Rozdział ~10~

4.6K 235 303
                                    

 Dni mijały nieubłaganie szybko. Spędziłaś je albo ze znajomymi, albo pomagając Levi'emu w papierach....oczywiście, bo musiałaś. Wyznaczył Cie do tego kilka dni temu. Powiedział, że i tak nie masz nic do roboty i do czegoś w końcu się przydasz. Byłaś mówiąc zwięźlej jego pomocnicą. Czasami nie dawał ci spokoju fakt, że spędza praktycznie całe noce nad papierkową robotą. Pomyślałaś, że kiedy mu pomożesz, to porządnie się wyśpi i może nie będzie się zachowywał jak baba podczas okresu...

Już jutro miałaś pojechać poza granice mur. Postanowiłaś nie psuć sobie wolnego dnia i cieszyć się tym wieczorem. Razem z Sashą obserwowałaś z okna jak Jean razem z Connie'im dokuczają biednemu Oluo. Pochłonięty ćwiczeniem głosu, który mógł mu w chociaż mały sposób pomóc w upodobnieniu się do Kapitana Levi'ego, gadał do konia stojącego naprzeciwko niego. Po jego zachowaniu widać było, że nie chciał w tym uczestniczyć. Jean podszedł blisko niego i gdy nie patrzył, związał mu sznurówki w pętle. 

-Hymhhmhym......Zamknąć się bachory!- 

W jego głosie słychać było pasje....naprawdę... Gdy chciał gwałtownie poruszyć nogą, stracił równowagę i przewrócił się na błoto. Chłopaki wraz z nami wybuchnęli śmiechem. -(imię) Patrz tam.-

Wskazała zamazaną postać niedaleko stadniny. Był to Levi. Ogarnęło go zażenowanie, kiedy zobaczył Oluo całego z błota. -Oluo. Co ty odpierdalasz?- Zapytał bez ogródek. Gdy go spostrzegł, cały stał się czerwony. Coś tam bełkotał. Próbując wstać, oparł się o furtkę od zagrody konia. Nagle gwałtownie wrzasnął. 

Nie wiedzieliśmy co się stało. Po chwili zobaczyliśmy, że koń w zemście za zmarnowane minuty, począł jeść jego włosy. -Oi. Jeśli chcesz go tym karmić to pierwsze je umyj. Dostaliście głupawki widząc Oluo z Levi'm, którzy próbowali zniechęcić konia od dalszego delektowania się jego włosami. Po kilku chwilach udało się, ale została mu wielka dziura na głowie. Wiedziałaś, że będzie wyśmiewany przez następujące miesiące, ale należało mu się. 

Zasnęłaś z Sashą kilka godzin później. Wiedziałyście, że musicie być wypoczęte. Wstałyście o godzinie 6:30, by osiodłać konia i przygotować najważniejsze rzeczy. Byłaś dziś wyjątkowo wyspana. Korpus miał czas na posiłek o równej 7:00. Idąc korytarzem do stołówki natknęłaś się na kilka osób. Byli to Reiner i Bertholdt o ile się nie myliłaś. Wyglądali na nieco starszych od pozostałych. Zauważyłaś, że wolą się trzymać na poboczu, ale nie zwróciło to na tobie tak wielkiego zainteresowania. Jadłaś swoje śniadanie przy dźwiękach kolejnej kłótni rozpoczętej przez Jean'a. Chyba poszło o jakąś dziewczyne czy coś... 

-Nie odzywaj się do mnie koniomordy!- większość ukradkiem podśmiechiwała się w uboczu. Chłopak się nastroszył i uderzył pięścią w twarz Erena. Ty tylko się przyglądałaś bezsensownej bójkę. Po chwili weszło dowództwo, by poinformować o zbiórce. 10 minut później wszyscy wybrani kadeci (w tym ty)  szykowali się do opuszczenia schronienia.  Pokazali nam rozmieszczenie koni i osoby, z którymi będziemy wspólnie jeździć.

"Levi naprawdę dotrzymał słowa." Pomyślałaś. Plan był obmyślony tak, byś znajdowała się jak najbliżej niego, choć nie w samym środku. Nie byłaś tak doświadczona. Popatrzyłaś na wszystkich uważnie. Niektórych oczywiście nie znałaś, lecz mogłaś ich już nigdy nie zobaczyć. Jechałaś razem z Petrą i jeszcze jednym chłopakiem. 

W jednym momencie brama się otworzyła i mogliśmy szybko ulotnić się z dala od bram. -(imię).- Obróciłaś się w swoje lewo. To był kapitan Levi. Z każdą sekundą oddalaliście się od siebie wzajemnie. -Uważaj..- Spojrzał na Ciebie z małą nutką zmartwienia. Nie mógł jechać razem z Tobą. Choć znał Cie tylko kilka tygodni, był tym bardzo przejęty. -Mym.- Tylko mu przytaknęłaś. Tylko tyle mogłaś z siebie wydusić. 

Levi x Reader ~ Kim dla ciebie jestem? ~ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz