiedząc czemu, zawstydziłaś się, lecz nie było tego po tobie poznać.                                    

-Kapitanie? Gdzie mnie pan konkretnie zaniesie?- Może to było dziwne, ale nie chciałaś iść do swojego pokoju. W tym stanie, kapitan nie pozwoliłby iść ci samej....chyba, a reakcja dziewczyn z pokoju, na niosącego mnie przyszłego przyłożonego, była by dość jednogłośna i dwuznaczna.    

-Jak mówiłem. Zaniosę cię do mojego pokoju. Muszę cię opatrzeć, a w twoim pokoju byłoby zbyt tłoczno.- 

"A, Coś o tym mówił.....agh!....Moja głowa...Musiałam mocno uderzyć w tą ścianę...."

 Wchodząc do środka, skierowaliście się w stronę pokoi dowódców. Szliście przez długi korytarz, na którym końcu znajdowały się drewniane drzwi. 

Kiedy je otwierał, mogłaś zobaczyć całkiem duże pomieszczenie, wypełnione z jednej strony książkami i ważnymi dokumentami, a z drugiej otwartą przestrzeń, z nie dużą kanapą. Na końcu pokoju były jeszcze jedne drzwi. Najprawdopodobniej do sypialni. Stałaś się przez chwilę zirytowana. 

Ty i reszta twoich towarzyszy musieliście się "kisić" w malutkich pokoikach, przy czym ich pokoje były kilkakrotnie większe. Gdy wyładowywałaś w myślach swoją frustrację na wszystko co żyje, kapitan położył cię na kanapie i poszedł po opatrunki. 

Miałaś chwilę na poobserwowanie trochę jego pokoju. Zauważyłaś, że miał wyjątkowo czysto, jak na bardzo zajętego człowieka. Wszystko poukładane i posegregowane na swoim miejscu. Lubiłaś utrzymywać porządek, ale do pedantki było ci daleko. 

Levi ukląkł i zabrał się do roboty. Najpierw zajął się raną na nodze. Wyczyścił i posmarował ją maścią, po czym zabandażował. Gdy skończył, zaczął czyścić niewielkie skaleczenia w okolicach ramion. Robił to szybko, ale i dokładnie i delikatnie. Miał bardzo jasną cerę, co kontrastowało z jego czarnymi włosami. Gdy mu się tak przyglądałaś, nie widziałaś żadnego grymasu na jego twarzy. Wydawał się całkiem miły, choć przez te jedną chwilę. Jest moim przyszłym przełożonym, a przełożony powinien dbać o swojego żołnierza...prawda?

 -Kiedy uderzyłaś się w głowę?-Wyprostowałaś się na dźwięk jego głosu. 

- Ten ostatni z nich popchnął mnie tak mocno, że wpadłam na ścianę.- Wspominałaś to nie miłe zdarzenie, masując skroń głowy. 

-Krwawisz- Mówiąc to, odchylił mały kosmyk twoich (k/w) włosów za ucho i zbliżył się do ciebie. Siedziałaś z twarzą całą czerwoną ze zawstydzenia. Płatek ucha był jednym, z twoich słabych punktów i dotykanie go przez Levi'ego, wywołało u ciebie dziwne uczucia. Pech chciał, że kapitan to zauważył. 

- (imię)?Nic ci nie jest? Jesteś cała czerwona.-
 -J-Ja? Nie przejmuj się tym. Po prostu trochę mi ciepło...- Upewniając się, dotknął dłonią twojego czoła, by sprawdzić, czy aby na pewno nie masz gorączki. -O..zdawało mi się.-

W/Levi

 "Arhh.....Ta dziewczyna. Nie minęło nawet kilka dni, a ona już wpakowała się w jakieś kłopoty. Jeśli będzie sprawiała problemy w tym tempie, będę musiał ją zdyscyplinować. Potrzebuję więcej walki wręcz, na co powinienem znaleźć dla niej czas. Czyszcząc jej rany, zerknąłeś przypadkiem na jej twarz. Miała bladą i nieskazitelną cerę. Jej (k/o) oczy były dość urokliwe w świetle zapalonych świec. Spojrzałeś trochę niżej. Zauważyłeś, że miała spierzchnięte usta. "Pewnie od tego zimna". Kończąc, przypomniałeś sobie o przeciętej bluzce. Mężczyzna przeciął ją dokładnie w linii prostej, odsłaniając niektóre miejsca, ( *^*) lecz peleryna zakrywała większość. Spoglądając w to miejsce, zamyśliłeś się przez moment. 

 -Kapitanie? Wszystko w porządku?- Oderwałeś się od namysłu. Pamiętałeś, gdzie patrzyłeś i obawiałeś się, że dziewczyna źle to odbierze. Spotkaliście się wzrokiem. (Imię) nie wyglądała na zawstydzoną, ale ty mogłeś wręcz przeciwnie. - Powinnaś zmienić bluzkę. Raczej nie powinnaś wracać w takim stanie do pokoju.- 

Mówiąc to, zauważyłeś, że naciągnęła pelerynę jeszcze bardziej niż wcześniej. Wstałeś i postanowiłeś pożyczyć jej jedną ze swoich koszul.

W/(imię)

-Wstań.- Levi podszedł do szafy i zaczął czegoś szukać. Zrobiłaś co kazał. Wyjął z szafy jedną z białych koszul i ci ją wręczył. 

- Przebierz się tutaj.- Stałaś koło niego trochę zmieszana. -Ale tutaj..?- To miała być tylko zmiana bluzki, ale nie miałaś ochoty tego robić, a zwłaszcza przed nim. 

-Po prostu się przebierz. Nie jestem jakimś zboczeńcem, jeśli to cię pocieszy.- 

Podczas, gdy Levi układał leki na swoje miejsca, ty postanowiłaś szybko zmienić odzież. Tkanina sama w sobie była miła w dotyku. Koszula była trochę zbyt luźna, ale z przymrużeniem oka, wyglądałaś dobrze. 

-Skończyłam. Dziękuję panu za pomoc. Jeśli kapitan pozwoli, to będę już wychodzić.- Gdy chwytałaś już metalową klamkę, zatrzymał cię głos Leviego. 

-Wiesz już gdzie chcesz dołączyć?-  

-Tak.- -O, Dobrze więc.- Chwyciłaś klamkę, otworzyłaś drzwi i wyszłaś. Szłaś korytarzem prowadzącym do twojego pokoju. Nadal myślałaś nad tym, czy aby na pewno dobrze wybierasz. Nie zaśmiecając sobie głowy niepotrzebnymi myślami, weszłaś do pokoju.

***(☞゚∀゚)☞***

Dziś jest dzień, w którym wybierzesz swoją nową drogę w życiu. Rozstawieni, staliście na głównym placu w 6 rzędów. Tłumaczyli wam, że 10 najlepszych kadetów otrzymało możliwość wstąpienia do oddziału Żandarmerii i może z tego skorzystać. Został jeszcze oddział Stacjonarny i Zwiadowczy. Wciskali wam to do głowy prawie każdego dnia. 

Zaczęli od przeczytania nazwisk osób, które miały możliwość wstąpienia, w tym i mojego. Co cię zdziwiło, tylko mała część postanowiła tam dołączyć. Była to najbezpieczniejsza strefa, w samym środku, broniąc króla od (nikłego) niebezpieczeństwa. Przyszła pora i na pozostałe oddziały. Ci, którzy mieli odłączyć się od przydzielonego rzędu, byli tymi, którzy postanowili dołączyć do Stacjonarki, a pozostali do Zwiadowców. Ludzie nie zastanawiali się szybko i szybkim krokiem odłączali się od mniejszości, która pozostała zostać na środku. 

Przycisnęła Cię presja, która była ogromna, lecz wiedziałaś, że postanowiłaś kierować się prośbą ojca i nie patrząc na prawdopodobieństwo szybkiej, lecz też powolnej śmierci w paszczy jakiegoś tytana, okiełznałaś strach i pozostałaś na miejscu. 

Gdy tłok ludzi zniknął, zobaczyłaś znajome twarze. Eren, jak i jego przyjaciele, pozostali na swoich miejscu. Pozostała tylko niewielka grupka ludzi, którzy nie odstąpili miejsca albo z powodu głupoty, albo z gniewu. Nie byłaś żadną z tych osób.

 "Dołączyłam do Zwiadowców, by pomścić rodzinę, jedynych których kochałam i którzy mnie kochali. Nie mam nikogo, dla kogo bym dbała o swoje życie, więc jest mi to wszystko jedno. Może wszystko się ułoży. Na razie mam tylko wkurzającego mnie kapitana i nie dawno poznanych kolegów z fachu. Wybrałam i już nie mogę się wycofać.                                                           

Jestem (i/n). Żołnierz oddziału zwiadowczego.

                                                        Jesteś ze mnie dumny?....Tato?"



Krótki rozdział i sorka za to, ale chciałam to szybko dodać ;) Piąty rozdział, a ty dopiero wiesz, że jesteś zwiadowcą....... *klaskanie dla swojego talentu do przedłużania rozdziałów *-* *  Będę dodawała, kiedy przypłynie do mnie fala weny.....(powiedzmy, że mieszkam na pustyni). Przynajmniej 1 rozdział w tygodniu powinien się ukazać :^. Jak ktoś to w ogóle przeczytał, to jestem mu wdzięczna ;-; :1 No to do następnego rozdziału ;) 

Ps. Napiszcie, czy mam zmienić wersje mojego pisania(czyli z os.3 na os.1), czy jednak nie. Chcę, żeby wam się to przyjemnie czytało i dlatego się pytam :3





Levi x Reader ~ Kim dla ciebie jestem? ~ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz