seventh date

1K 120 15
                                    

Gdy po raz kolejny Luke odwołuje nasze spotkanie, jestem coraz bardziej ciekawa co jest powodem jego nieobecności. Nie chcę być wścibska, ale podczas spaceru po mieście, gdy tylko rzuca mi się w oczy jego sylwetka, żegnam się z przyjaciółkami i podążam za nim krok w krok starając się, aby mnie nie zobaczył. Jego wolne tempo po dość krótkim czasie zaczyna działać mi na nerwy. Ze zdziwieniem odkrywam, że ulica, jaką podążamy kieruje nas prosto do szpitala. Zagryzam dolną wargę, do ostatniej chwili mając nadzieję, że to tylko pomyłka. Może skręci wcześniej?

Moje serce przyśpiesza, kiedy Luke przestępuje próg drzwi wejściowych dużego, kremowego budynku. Odczekuję moment, aż zniknie w korytarzu z windami i podbiegam do recepcji. Jestem stuprocentowo przekonana, że nikt nie udzieli mi o nim informacji, ale do odważnych świat należy.

-Luke Hemmings.- Rzucam szybko, nawet nie starając się brzmieć miło. Zerkam w lewo, aby upewnić się, że chłopak nie wróci na hol.

-Jesteś kimś z rodziny?

-Jestem jego dziewczyną.

-Przykro mi, nie mogę udzielać informacji obcym osobom, jedynie członkowie rodziny.- Zołzowata twarz brunetki zaczyna mnie irytować, więc bez słowa odchodzę od kontuaru. Moim nowym celem stają się schody, tylko tam recepcjonistka mnie nie zauważy. Biorę po dwa stopnie i mam nadzieję, że spotkam kogoś, kto zna blondyna.

-Przepraszam, wie pani może gdzie znajdę wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze?- Zaczepiam pierwszą lepszą osobę, będąc na pierwszym piętrze. Kolejne kilkanaście osób nie ma pojęcia o kim mówię. Dopiero starsza pani z czwartego piętra informuje, abym wróciła na drugi poziom i czekała przed wejściem na oddziały. Moje płuca ledwo nadążają, a gdybym się teraz odezwała, zapewne zaczęłabym skrzeczeć a nie mówić. Opadam bez sił na plastikowe krzesełko przy ścianie i opieram o nią głowę, czując przyjemne zimno rozchodzące się po czaszce. Zerkam na telefon, sprawdzając godzinę. Dopiero po jakiejś godzinie oczekiwania drzwi otwierają się, a zza nich wyłania się blady Luke. Jego oczy skierowane są ku podłodze, więc na początku nie zdaje sobie sprawy z mojej obecności. Dopiero gdy się podnoszę i staję mu na drodze, unosi głowę. Przez jego twarz przebiega zdezorientowanie, szok i wściekłość. Zaciska usta w wąską linię i nie odzywa się kilkanaście sekund, jakby szukał odpowiednich słów.

-Wyjaśnisz mi to wszystko?- Pierwsza przerywam ciążącą ciszę, jednak chłopak nie wydaje się skłonny do odpowiedzi.

***

Prawie dwie godziny później wciąż siedzimy na plaży. Znaleźliśmy cichy kącik, w którym rzadko kto nam przeszkadza. Luke siedzi obok mnie, ale widzę, że myślami jest daleko stąd. Podciągam kolana pod brodę i obwiązuję nogi ramionami, cierpliwie czekając, aż wszystko sobie poukłada.

-Dlaczego za mną szłaś?- Zerkam na niego, wciąż na mnie nie patrzy, jego oczy wędrują po wzburzonych falach. Wzdycham cicho, przez co czuję na sobie jego przeszywające spojrzenie.

-Byłam ciekawa... gdzie idziesz.

-Nie pomyślałaś, że gdybym był gotowy, powiedziałbym ci o wszystkim?

-Nie wiedziałam w ogóle, że coś ukrywasz. Poszłam z ciekawości.- Powtarzam, mówiąc całkowitą prawdę. W życiu nie pomyślałabym, że Luke ma jakieś problemy zdrowotne.

Znów cisza. Drapię się w skroń, powoli mając dość jego milczenia. Chcę, aby natychmiast wszystko mi wytłumaczył.

-Luke...

-Nie chciałem ci o tym mówić tak szybko.

-O czym?

-To nie miało tak wyglądać...- Mruczy do siebie, kręcąc powoli głową.

-Luke, o czym ty mówisz?- Chłopak bierze głęboki wdech i robi coś, czego się nie spodziewam. Przysuwa mnie do siebie po gładkim kamieniu, na którym siedzimy i układa mnie sobie na kolanach. Jego ciepłe, długie ręce owijają się wokół mojej sylwetki. Unoszę nieco głowę i przyciskam usta do linii jego zarysowanej szczęki. Pozostaję tak przez chwilę, mimo lekkiego bólu szyi.

-Czy to nasza siódma randka?- Zmienia temat, co kompletnie mnie dezorientuje.

-Chyba tak...

-Wiesz, miałem inny plan jak ją spędzić.

-Wystarczy mi, że jesteśmy razem.- Moje policzki zaczynają palić czerwienią, dlatego szybko spuszczam twarz i wciskam ją w klatkę piersiową chłopaka. On natomiast chichocze cicho i całuje mnie w czubek głowy. Jego oddech staje się urywany.

-Luke, wszystko w porządku?- Niemal szepczę doskonale wiedząc, że mnie słyszy.

-Raczej nie, Chloe.- Jego głos staje się nieco prześmiewczy.

-Nie jest w porządku. Jestem chory. Mam białaczkę.


________________________________________


tam tam taaaaaaaaaaaaaaam! czytacie to jeszcze? ktoś skomentuje, pokaże się?

kocham x

10 dates ✔ || l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz