first date

2K 144 6
                                    

Muszę powiedzieć, że czuję lekkie zdenerwowanie, gdy staję przed lustrem. Wpatruję się w swoje odbicie i nerwowo wygładzam materiał zwiewnej sukienki w kwiatki. Przygryzam dolną wargę, klnąc na samą siebie, że dałam się w to wplątać. Po co mi ten zakichany bilet do Londynu? Mogę zostać tu, w Sidney i cieszyć się tym, co mam.
Wzdycham cicho i przerzucam zieloną torebkę przez ramię, po czym wychodzę z domu. Do miejsca, w którym jesteśmy umówieni jestem zmuszona dojść na piechotę, choć wolę to od śmierdzącego, wypchanego spoconymi ludźmi autobusu.
Po drodze staram się nie myśleć o tym, co mnie czeka i wsłuchuję się w melodię, brzmiącą w moich uszach. Poprawiam słuchawkę, kiedy zmienia położenie i zatrzymuję się przed przejściem dla pieszych. Rozglądam się chwilę, a gdy spojrzeniem napotykam blond włosy Luke'a, mimowolnie przełykam ślinę. Chłopak mruga do mnie i uśmiecha się cwaniacko, na co wywracam oczami i zaczynam iść w jego kierunku.
-Nie mieliśmy się spotkać w kawiarni?- Pytam, stojąc obok niego.
-Chciałem zrobić dobre pierwsze wrażenie.- Tłumaczy się.
-Trzeba było o tym pomyśleć, kiedy się poznaliśmy.- Hemmings i ja z początku naszej trudnej znajomości nie pałaliśmy do siebie miłością. Zirytował mnie już kilka minut po przedstawieniu się, nie ustępując miejsca starszej osobie w środku komunikacji miejskiej, co dla mnie jest niedopuszczalne i wymaga natychmiastowej interwencji. Ashton jest zarówno moim jak i jego przyjacielem i byłam szczerze zaskoczona, że przedstawił nas sobie po tak długim czasie. Z drugiej strony, gdyby nie zapoznał nas wcale, teraz pewnie siedziałabym na tarasie z przyjaciółką i popijała mrożoną herbatę, a nie chodziła na beznadziejne randki z kolesiem, którego nawet, prawdę mówiąc, nie lubię.
-Chyba nie było to konieczne, jesteśmy na randce.- Wzrusza ramionami i robi większy krok do przodu, aby otworzyć przede mną drzwi. Ignoruję to i z zaciekłością w głosie przypominam mu o zakładzie.
-Nie zapominaj dlaczego.
-To tylko chwilowe, zobaczysz.- Siadamy naprzeciwko siebie i zaczynamy w siebie wpatrywać, zupełnie kontrastującymi ze sobą spojrzeniami.
-Po maksymalnie piątej randce ulegniesz.- Uśmiecha się i ruchem dłoni przywołuje kelnerkę. Dziewczyna, nieświadoma głupoty mojego towarzysza, poprawia za rogiem spódniczkę z fartuchem i podchodzi do nas, wyginając kąciki ust ku górze.
-W czym mogę pomóc?- Czy tylko dla mnie to pytanie zabrzmiało dwuznacznie? Zerkam na Luke'a, którego cała uwaga skupiona jest na menu. Prycham cicho i wybieram z karty ulubioną słodkość.
-Podać coś jeszcze?- Dopytuje, a mnie zaczyna irytować jej dociekliwość.
-Dziękujemy.- Blondyn odwraca głowę w moją stronę, całkiem zapominając o dziewczynie obok. Przez chwilę robi mi się jej żal, jednak nie jestem społeczną osobą i nie mam zamiaru zrobić nic, aby jakoś jej pomóc.

-Nie bądź taki pewny siebie.- Odkładam torebkę na miejsce obok siebie i opieram się o miękką ramę kanapy, po czym zakładam ręce.

***

Po dwóch godzinach spędzonych w restauracji, Luke zabiera mnie na spacer po parku. Rozpoczyna rozmowę na temat swojego ulubionego programu muzycznego i niezauważalnie przechodzi do innych spraw, nie budząc we mnie żadnych podejrzeń. Uśmiecham się przez cały czas i chętnie odpowiadam na jego pytania, co później zaczyna mi wypominać. 

-Lubisz kwiaty?- Pyta, gdy siedzimy na jednej z ławek. Kiwam potakująco głową, na co uśmiecha się.

-Jakie najbardziej?

-Białe róże.

-Dlaczego?

-Sama nie wiem... Kojarzą mi się z niewinnością i czystą miłością.- Wzruszam ramionami. Luke podnosi się i mówi, że wróci za kilka minut. Podczas oczekiwania rozglądam się wokół, obserwując jak liście poruszają się wraz ze zmuszającym ich do tego wiatrem. Chwilę później chłopak staje przede mną, w dłoniach trzymając kwiat, o którym mówiłam. Prycham cicho i podnoszę się, aby odebrać od niego prezent.

-Podlizujesz się.- Stwierdzam, wracając na miejsce. Gładzę jeden z płatków, podziwiając jego delikatność.

-To dopiero początek.

Późnym wieczorem Luke odprowadza mnie pod sam dom twierdząc, że nie może mnie spuścić z oka bo boi się, że coś mi się stanie. Oczywiście ironia jest wyczuwalna w jego głosie. Gdy stoimy przed bramką, a w oknach mieszkania nie świeci się żadne światło, blondyn zaczyna rozmowę.

-Nie ma nikogo w domu?

-Pewnie już śpią.- Odpowiadam szybko, na co chłopak zaczyna się śmiać.

-Nie martw się, nie chciałem wejść do środka.

-Nawet o tym nie pomyślałam.- Odgryzam się. Żart, tak naprawdę bałam się tego od samego początku.

-Podobało ci się?

-Mogło być lepiej.- Marszczę nos. Nie chcę, żeby wiedział, że miło spędziłam ten czas. Nie zamierzam się w nim zakochać, jednak chcę się trochę rozerwać, skoro już przystałam na jego propozycję.

-Kłamiesz, widzę to.- Unosi rękę i dotyka palcem wskazującym czubka mojego nosa. Gęsia skórka pojawia się na moich ramionach, co Luke od razu zauważa.

-Lubisz to?- Ukazuje szereg białych zębów i chce powtórzyć swój ruch, jednak w porę się odsuwam.

-Nie, nie lubię. Do zobaczenia.

-Jutro o tej samej godzinie!- Woła za mną, kiedy jestem już niemal przy drzwiach wejściowych. Wypuszczam powietrze ustami i wchodzę do środka, zamykając się na klucz. Od razu biorę prysznic i siadam na łóżku w pokoju, po drodze uruchamiając laptopa. Przeglądam różne strony internetowe, dopóki na telefonie nie pojawia się powiadomienie z Twittera.

@lukehemmings

@chloe_kimxo jutrzejszy dzień spodoba ci się jeszcze bardziej x 

__________________________

rozchorowałam się! nie idę jutro do szkoły, więc pewnie będę pisać:) przepraszam za ten rozdział, pierwsze spotkanie trudno mi było opisać, mam nadzieję, że lepiej mi pójdzie na następnej randce

to ff, podobnie jak poprzednie z Luke'iem, nie będzie długie, jak sam tytuł na to wskazuje:) rozdziały będą mieć mniej niż 1000 słów, przynajmniej tak mi się wydaje

niczego nie planuję, cała akcja rozgrywa się w zależności od mojego humoru:)

kocham was ♥

10 dates ✔ || l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz