third date

1.4K 142 4
                                    

Wracając do domu, natychmiast wkładam różę do wazonu, tuż obok jej siostry, przy okazji uśmiechając się pod nosem. Mama wchodzi do kuchni z pustym kubkiem, zapewne po kakao i patrzy na mnie z zaciekawieniem.

-Jak się bawiłaś?- Pyta, zaczynając czyścić naczynie. Wywracam oczami i zabieram z blatu torebkę.

-Dobrze.

-Widzę, że ten chłopiec cię lubi. Ciągle przynosisz od niego kwiaty.

-To tylko dwie róże.- Mówię to co mam na myśli, nie traktując moich randek na poważnie. Cieszę się, że rodzicielka nie wie o zakładzie i muszę się upewnić, że tak pozostanie aż do jego zakończenia. Rozmawiam z nią jeszcze kilka minut, starannie unikając tematu Luke'a i przechodzę do swojej łazienki, aby móc rozkoszować się gorącą wodą, która wypełnia wannę po brzegi. Wzdycham cicho i przymykam oczy, a pierwszym obrazem ukazującym mi się pod powiekami jest uśmiechnięty blondyn. Klepię się kilka razy w czoło, aby pozbyć się natrętnych myśli i czuję, że na tym skończyła się moja długa, odprężająca kąpiel. Zawijam się w ręcznik i wchodzę do sypialni, aby wśród zalegającego bałaganu odnaleźć swoją piżamę. Przebieram się w nią i dość szybko zapadam w sen, starając się nie wspominać dzisiejszej randki.

Następnego dnia budzę się dość późno, a pierwszym co robię jest sprawdzenie telefonu. Jem szybkie śniadanie i układam się wygodnie na kanapie, zaczynając czytać książkę. Znalazłam ją jakiś czas temu pod łóżkiem i z ciekawości przeczytałam ten skrawek, który widnieje na okładce. Zainteresowała mnie, jednak po kilku dniach rozpoczęła się moja droga przez piekło z towarzyszem Hemmingsem, dlatego o niej zapomniałam. Wgłębiam się w coraz bardziej tajemniczą fabułę, a z zamyślenia wyrywa mnie głośny dzwonek mojej komórki. Nie patrząc kto dzwoni, przykładam urządzenie do ucha i witam się dość niemiło.

-Chloe, nie chcę być niemiły, ale czekam już dość długo, a ciebie wciąż nie ma.- Słysząc w słuchawce głos Luke'a, zrywam się na równe nogi i zerkam na zegar wiszący w kuchni, który mogę dostrzec. Rzeczywiście, minęło ponad trzydzieści minut od ustalonej godziny, o której mieliśmy się spotkać. 

-Luke, przepraszam, czytałam książkę.

-I była ciekawsza ode mnie?- Śmieje się krótko, na co wywracam oczami, mimo iż nie może tego zobaczyć.

-Daj mi piętnaście minut.

-Okej, będę w kawiarni przy ulicy.- Rozłączam się i z braku wystarczającej ilości czasu, jedynie wrzucam na siebie świeże ubrania i niemal biegnę do restauracji, gdzie chłopak na mnie czeka.

-Nie musiałaś się tak śpieszyć.- Gdy tylko wypowiada te słowa dociera do mnie, że starałam się wypaść dobrze przy, już i tak, zszarpanej reputacji. Nie wiedząc co powiedzieć, rozglądam się wokół, aby rozproszyć jego uwagę.

-Gdzie dziś idziemy?- Pytam, gdy bez słowa ruszamy przed siebie. To dziwne, że jestem tego szczerze ciekawa.

-Dlaczego wciąż o to pytasz? Wiesz, że i tak ci nie powiem.

-Warto próbować.- Mruczę, przez co Luke chichocze i wbija wzrok w ulicę przed nami. Słońce zaczyna powoli chylić się ku zachodowi, gdy docieramy na ogromny plac, na którym aż roi się od przeróżnych możliwości do rozrywki.

-O Boże, to festyn!- Mówię, przechodząc pod wysoką, kolorową bramą.

-Podoba ci się?

-Jasne, że tak! Uwielbiam to!- Łapię jego dłoń, nie myśląc nad tym co robię. Niemal biegnę w stronę długiej kolejki wodnej i już mam wyciągać swój portfel, kiedy chłopak nie pozwala mi tego zrobić.

-To randka. Ja za wszystko płacę.- Ludzi czekających na swoją kolej jest bardzo dużo, przez co jesteśmy zmuszeni stać obok siebie i odpowiadać na swoje pytania, co niezbyt się do mnie uśmiecha. Doceniam jednak to, że blondyn wymyślił festyn jako nasze trzecie spotkanie.

-Zbankrutujesz.- Odzywam się, na co wzrusza ramionami. Skoro tak...

Korzystamy z niemal wszystkiego, co znajduje się na tym dużym terenie. Rzucanie balonami z wodą, przeróżne kolejki, od których prawie zwracamy całą watę cukrową, pochłoniętą podczas wieczoru. Totalnie wykończeni, opadamy na jedną z wielu drewnianych ławek. Luke podaje mi moją wodę, która skutecznie mnie ochładza.

-Gdzie jeszcze nie byliśmy?- Patrzy na mnie, na co wskazuję mu gigantyczny rollercoaster. Przełyka cicho ślinę, zapewne nie chcąc abym widziała jego lekkie przerażenie.

-Boisz się?- Unoszę brwi i chyba tracę rozum, ponieważ dotykam palcem wskazującym jego policzka, aby nieco go zdenerwować. Głęboki dołeczek pojawia się pod moim opuszkiem, kiedy wyśmiewa moje słowa.

-Chyba żartujesz.

-Zbladłeś. Przyznaj się, masz cykora.- Chwyta moją dłoń i pewnie kieruje nas w wyznaczoną przeze mnie stronę. Zapinamy pasy, a ja ukradkiem patrzę na blade usta towarzysza.

-Możesz złapać mnie za rękę.- Droczę się z nim.

***

Zaraz po tym, jak Luke kończy wymiotować większość tego, co dzisiaj pochłonęliśmy, nie mogę opanować swojego śmiechu. Podaję mu wodę, aby mógł przemyć usta i wraca do mnie wolnym krokiem, zapewne zastanawiając się co powiedzieć.

-To przez tą watę cukrową.- Broni się, oddając mi butelkę. Przecieram policzki z łez rozbawienia, na co blondyn marszczy brwi.

-To nie jest śmieszne, myślałem że wypluję płuca.- Wywraca oczami. Jest już grubo po północy, jednak nie odczuwam przemożnej ochoty wrócenia do domu. Idziemy wolnym krokiem, rozmawiając o dzisiejszym dniu. Nie chcę się przyznać, jednak lubię go nieco bardziej niż wczorajszego dnia. Zagryzam dolną wargę, zastanawiając się nad własnymi myślami, dopóki nie czuję dłoni, dotykającej mojego ramienia.

-Słuchasz mnie w ogóle, dzieciaku?- Patrzę na jego rozświetloną przez uśmiech twarz.

-Jaki dzieciaku? Mam prawie osiemnaście lat.- Luke prycha, a ja ze zdziwinieniem odkrywam, że jesteśmy już pod moim domem. Nastaje ta niezręczna cisza, podczas której żadne z nas nie wie jak się zachować ani co powiedzieć. Zaciskam usta w wąską linię, kiedy chłopak podchodzi do mnie i powoli pochyla się nade mną. Moje serce zaczyna przyśpieszać, a oczy otwierają się coraz szerzej. Wstrzymuję oddech, kiedy delikatnie odrzuca pasmo włosów w tył, a jego usta dotykają płatka ucha.

-Nie martw się, nie chciałem cię pocałować. Jesteś niepełnoletnia, twoja mama może wnieść pozew do sądu o molestowanie córki. Do jutra, Chloe.

______________________

wracam i bardzo przepraszam! szczerze, to sądziłam, że dodałam 3 rozdział i byłam duchowo nastawiona na opublikowanie 4, a tu taka niespodzianka. dość długo mnie nie było, ale moja przyjaciółka wena postanowiła sobie ode mnie odpocząć i naprawdę, nie potrafię sklecić jednego sensownego zdania. mam ferie i myślałam, że uda mi się powrócić do pisania, ale cóż... 

dziękuję tym, co jeszcze to czytają i mają do mnie cierpliwość:) rozdział kończyłam na szybko i nie sprawdzałam go, ponieważ chciałam dodać jak najszybciej. jesli pojawią się błędy, przepraszam. 

a tak poza tym o Boże dziękuję za prawie 1000 obserwatorów! jesteście najlepsi ♥

kocham was xx

10 dates ✔ || l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz