Były mistrz i były uczeń wpatrywali się w siebie nawzajem, niezdolni wykrztusić słowa.
Parę sekund — w porządku. Trochę się nie widzieli.
Paręnaście sekund — skoro muszą... ostatecznie rozstali się w dość burzliwy sposób.
Parędziesiąt. Okej, starczy tego dobrego. Zaczynał się czuć niekomfortowo.
Maul chrząknął.
Zgodnie z jego oczekiwaniami, dwójka natychmiast przestała się na siebie gapić. Anakin przeniósł wzrok na Maula. Pod wpływem tego spojrzenia Zabrak zwątpił, czy aby na pewno był to dobry pomysł. Mina Wybrańca nie pozostawiała wiele wątpliwości à propos tego, co myślał o byłym Sithcie.
Ale jedną z jego najważniejszych dewiz, zaczerpniętą od hazardzistów, ale skuteczną niemal w każdym aspekcie życia, było to, by robić dobrą minę do złej gry, oraz blefować tylko wtedy, gdy druga strona nie mogła z całą pewnością ustalić, czy na pewno to robi.
Dlatego Maul dalej stał wyprostowany i pewny siebie, ignorując nieprzyjemne uczucie dyskomfortu, gdy były Jedi wywiercał mu wzrokiem przysłowiową dziurę w brzuchu. Na wszelki wypadek wzmocnił bariery wokół swojego umysłu.
— Być może — zaczął, stawiając dwa kroki naprzód. Cały czas pozostał czujny i skupiony; instynktownie w każdej chwili spodziewał się ataku. — powinniśmy porozmawiać.
— A ten co tutaj robi? — fuknął Skywalker. Zaraz jednak uświadomił sobie, że właściwie podobne pytanie powinien zadać Ahsoce, i że jedno może być połączone z drugim. Poczuł się głupio.
— To znaczy... co ty tutaj robisz? Co robisz z nim? To jest, co on robi z tobą? Tu?Anakin mentalnie plasnął ręką w czoło, oczami wyobraźni widząc równocześnie Obi-Wana, który kręciłby głową zastanawiając się, czy jest bardziej rozbawiony czy zażenowany zachowaniem swojego padawana.
Dlaczego nie potrafił normalnie z nią porozmawiać? Wyczuwał niewidzialną ścianę, którą obmurowała się Ahsoka, ale podświadomie wiedział, że to nie podniesiona garda dookoła jej umysłu była przyczyną ich nieporozumienia.
W powietrzu wisiało po prostu zbyt wiele niewypowiedzianych słów i oskarżeń. Atmosfera była tak ciężka, że mógł jej niemal dotknąć palcami i właśnie to było źródłem napięcia.
W głębi serca Anakin od lat pragnął, żeby Ahsoka go odwiedziła i bolało go, że ich pierwsze spotkanie musiało wyglądać w ten sposób.
Obi-Wana widywał regularnie. Fakt, Kenobi nie był z początku zachwycony decyzją byłego protegowanego, ale pogodził się z nią i uszanował. Mistrz Jedi odwiedzał jego i Padmé tak często, jak tylko pozwalały mu na to obowiązki. Zawsze przy tym troszczył się o drobne upominki do Luke'a i Leii, za co dzieciaki niewątpliwie go uwielbiały. Chyba i Obi-Wanowi przypadła do gustu rola wujka dobrodzieja, bo nieustannie z uśmiechem słuchał dzieci, Luke'a uczył szermierki, a Leii pozwalał nawet zaplatać sobie warkoczyki na bujnej, rudawej czuprynie.
Dzieciaki nigdy nie poznały Ahsoki. Nie miały okazji. Ostatni raz widział się z nią niespełna dziesięć lat temu, zaledwie parę dni po narodzeniu bliźniaków. Spotkał się z nią równo trzy razy od jej odejścia z Zakonu — przed jej odlotem na Mandalorę, podczas incydentu w biurze Kanclerza oraz... oraz wtedy, kiedy to on zdecydował się odejść.
Anakin nabrał powietrza w usta i głośno je wypuścił. Otworzył szerzej drzwi.
— Wejdź — zaproponował. Tano zmieszała się, niepewna, czy powinna przyjąć ofertę, czy też ją odrzucić.
CZYTASZ
Jeśli zostanę... || Star Wars
FanfictionNieoczekiwany i skutecznie utajniony sojusz uratował Galaktykę. Zakon Jedi zażegnał kryzys skrytego Lorda Sithów, który podstępem i kłamstwem próbował zapanować nad całą Republiką i w najmniej spodziewanym momencie wbić nóż w plecy strażników pokoju...