579 42 276
                                    

Obi-Wan dotarł do sali obrad w idealnym momencie.

Gdy strażnicy pilnujący wejścia rozstąpili się, a drzwi rozsunęły się z cichym sykiem, rozmowy na chwilę ustały. Wszyscy zgromadzeni mistrzowie obrócili swe głowy w stronę, z której dobiegł dźwięk. Do środka weszły dwie osoby. Jedną z nich był mistrz Kenobi. Drugą, jak nietrudno się domyślić, była mistrzyni Tano.
Twarze mistrzów zbiorowo wyraziły najpierw uprzejme zadowolenie, a następnie lekką konsternację i zakłopotanie. Choć nikt nie powiedział tego wprost, było jasne, że druga reakcja była spowodowana pojawieniem się togrutanki.

— Wybaczcie mi małe spóźnienie — przerwał ciszę mistrz Kenobi, nim doszło do jeszcze bardziej niezręcznej chwili. Był mistrzem dyplomacji. — Zatrzymał mnie nabooański kosmoport.

— Nic się nie stało, mistrzu Kenobi — zapewniła ciepło Shaak Ti, wskazując ruchem ręki dwa wolne siedzenia. Ahsoka zajęła swoje miejsce u boku mistrza Windu, a Obi-Wan usiadł z drugiej strony. Ich uwadze nie uszło, iż mistrz Yoda był nieobecny. Ponownie.

Choć coraz rzadziej przybywał on na posiedzenia Rady, w przypadku nagłych spotkań okazywał się zawsze niezastąpionym przywódcą, zdolnym zapanować nad chaosem, załagodzić wszelkie obawy i wskazać najlepszą możliwą decyzję. Jego absencja nie była dobrą wieścią – z wiekowym mistrzem Jedi było coraz gorzej.

Mace podłapał jej spojrzenie na puste miejsce po jego lewicy. Nie powiedział nic, posyłając kobiecie z pozoru obojętne spojrzenie. Przez minionych dziesięć lat Tano zbliżyła się jednak do mistrza Windu na tyle, by móc odczytywać z jego oczu część emocji. Dla wielu było to zaskakujące: Mace Windu trzymał na dystans praktycznie wszystkich, jeśli nie liczyć kilku starannie wybranych osób z Rady Jedi, a tymczasem kontakt z młodą mistrzynią nawiązał zadziwiająco łatwo. Ahsoka nie była pewna dlaczego tak się stało. Czuł się winny po niesłusznym oskarżeniu w sprawie zamachu na Świątynię Jedi? Zaimponowały mu jej zdolności? Zrobiło mu się żal, gdy zobaczył nieufną nastolatkę rzuconą na zbyt głęboką wodę, pozbawioną mentora i wszystkich dotychczasowych przyjaciół? Zauważył, że po powrocie z Mandalory stała się inna? Czuł się odpowiedzialny za zrekompensowanie jej tego, czego doświadczyła? Chciał czegoś w zamian?

Niezależnie od powodów, jakimi kierował się legendarny mistrz, udało im się nawiązać głęboką nić zrozumienia. To nie było tak, że zwierzali się sobie ze wszystkich problemów, spędzali ze sobą czas i wybierali się na wspólne patrole, jak zdarzało jej się to robić z Obi-Wanem. Po prostu rozumieli siebie nawzajem i wiedzieli, że w razie potrzeby mogą na sobie polegać.

Tym sposobem wiedziała, że Mace się martwi, a poczucie odpowiedzialności go przytłacza. Jednocześnie wiedział, że nie ma innej drogi. Yoda przygotowywał go od lat do roli, którą kiedyś miał objąć. Im dłużej jednak trwało szkolenie, tym kandydat na głowę Zakonu coraz częściej miewał wątpliwości. Czuł, że niebawem będzie musiał usiąść do długiej i głębokiej medytacji, jeśli nie chciał pozwolić, by uczucia przesłoniły mu racjonalny osąd.

Ale teraz nie miał czasu ani możliwości, by usiąść w ciemnym pokoju, zamknąć oczy i odpłynąć w głąb własnego umysłu. Teraz zostało mu już tylko jedno: stawić czoła wyzwaniu. Odchrząknął, po czym rzucił wyczekujące spojrzenie na najnowszego członka Rady Jedi, Jarona Tapala.

— Jak już wspominałem... — zaczął wskazany przez niego Lasat, zawieszając na chwilę głos. Szperał w pamięci, próbując przypomnieć sobie na czym skończył przed przybyciem ostatnich oczekiwanych. — Zgodnie z poleceniem Najwyższej Rady Jedi, tydzień temu wyruszyłem na misję dyplomatyczną na planetę Kooriva w towarzystwie rycerza Jedi Garricka oraz senator Organy. Pertraktacje przebiegały pokojowo. Senator Organa wyłożył jasno warunki przystąpienia do Republiki, a król-

Jeśli zostanę... || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz