eighth date

955 107 4
                                    

Naszą ósmą randkę spędzamy w szpitalu. Luke zaczyna inny rodzaj chemioterapii, jego śliczne blond włosy zaczynają wypadać. Chłopak jest na mnie wściekły, ponieważ nie odstępuję go na krok. Jest teraz bardziej wyczulony na swój wygląd niż wcześniej, nie chce żebym patrzyła na niego, gdy jest w takim stanie.

Kierując się do bufetu, wpadam na Ashtona, który jest zbyt wpatrzony w telefon, aby mnie zauważyć.

-Idziesz do Luke'a?- Pytam, na co chowa urządzenie do kieszeni i kiwa potakująco głową. Zaciskam usta w wąską linię i zakładam ręce, bacznie mu się przyglądając.

-Ty wiedziałeś o tym od początku, prawda?- Ashton nie wie gdzie podziać wzrok, w końcu spuszcza głowę i zaczyna szurać butem.

-Taa...- Mruczy, zapewne mając nadzieję, że go nie usłyszę.

***

Pod wieczór, kiedy Luke czuje się nieco lepiej, lekarz pozwala mu wyjść na świeże powietrze. Jego mama wyszła kilkanaście minut temu, chcąc się odświeżyć po dwudniowym pobycie w szpitalu. Obwiązuję chłopaka ręką w pasie i powoli kierujemy się w stronę wind.

-Czy moja czapka dobrze leży?- W połowie żartuje, w połowie pyta na poważnie. Uśmiecham się lekko, wciskam przycisk przywołujący windę i nieco poprawiam gruby materiał na jego głowie. Głaszczę jego blady policzek i mam ochotę go pocałować, ale się powstrzymuję.

-Idealnie.- Odpowiadam, na co wygina kąciki ust ku górze.

-A jak twoje samopoczucie?- Odzywam się, kiedy zjeżdżamy w dół.

-Idealnie.- Powtarza po mnie, a ja wywracam oczami.

-Pytam na poważnie.

-A ja na poważnie odpowiadam.- Wzrusza ramionami. Zerkam na niego, jednak nie patrzy w moją stronę. Zastanawiam się nad czym rozmyśla bo widzę, że coś go trapi. Boję się zacząć temat, może go to zdenerwować. Wychodzimy do szpitalnego parku, gdzie kilkanaście osób wędruje po szarych chodnikach, rozmawiając ze sobą lub przebywając w samotności. Luke ciągnie mnie w stronę jednej z ławek i opada na nią z westchnieniem.

-Coś cię trapi?- Wyduszam z siebie, obserwując jego twarz. Marszczy nieco brwi i spogląda mi w oczy. Widząc moje zmartwienie, wymusza uśmiech i pochyla się, żeby połączyć nasze usta.

-Zastanawiam się nad czymś.- Patrzę na niego z ciekawością, unosząc brew.

-Co się stanie, kiedy chemioterapia nie pomoże?- Wstrzymuję oddech. O czym on mówi?

-Popatrz na to realnie, mogę być zbyt chory, żeby wyzdrowieć.

-Chemioterapia ci pomoże, Luke. A jeśli nie, czeka cię przeszczep. Jest jeszcze dużo sposobów na to, być wrócił do zdrowia.

-Chloe...

-Luke, nie kłóć się ze mną. Nie mów o tym. W ogóle o tym nie myśl. Co ci strzeliło do głowy?

-Dotarło do mnie, że ten zakład nie miał sensu. Zmusiłem cię do tego, bo cię lubiłem i chciałem cię mieć przy sobie. To było głupie i teraz tego żałuję, bo gdyby nie to, teraz by cię tu nie było...

-Nie chcesz mnie tu?

-Chcę, ale... Teraz nie liczy się to, czego ja chcę. Liczy się to, że powinnaś mnie zostawić.

-Żartujesz sobie ze mnie?

-Teraz, dopóki nie myślę nad tym co robię.

-Bądź poważny, nigdzie nie pójdę! Zostanę z tobą do cholery, czy tego chcesz czy nie!- Biorę głęboki wdech, odważnie patrząc w jego niebieskie, nieco zamglone oczy. Walczymy na spojrzenia, póki Hemmings odwraca głowę i zagryza dolną wargę.

-Nienawidzę cię za to, że mogłeś tak pomyśleć. Że mogę cię zostawić tylko dlatego, że jesteś chory.

-Chloe, ja... Ja cię kocham.- Jąka się i odwraca w moją stronę tylko po to, żeby mnie pocałować.

__________________________________

krótki i beznadziejny, przepraszam ;< chciałam dać o sobie znać, że jednak nie zapomniałam o tym ff, mimo że wszystko na to wskazuje. w tą niedzielę jadę na Chorwację i nie jestem pewna, czy do tego momentu zdążę dokończyć opowiadanie. 

zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii na temat ff ♥

pracuję nad opowiadaniem z Zaynem, być może pojawi się w niedługim czasie. nie wiem kiedy zabiorę się za "Last Breath", kompletnie nie mam do niego weny

kocham was xx

10 dates ✔ || l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz