Rozdział ~1~

13.9K 419 625
                                    

Jesteś (i/n) i pochodzisz z dyskryktu Shiganshina, tego samego, w którym mieszkali Eren, Mikasa i Amin, lecz przez bycie dość cichą osobą, poznanie ich bliżej w czasie dzieciństwa, było dla ciebie niemożliwe. Twoim jednym, z niewielu marzeń było wstąpienie do oddziału zwiadowców.

Jednym z powodów tej decyzji, był twój Ojciec. Podczas ataku na mur przez kolosalnego tytana, w mieście wybuchło zamieszanie. Tytani zaczeli wpadać do miasta i z żądzą zabijać napotkane przez siebie osoby. Gdy ty z twoim tatą uciekaliście z domu, niespodziewanie ręka jednego z tytanów złapała twojego ojca, po czym zaczęła go miażdżyć. Choć była to jedna chwila, do tej pory czułaś ten sam wzrok ojca proszącego cię o pomoc. Nie mogłaś mu pomóc w żaden sposób.

Jego krew rozbryzgała się na wszystkie możliwe strony. Stałaś nieruchomo dopiero do chwili, gdy tytan zjadł jego szczątki, po czym spojrzał na ciebie beznamiętnym spojrzeniem. Odwróciłaś się, uciekając przed siebie. Dostałaś się do łodzi i jako jednej z niewielu, udało ci się przetrwać. 

Do dziś wspominasz oziębło ten dzień. Twoja matka i młodsza siostra też zgineły, zostały zamordowane w taki sam sposób, jak spotkało to twego ojca. Nie miałaś ustabilizowanej psychiki po tym zdarzeniu.Nie raz chciałaś po prostu skończyć ze swoim życiem, lecz uczucie złośći było silniejsze, złośći za to, że tytani zniszczyli ci rodzinę....wiele rodzin...że w ogóle istnieli.

Wstąpiłaś beż żadnego przemyślenia do oddziału zwiadowców. Chciałaś pomścić swoją rodzinę, nawet gdyby oznaczało to twoja śmierć.

Na początku były testy próbne, które decydowały o przyjęciu do służby. Zastanawiałaś się nad słowami ojca, które wypowiedział dzień przed śmiercią.

"Levi Ackermann, zapewne go znasz. Powiedzmy, że ma u mnie spory dług, który powinien wypełnić, w chwili, gdy nie będę mógł cię chronić w pojedynkę"....o co mu wtedy chodziło? Nie myślałaś nad tym zbyt długo, gdyż prosili was, by wstąpić w szereg. Byłaś zdziwiona tak wielką ilością chętnych. Myślałaś, że tchórzostwo jest często spotykane u ludzi w tak młodym wieku, gdyż boją się o swoją przyszłość. Dla ciebie było to wszystko jedno.

W oddali, na wielkim piedestale, stali ludzie wysokiej rangi. Zauważyłaś wzrok jednego z nich. Był to mężczyzna przeciętnego wzrostu o kruczo czarnych, prostych, krótko wystylizowanych włosach i żelaznym spojrzeniu. Nie zwracałabyś uwagi, gdyby nie fakt, iż owy ktoś, przyglądał ci się od rozpoczęcia. 

Spojrzałaś na niego, lecz szybko urwałaś kontakt wzrokowy i uważnie słuchałaś.
- Dzisiejszy plan składa się tylko z  toru sprawnościowego na czas. Ruchy! -

"Jej cudownie." Pomyślałaś sarkastycznie i ruszyłaś za żołnierzem. Tor znajdował w lasku, nie daleko głównego korpusu zwiadowczego. Ludzie ustawiali się w dwa rzędy i każdy z nich czekał na gwizd oznaczający start. Zauważyłaś tam Eren'a, Mikasa'e, a za nimi Armin'a. Byłaś dość zaskoczona, lecz nie rozpraszałaś się i czekałaś na swoją kolej. Gdy osoba przed tobą skończyła, nadeszła pora na ciebie. Przygotowałaś się. 

*gwizd* 

Sprawnie wspiełaś się na drzewo. Tor był zrobiony na drzewach. Posługując się lianami zwisającymi z drzew, musieliście dostać się do określonego punktu. Twoje umiejętności zdobyte podczas zabawy z siostrą, nie poszły w las...dosłownie.Byłaś bardzo płynna w swych ruchach i nie zauważyłaś nawet, gdy wyprzedziłaś osoby zaczynające długo przed tobą. Puściłaś ostatnią lianę, po czym skoczyłaś na wyznaczony cel. 

Byłaś bardzo zdenerwowana wynikiem. Gdy schodziłaś z drzewa, twoje oczy przylgnęły do kogoś....znowu. Mężczyzna o panicznie niepokojącym spojrzeniu, wpatrywał się w ciebie dalej bez żadnej krępacji. Jego mimijka twarzy nie ulegała zmianie, co cię trochę przestraszyło. 

- Zbok jakiś.....-  Powiedziałaś pod nosem, uśmiechając się do siebie.

Jeśli dobrze kojarzyłaś, to kapitan Levi. Jego wzrok wydawał się beznamiętny. Za to jego brwi nie przestawały się ruszać, albo z irytacji, albo z zaskoczenia, czy niepokoju. 

Wszyscy kadeci skończyli, a na ogromnej tablicy zawisła punktacja. Szukałaś swego miejsca na końcowych miejscach tabeli. Nie było cię.

"Czyżby tak fatalnie mi poszło, że nie zostałam zapisana nawet na tablicy?"
Od niechcenia spojrzałaś na coraz wyższe miejsca. Zszokowałeś się, gdy twoje imię było napisane na 2 miejscu w tabeli. 

- Co... .- Powiedziałaś zaskoczona, nie za głośnym tonem. Kilka osób zwróciło na ciebie uwagę. Poczułaś się doceniona ten jeden raz w życiu. Gdy wszyscy już odeszli od tablicy, postanowiłaś wrócić do domu.

 Mieszkałaś na strychu domu jednej z mieszkanek. Była to przemiła starsza pani, która użyczyła mi miejsca pod warunkiem pomagania jej w obowiązkach.Przechodząc przez główne drzwi, usłyszałaś czyiś męski głos. 

- Oi!Czekaj na chwile.- Odwróciłaś się, po czym zobaczyłaś kapitana w pełnej okazałości. Po pierwszym zerknięciu na niego z bliska, dostrzegłaś, że jest bardzo dobrze zbudowany, pomimo jego małej postury. Stanął bliżej ciebie. Poczułaś się lekko nieswojo,  lecz nic nie zrobiłaś.
- Tak?- Odpowiedziałaś miło i dojrzale w tym samym czasie.

-Powinienem wytłumaczyć ci kilka rzeczy dotyczących służby. Dziesięć najlepszych ludzi ma zagwarantowane miejsce w korpusie żandarmerii, łącznie z tobą.- 

Gdy mówił, był oparty łokciem o ścianę, co sprawiało, że jego mięśnie wydawały się bardziej napięte. Może twoje koleżanki, miały by krwotok z nosa na ten widok, ale nie ty. Nie byłaś zainteresowana mężczyznami, jeszcze nie. 

Mówił spokojnym głębokim tonem. Myślałaś, że jego głos jest bardziej ochrypły.

- Zbiórka zaczyna się o 5:30 rano. Od tego momentu powinnaś mieszkać w naszym korpusie, więc w wolnym czasie zabierz swoje rzeczy i się tam wprowadź. Co do ubioru, odbierzesz go przed zbiórką. Jakieś pytania? - Spytał tym swoim monotonnym głosem.  

- Ymm...Nie..Dziękuję za poinformowanie mnie. - Uśmiechnęłaś się tak szczerze, jak tylko umiałaś.

 Widać było w zachowaniu Leviego, że twoja odpowiedz trochę go zaskoczyła. Miał miększe spojrzenie, a jego usta minimalnie się otworzyły, lecz potrwało to tylko chwilę

- Nie dziw się. To moja praca. -Kończąc tą wypowiedz, wrócił do swojej typowej mimijki twarzy. 

-Kapralu, Masz coś jeszcze mi do przekazania? - Spytałaś.
- Nie, możesz już iść . -

Podziękowałaś, po czym wyszłaś. Poczułaś jego wzrok odprowadzającego cię do drzwi. 

"To było niezręczne.."
Westchnełaś do siebie, w trakcie drogi do domu.

 
***
- Będę cię odwiedzać!- Uśmiechnęłaś się do staruszki, pocałowałaś ją w czoło i powolnym krokiem kierowałaś się do swojego przyszłego lokum zamieszkania.
- Odwiedzaj mnie! Pamiętaj, żeby przyprowadzić jakiegoś przystojniaka.-
" Co jak co, ale pierdoły zawsze zawracają jej głowę. " Dla świętego spokoju pokiwałaś jej głową w wyrazie aprobaty.

- Z pewnością Maria....z pewnością...

***
Początek drętwy i dalej nie mogę uwierzyć, że ktoś przed poprawką jak i po dalej to czyta. Dziękuję za czas poświęcony na czytaniu moim wypocin. 
***

Levi x Reader ~ Kim dla ciebie jestem? ~ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz