578 44 170
                                    

Togrutanka wzięła głęboki wdech i odchyliła się na krześle, przyjmując zamyślony wyraz twarzy.

— Powtórzyła się dwukrotnie? — upewniła się. Widząc potakujące skinienie jej towarzysza westchnęła, odchyliła się jeszcze bardziej i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Przymknęła oczy. Wiedział, że intensywnie myśli nad rozwiązaniem, więc nie śmiał jej przerywać. Zamiast tego skupił się na obserwacji klientów dookoła nich.

Ich standardowy stolik był tym razem zajęty, więc byli zmuszeni przesiąść się w gdzieś indziej. Akurat tego dnia panował nieznośny tłok. Z trudem znaleźli wolne miejsce, a i ono było otoczone nieproszonymi słuchaczami ze wszystkich stron. W innych okolicznościach tłum mógłby im sprzyjać; zgubić szpiegów, zdezorientować gapiów i wtopić się w ludzką masę. Tym razem jednak tylko utrudniał rozmowę: naokoło roiło się od ciekawskich par uszu, a nawet z użyciem Mocy nie można było bezpiecznie porozmawiać bez zachowania pewnych środków ostrożności.

Maul potarł dłonią twarz, przecierając zmęczone oczy. Nie miał na sobie kaptura, a jedynie czarne szaty, które na pierwszy rzut oka mogły identyfikować go z Zakonem Jedi — oczywiście tylko dla osób niezorientowanych w temacie użytkowników Mocy, ale do takich właśnie zaliczała się większość klienteli w Podziemiach. Cóż za ironia, że to jego brali za Jedi — kiedy to Ahsoka, odziana w wypłowiałe ponczo zakrywające strój i emblematy stosowne dla członka Wysokiej Rady Jedi tak naprawdę do nich należała. Zabawne, bo nie chciała zostać zidentyfikowana w takim miejscu, by nie psuć reputacji Zakonu, tymczasem on nieświadomie robił coś zupełnie odwrotnego. Na tę myśl uśmiechnął się krzywo. Nieszczególnie mu to przeszkadzało.

— Co cię tak rozbawiło? — zapytała, marszcząc przy tym czoło. Nawet nie zauważył, kiedy otworzyła oczy.

— Nic ważnego — odpowiedział, choć w jego oczach błyskały iskierki rozbawienia. Rzadki widok. Po chwili jednak spoważniał i dodał cicho: — A za drugim razem było coś jeszcze — dodał ponuro.

Wyciągnął rękę. Chwyciła ją bez wahania.

Pod jej zamkniętymi powiekami rozbłysło światło, by potem na nowo pogrążyć świat w ciemności.

Początkowo nie widziała ani nie czuła nic. Wszystkie jej zmysły zdawały się być przytłumione, a jedyne co czuła to mieszane odczucia Maula, z których na prowadzenie najbardziej wysuwał się lęk.

Niespodziewanie przez tajemniczą barierę zaczęło się coś przebijać. Z początku było tak niewyraźne i ciche, że uznała to za przewidzenie, a raczej przesłyszenie. Gdy jednak dźwięk zaczął przybierać na sile pojęła, że w istocie był to fragment wizji.

Było to niepokojące. Poprzednie obrazy, które pokazał jej Maul były szybkie i gwałtowne, nie skupiały się na szczegółach. Teraz było inaczej. Wszystko toczyło się mozolnie, jakby w zwolnionym tempie. Nie widziała nic; słyszała jedynie trzask ogniska, które płonęło gdzieś w oddali.

Wtem, nagle, usłyszała śmiech.

Był on przerażający: bombardujący ze wszystkich stron, przesycony pogardą i czymś, czego nie była w stanie ująć słowa. Nie słyszała go nigdy wcześniej, ale jakaś część jej podświadomości (a może raczej wyraźna zmiana uczuć jej towarzysza) wiedziała, że to był on.

Złowieszczy chichot przybierał na sile. Głos napierał na nią zewsząd, zadając okrutny ból i ścinając z nóg. Poczuła, jak przechodzą przez nią dreszcze.

Czuła, że długo już nie wytrzyma. W momencie gdy miała zakończyć kontakt i uciąć przeżywanie jego wizji, śmiech nagle umilkł.

I wtedy go zobaczyła.

Jeśli zostanę... || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz