fourth date

1.5K 131 8
                                    

Kolejnego dnia budzę się bardzo wcześnie. Leżę kilkanaście minut, bezczynnie wpatrując się w biały sufit. Chwytam telefon w dłonie i sprawdzam godzinę, jednocześnie podświadomie wyczekując wiadomości od Luke'a. Marszczę brwi, gdy zdaję sobie sprawę z własnych myśli i opadam z powrotem na poduszki, wzdychając głęboko. Ostatnie dni były najdziwniejsze w całym moim nastoletnim życiu. Czuję dziwny ścisk w żołądku, kiedy tylko przypomnę sobie o blondynie, co z pewnością nie jest dobrą oznaką. Odrzucam kołdrę i wychodzę z ciepłego łóżka. Ubieram krótkie spodenki i luźną koszulkę, po czym przechodzę do łazienki. Wiążę włosy w wysokiego kucyka i myję zęby, starając się nie patrzeć na swoje odbicie lustrzane. Nie chcę się przestraszyć z samego rana.

Mama już od godziny jest w pracy, więc włóczę się po mieszkaniu bez konkretnego powodu, niemal obijając się o ściany. Czekam, aż tosty będą odpowiednio przypieczone i nalewam mleko do garnka, nagle odczuwając ochotę na kakao. Gdy wszystko jest już gotowe, zasiadam przed telewizorem. Wzdrygam się, kiedy po włączeniu go na ekranie pojawia się jedna z telenowel, które moja mama wprost uwielbia. Szybko przełączam i odkładam pilota obok siebie. Po kilku minutach przerywa mi krótki sygnał, wychodzący z mojego telefonu. Niemal oblewam się wrzątkiem, chcąc jak najszybciej zobaczyć nadawcę. Okazuje się nim być Luke, przez co mimowolnie się uśmiecham. Dopiero po przeczytaniu smsa mój humor się psuje *Przepraszam, dzisiaj nie dam rady się z tobą spotkać, muszę załatwić coś pilnego. Nie tęsknij za bardzo x* Prycham pod nosem, próbując zatuszować rosnące we mnie rozczarowanie. Odrzucam komórkę na bok i wracam do oglądania Scooby Doo.

Po południu postanawiam zobaczyć się z Ashtonem. Dawno się nie widzieliśmy, nie licząc spotkania w ogrodzie i zaczynam tęsknić za naszymi rozmowami i wygłupami. Zapraszam go do siebie, a jego pierwszą czynnością jest bezceremonialne rzucenie się na kanapę. Zakłada ręce za głowę i mruga do mnie, na co wywracam oczami.

-Przesuń te śmierdzące stopy, też chcę usiąść.

-Ej! Myłem... kiedyś tam.- Wybuchamy śmiechem, a chłopak robi mi trochę miejsca obok siebie.

-Nie spotykasz się dzisiaj z Luke'iem?- Pyta od razu, przez co wzdycham cicho.

-Nie muszę się z nim widzieć codziennie.- Mam nadzieję, że na tym rozmowa się skończy.

-Coś mu wypadło?- Ash, czy ty do cholery nie słyszysz moich myśli?

-Napisał mi, że ma ważną sprawę do załatwienia.- Chłopak kiwa potakująco głową, a ja odnoszę dziwne wrażenie, że doskonale wie co dzieje się z jego przyjacielem.

-Polubiłaś go?- Odzywa się ponownie, po kilkunastu sekundach milczenia. Zanim odpowiadam, zastanawiam się przez moment.

-Nie.

-Nie kłam.

-Nie kłamię!

-Przecież widzę.- Opadam z jękiem na miękkie oparcie.

-Okej, może go lubię. Ale tak tylko trochę.

***

Wieczorem, zaraz przed położeniem się spać, odczytuję kolejnego smsa od Luke'a. *Spotkajmy się jutro przy fontannie w parku x* Zaciskam usta w wąską linię i biję się z myślami, czy cokolwiek mu odpisać. Ostatecznie rezygnuję z tego pomysłu i wchodzę na łóżko, ciągnąc za sobą laptopa. Uruchamia się dość szybko, jednak z załadowaniem stron jest trochę gorzej. Gdy przechodzę do kuchni, aby sprawdzić czy internet nie został przypadkiem odłączony, wpadam na mamę. Uśmiecha się do mnie lekko, a kiedy podchodzę bliżej, całuje mój policzek.

-Jak się dzisiaj bawiłaś?

-Gdzie?

-Z tym chłopcem, z którym widujesz się codziennie.- Odpowiada, a jej ton wskazuje na to, że jest przekonana o niepełnosprawności umysłowej swojego dziecka.

-Nie spotkaliśmy się dzisiaj.- Za to z mojego głosu wprost wylewa się rozżalenie, nad którym nie byłam w stanie zapanować, a nawet pomyśleć o tym, że aż tak tego żałuję.

-Nie martw się, pewnie miał coś ważnego do zrobienia.

-Taa, wiem.- Macham ręką, jakby to nie miało żadnego znaczenia, jednak po minie mamy wnioskuję, że wyobraża sobie zbyt dużo. Wracam do sypialni i zajmuję wcześniejsze miejsce, z satysfakcją odnotowując, że wszystko jest już w porządku. Spędzam ponad godzinę na komputerze, zanim wyłączam go i przykrywam się szczelnie kołdrą, próbując zasnąć.

***

-Chloe!

-Mmm...- Mruczę i przewracam się na drugi bok. Nie jestem świadoma tego, co aktualnie dzieje się wokół mnie.

-Chloe!- Opadam na plecy i wzdycham cicho, przecierając oko.

-Co...

-Wychodzę do pracy, Ashton siedzi w kuchni i nie chce iść do domu, nie wiem co się dzieje. Zejdź do niego.- Mruczę coś niezrozumiale i dopiero po kilku minutach dociera do mnie sens słów rodzicielki. Otwieram szeroko oczy i niemal zabijam się, próbując jak najszybciej zejść z łóżka. Pościel okręca mi się wokół stopy, przez co upadam na podłogę, tłukąc sobie żebra i łokcie. Zakładam szybko na piżamę jakąś luźną bluzę i owijając się nią, schodzę koślawo do kuchni. Zastaję chłopaka siedzącego przy wyspie kuchennej, z twarzą schowaną w dłoniach. Podchodzę do niego i kładę rękę na jego ramieniu, przez
co wzdryga się i podnosi na mnie wzrok. Przypatruję mu się krótką chwilę i od razu jestem w stanie stwierdzić, co się dzieje.
-Miałeś odstawić alkohol.- Uderzam go w tył głowy, na co mruczy coś pod nosem i opada czołem na blat. Wyciągam z lodówki sok pomarańczowy, a z zamrażarki kostki lodu, które owijam w ręcznik i podaję mu opatrunek, aby mógł go przyłożyć do siwego oka.
-To nie moja wina, ten facet był popierdolony.- Mówi głosem obrażonego dziecka.
-Dobrze wiesz, jak działa na ciebie wódka. Jesteś głupi, że znowu dałeś się namówić Calumowi. A jemu co się stało? Rozcięta warga? Brew?
-Przechowaj mnie tu, żeby mnie matka nie widziała.- Wchodzi mi w zdanie i brzmi naprawdę żałośnie. Wzdycham cicho, nie mogąc się nie zgodzić. Już tyle razy ratowałam mu tą jego seksowną dupę.
-Chcesz omlety czy tosty?
-Tak.
***
Wychodząc na spotkanie z Luke'iem, zostawiam przyjaciela samego w domu. Ruchem dłoni informuję go, że wychodzę, ponieważ rozmawia z mamą przez telefon. Nie słucham o czym toczy się rozmowa, ponieważ jestem szczerze podekscytowana nowym pomysłem blondyna. Spotykamy się w ustalonym miejscu, a w jego dłoni widnieje duży koszyk, który od razu zwraca moją uwagę.
-Zrobimy sobie piknik. Trzeba skorzystać z tak pięknej pogody.
Chłopak odnajduje dla nas mniej oblegane miejsce w parku i rozkłada niebieski, puszysty koc.
-Stwierdziłem, że po wcześniejszych przygodach musimy sobie odpocząć.
-Ty musisz.- Poprawiam go z uśmiechem.
-Jesteś za stary na taką zabawę. Kości odmawiają posłuszeństwa, co?- Zaczynam się śmiać, a Luke podnosi się do pozycji siedzącej i szybko chwyta babeczkę, rozgniatając ją na mojej twarzy.
-Ups, wypadła mi.- Wzrusza ramionami, a moje szeroko otwarte usta już mają zacząć rzucać przekleństwami, kiedy jego własne niebezpiecznie zbliżają się w stronę policzka. Przesuwa nimi po kącik warg, gdzie znajduje się najwięcej kremu i przyciska je do mojej skóry. Chcę się jakkolwiek ruszyć i go odepchnąć, ale coś podpowiada mi, że wcale tego nie potrzebuję. Wolę czuć jego miękkie usta niemal na swoich i ciepły język, zostawiający mokry ślad na czerwonym ze wstydu policzku. Chłopak odsuwa się minimalnie i szybko całuje moje lekko uchylone wargi. Pocałunek jest krótki, ale bardzo słodki.
-Tam też było trochę lukru.- Mówi, broniąc się i wraca na swoje miejsce, wciąż uśmiechając się szeroko.

______________________

tym razem jest szybciej, bo napisałam go już jakiś czas temu:) mam nadzieję, że się spodoba x

jednocześnie chciałabym was przeprosić za to, że tak rzadko cokolwiek dodaję, jednak musicie mnie zrozumieć. po pierwsze szkoła (nciodwhbcowafcbw -.-), a po drugie jestem skupiona na pisaniu pierwszego, zupełnie poważnego opowiadania i chcę się na nim skupić najlepiej jak potrafię:) idzie mi kiepsko, ponieważ wciąż myślę o tym, o czym nie powinnam, jednak staram się organizować czas tak, aby dodawać to i owo;) nie wiem kiedy opublikuję to opowiadanie i czy w ogóle to zrobię, na razie zachęcam do czytania 10 dates Last Breath (gdzie w nawiasie mam takie zaległości, że chyba umrę)

kocham was x

10 dates ✔ || l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz