fifth date, part one

1.1K 118 4
                                    

-Luke, oddaj mi to!- Krzyczę, tym samym zwracając uwagę ludzi przechodzących obok nas. Chłopak jakiś czas temu ukradł mój telefon i wciąż nie chce go zwrócić.

-Co za to dostanę?- Podnosi rękę jeszcze wyżej, przez co jestem zmuszona zacząć skakać w miejscu, aby przynajmniej dotknąć jego łokcia.

-Co dostaniesz za zwrot skradzionego przedmiotu? No nie wiem, może prace społeczne za skruchę.- Luke zaczyna się śmiać i rozczochruje moje włosy, przez co automatycznie się od niego odsuwam. Pochyla się lekko i odwraca głowę w bok, wskazując palcem na swój policzek.

-Mam cię uderzyć?- Kpię sobie z niego, na co wywraca oczami, jednak wciąż uparcie się nie rusza. Wzdycham cicho i dotykam ustami jego skóry, przez co uśmiecha się i bez zbędnych słów oddaje mi moją własność. Chwytam ją w obie dłonie i zaczynać czyścić, a Luke zarzuca swoją rękę na moje ramiona i rusza przed siebie, obserwując zatłoczone ulice.

-Która to już randka?- Pyta, niby od niechcenie, a ja zerkam na niego kątem oka.

-Piąta.

-Zostało mało czasu.

-Komu?

-Ogólnie. Ale chyba można powiedzieć, że wygrałem.- Mruga do mnie, na co natychmiast robię krok w bok, a jego ramię spada z moich pleców.

-Nie bądź taki pewny siebie.- Rzucam, a blondyn chichocze krótko. Muszę ograniczyć nasz kontakt cielesny do minimum, bo Luke jeszcze wyciągnie zły wniosek z mojego zachowania. Cóż, patrząc na to co przed chwilą padło z jego słów, owy wniosek już dawno utworzył się w jego umyśle.

-Co tym razem?- Staram się, aby mój głos był jak najbardziej wyprany z emocji. Nawet nie patrzę w jego kierunku.

-Widzisz ten samochód?- Jego długie ramię znów odnajduje moją talię i przyciąga mnie mocno do swojego boku. Odchylam głowę na bok, aby nie musieć stykać się z nim policzkiem i patrzę za jego palcem, wskazującym czarne auto stojące po drugiej stronie ulicy.

-No tak.

-Zawiezie nas prosto na plażę.

-Myślałam, że zabierasz mnie na basen.- Fukam, w głębi siebie czując ulgę. Nie przepadam za publicznymi kąpieliskami, za dużo w nich chloru i nadętych ratowników, którzy myślą że mogą wszystko.

-Na plaży więcej zobaczę.- Mruga i szybko kieruje się w stronę swojego pojazdu, uciekając tym samym przed moją dłonią. Jeśli myśli, że pozwolę mu na siebie patrzeć, to grubo się myli.

***

Luke wyciąga z bagażnika samochodu dwa ręczniki i torbę treningową. Zatrzaskuje klapę i ruchem głowy nakazuje mi iść przed siebie.

-Uprzedziłem już twoją mamę.- Odzywa się, przez co zerkam na niego, mrużąc lekko oczy. Gorące słońce nie daje o sobie zapomnieć, już po chwili ściągam z siebie lepiącą się do ciała koszulkę, pozostając w samym staniku.

-Że zostajesz ze mną na noc.

-W życiu!- Krzyczę, co zwraca uwagę paru osób, znajdujących się blisko nas. Luke zaczyna się śmiać, ale nie przerywa marszu.

-I tak po prostu się zgodziła?!- Wyrażam swoje oburzenie, ale już nieco ciszej.

-Chyba mnie lubi.- Wzrusza ramionami i zatrzymuje się. Robię to samo i obserwuję, jak chłopak rozkłada duże ręczniki obok siebie. Pozbywa się swojej koszulki, a po chwili również spodni i nawet na mnie nie patrząc, kładzie się na jasnym materiale. Przez krótki moment wpatruję się w jego powoli tworzące się mięśnie brzucha, ale po chwili potrząsam głową, nie chcąc się rozpraszać.

Popołudnie jest wyjątkowo upalne, ale dzięki temu mogę się choć trochę opalić. Luke zostawił mnie jakiś czas temu, chcąc popływać w ciepłej przybrzeżnej wodzie. Zanim jednak to zrobił, zdążył posmarować mnie kremem, abym nie spaliła się na czerwono. Jego dłonie zdecydowanie zbyt często lądowały na dolnych partiach moich pleców, przez co w końcu został zdzielony po głowie.

Moje zamknięte powieki stają się ciężkie i prawie zasypiam, gdy nagle czuję kilka spadających na mnie kropli. Podnoszę rękę i ścieram je z szyi, po czym układam się wygodniej. Znikąd coś ciężkiego przygniata mnie do piasku i już mam zacząć krzyczeć, kiedy wilgotne usta dotykają mojej łopatki.

-Luke, co ty odwalasz?- Pytam.

-Spieczesz mi się na raka.

-Zejdź ze mnie, mam odpięty stanik.

-Nie musisz go zapinać.

-Chcesz, żeby wszyscy widzieli mnie nago?- Unoszę brew, chociaż wiem, że tego nie widzi. Słyszę ciche westchnięcie.

-Masz rację. Poczekam do wieczora.- Wywracam oczami, kiedy Hemmings pomaga mi zapiąć biustonosz, po czym odwracam się na plecy i siadam. Twarz Luke'a jest trochę zbyt blisko mojej. Doskonale widzę jego srebrny kolczyk, który teraz pobłyskuje w promieniach słońca. Jego cholernie niebieskie oczy wpatrują się w moje.

-Mogę cię pocałować?

-Nie.- Mimo mojego zaprzeczenia, pochyla się i delikatnie muska moje usta. Odsuwa się po chwili i uśmiecha, czego nie mogę nie odwzajemnić. Już mam się odezwać, kiedy z nieba niespodziewanie zaczynają spadać ogromne krople deszczu. Szybko zrywamy się z miejsca i zbieramy swoje rzeczy. Robię pierwszy krok w stronę samochodu chłopaka, kiedy on chwyta mój nadgarstek i ciągnie w zupełnie innym kierunku.

-Tam jest mój domek!- Krzyczy, próbując być głośniejszym niż ulewa.


_____________________________


wow, nie wiem co mnie nabrało, ale w końcu napisałam rozdział;o

teraz bywa różnie z moją weną. wiem, że na Last Breath napisałam, że robię sobie przerwę, ale kobieta zmienną jest XD nie wiem co się ze mną dzieje, ale raz piszę i nie mogę przestać, a później płaczę bo źle napisałam jedno słowo ._. nie przejmujcie się moimi humorami, zapraszam do czytania;p

kocham was ♥


10 dates ✔ || l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz