697 52 134
                                    

Łagodne wici Mocy coraz śmielej i pewniej zapuszczały się w głąb ciała Caleba, przyspieszając gojenie się ran i próbując wykryć ewentualne groźniejsze uszkodzenia. By wyleczyć dwie rany brzucha potrzebni byli specjalnie szkoleni uzdrowiciele, ale podstawowe szkolenie rycerzy Jedi obejmowało naukę podstawowej pomocy, która zapobiec miała wdaniu się infekcji bądź zatruciu organizmu – mogło to prowadzić do nieodwracalnych zmian, które negatywnie wpływały na dalsze życie potencjalnego poszkodowanego.

Ahsoka nigdy nie była dobra w uzdrawianiu. Jako młodzik o wiele bardziej interesowała się fechtunkiem, do którego miała wszakże nie lada predyspozycje. Gdy zdecydowała się opanować niezbyt dobrze znaną, a zarazem wymagającą technikę Shien, wielu mistrzów było pod wrażeniem jej szermierczych zdolności. Skupiła się na tą m rozwijaniu talentu, a gdy wybuchła wojna, lekcje uzdrawiania dla wszystkich Jedi odrzucono w kąt na rzecz wojennego rzemiosła. Jako jedna z lepszych, ale także ze względu na jej trudny charakter, przydzielono jej wreszcie długo wyczekiwanego nauczyciela. Została padawanem, choć nie wszystko potoczyło się wtedy po jej myśli.

Po zakończeniu wojny próbowała powrócić do porzuconych nauk i tylko dlatego potrafiła teraz wyleczyć powierzchowną ranę na ramieniu Caleba. Dyscyplina ta wciąż jednakże miała przed nią mnóstwo sekretów i tajemnych formuł, których prawdopodobnie nigdy nie będzie jej dane poznać. Całe szczęście, że tym razem ta odrobina wystarczyła. Powolne, ale systematyczne leczenie za pośrednictwem wici Mocy dawało pożądane efekty.

Nagle jednak w przesyłaniu energii przeszkodził jej impuls Mocy. Początkowo zignorowała go, starając się nie poświęcać zjawisku większej uwagi. Lecz moment później nastąpiło kolejne minimalistyczne zaburzenie. Ktoś marszczył fałdy Mocy dookoła. Jeszcze raz. Następny.

Rozpraszające.

— To przeszkadza — zauważyła w pewnej chwili, nie poruszając się ani o milimetr ani nie uchylając nawet powiek. Nie musiała tego robić. Wystarczyło na chwilę wrócić do rzeczywistości i delikatnie wysondować otoczenie, by zrozumieć co się tak właściwie dzieje.

Zabrak mruknął bliżej nieartykułowany dźwięk pod nosem i odłożył na półkę żeton do crokina, którym bawił się niespełna minutę temu, lewitując nim między palcami.

Ahsoka bez słowa wróciła do leczenia, w duchu przypominając sobie, że powinna się wreszcie upomnieć o własnego droida medycznego na pokładzie, który był na większości statków wylatujących na misje Jedi. Tym razem jednakże wejście w trans nastąpiło już po kilku minutach, więc nie miała czasu dłużej tej sprawy roztrząsać. Gdy trzy godziny później udało jej się otworzyć oczy, odnosiła wrażenie jak gdyby minęło ledwie parę chwil, choć zdecydowanie męczących i trudnych chwil. Był to swego rodzaju sukces, bo mimo wielu godzin spędzonych nad leczeniem pod okiem mistrzów uzdrowicieli, te techniki nadal sprawiały jej trudność. Wstała, chwiejąc się ledwie zauważalnie na nogach. Uzdrawianie było wyczerpujące.

Nie zauważając rogatego mężczyzny w pomieszczeniu, skierowała się w stronę sterowni. Na statku oprócz tych dwóch pomieszczeń był jedynie odświeżacz oraz ładownia, w której były wojownik Sithów raczej nie miałby zbyt wielu zajęć.

Darth Maul, zgodnie z jej przewidywaniami, tym razem znajdował się w kokpicie. Był pochłonięty wnikliwą analizą tekstu na datapadzie, koncentrując się na kolejnych linijkach raportu opatrzonego zamaszystym elektronicznym podpisem. Mogłoby się zdawać, że nie dostrzegł togrutanki, ale prawda była taka, że wyczuł od razu moment, w którym zakończyła wstępne uleczanie rycerza Jedi.

— Co się stało z twoim statkiem? — zapytała Ahsoka zajmując fotel drugiego pilota i obracając się na nim tak, by być skierowaną twarzą do wojownika. Uznała, że to dobry czas na zadanie tego pytania. Gdyby jego transport nie został uszkodzony, nie pakowałby jej się na pokład. A skoro już to zrobił, chciała znać szczegóły.

Jeśli zostanę... || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz