Edward
Kiedy zadała to pytanie, skulił się w sobie. Nie był jednym z tych mężczyzn, którym łatwo było mówić o uczuciach. Był wychowywany tak, by je w sobie tłumić, by działać jak maszyna. Seks był dla niego prosty. Ale bliskość? Intymność? Dopiero gdy poznał Emily, zrozumiał czym tak naprawdę są. Przełknął ślinę i spojrzał w jej śliczne oczy. Spoglądała na niego czujnie, tak jakby chciała wyczytać z nich prawdę. Nie mógł skłamać. Nie jej.
-Jestem królem elfów, Emily. Zachowałem się tak, jak oczekiwali tego ode mnie moi poddani i tak jak zapisane jest w naszym prawie.
-Nie ma w nim miejsca na litość, prawda? - spytała smutno.
-Myślisz, że mielibyśmy jako gatunek to co mamy, gdyby tak było? - zapytał, dopiero po chwili zdając sobie sprawę jak beznadziejnie to brzmi.
-Czyli bogactwo i hierarchia jest dla was jedyną wartością... To... to bardzo smutne - powiedziała a w jej oczach dostrzegł rozczarowanie.
-Tak już jest - przytaknął zdając sobie sprawę, że wcale nie jest z tego dumny.
-Jesteście snobami przez których chore dążenie do pomnażania majątku, moi rodzice stracili dorobek życia... - powiedziała, obracając się do niego plecami. Nie mógł pozwolić jej odjeść.
-Zakochałem się w tobie, Emily - powiedział rozpaczliwie, a magia tych słów musiała zadziałać, bo dziewczyna zatrzymała się. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
-Nie myślałem, że to będzie w ogóle możliwe - mówił szybko, gorączkowo. - Nie byłem zdolny do uczuć. Owszem lubiłem Bee, lubiłem namiętny seks, który dostawałem od innych kobiet, ale... Dopiero gdy poznałem ciebie, zrozumiałem, że może chodzić o coś więcej. Z początku myślałem, że mogę mieć wszystko. I ciebie i Bee i władzę.... Teraz wiem, że się myliłem.
- Chciałeś zrobić ze mnie kochankę... - W jej głosie usłyszał urazę.
-Tak, ale to było na początku... Odwieczne prawo, było jedynym czym znałem. A do tego byłem zaręczony z Bee i nie rozumiałem co do ciebie czuję.... Koniec końców, to ona okazała się być tą odważniejszą...
-Rozstaliście się...
-Tak. Tuż po tym jak... No wiesz- powiedział wskazując dłonią na ogród.
-To, że jesteś wolny, niczego nie zmienia... Zniszczyłeś dorobek życia moim rodzicom. Wiem, że ciężko pracujesz, widzę to... ale...
-Nigdy mi nie wybaczysz?- zapytał.
-Nie wiem - odparła wzruszając ramionami.- To zależy o tego co będzie dalej... Moi rodzice...
- Gdy tylko dokończymy, wrócą tutaj i nikt nie będzie ich niepokoił - obiecał. - Postaram się... postaram się zmienić też prawo. Jego złamanie, nie może wiązać się ze zniszczeniem komuś życia...
-Obiecujesz? - spytała, a on czuł jak mocno wali mu serce. Wiedział, że to co teraz mówi nie będzie łatwe. Zmiana prawa, które rządziło elfami przez lata, będzie długą i wyczerpującą batalią, która może sprawić, że będzie musiał zrzec się tronu. Ale poczuł, że musi spróbować.
-Tak - powiedział, a w jego głosie nie było już wahania.
-Więc zaprzestaniecie tych swoich spisów? - zapytała, nie odnosząc się do jego obietnicy.
- Wiesz dlaczego go prowadzimy?
-Dbacie w ten sposób o interesy - powiedziała.
-Tak, ale nie tylko.... Drugim powodem jest to, że nie chcemy by nasze potomstwo cierpiało na genetyczne choroby.
-Ja jakoś na nie, cierpię - odpowiedziała.
-Można uznać, że twoi rodzice mieli za dużo szczęścia. Pomyślałabyś co byłoby gdyby inni go nie mieli? Gdybyśmy pozwolili wiązać się elfom, tak jak chcą?
- Może byłoby ich więcej - zasugerowała, a on niemal zatkał się śliną. - O czym ty mówisz? - zapytał.
-Nie pomyśleliście, że gdybyście pozwolili wiązać się elfom tak jak by tego chcieli, z tych związków rodziłoby się więcej dzieci? Wtedy ... no wiesz... - tu dziewczyna zaczerwieniła się, a on przygryzł wargę, by nie wybuchnąć śmiechem.
-Chcesz powiedzieć, że gdybyśmy pozwolili elfom, wiązać się tak, jak uważają za stosowne, to uprawialiby więcej seksu i chcieliby mieć więcej dzieci?! - Ta teoria była tak dziwna, że niemal nie mieściła mu się w głowie. Tylko, ktoś, kto nie żył i nie przestrzegał miliona zasad, narzuconych przez elfie prawo, mógł wymyśleć coś tak absurdalnego. Ale czy na pewno było to tak absurdalne? Edward przymknął oczy i zastanowił się przez chwilę, jak wyglądałoby jego życie z Bee. Za pewne prowadziliby osobne domy... On mógłby prowadzić beztroskie, niemal kawalerskie życie i sypiać z tym z kim chce, ona zyskałaby władzę i tytuł, a gdy przyszedłby czas na dziecko, zdecydowaliby się pewnie na zapłodnienie invitro. Znając życie, mieliby jedne dziecko. Kiedy otworzył oczy, spojrzał na Emily. Czy z nią również miałby jedno dziecko? Co prawda za szybko byłoby o tym myśleć, ale...
-Czemu nic nie mówisz?- Zaniepokojona jego przedłużającym się milczeniem, zadała mu pytanie. - Myślisz o dzieciach, które mogłyby urodzić się chore? Sam mówisz, że prowadzicie spisy - kto, kiedy, z kim i ile ma dzieci... Młodzi ludzie, przed podjęciem decyzji o związaniu się ze sobą, mogliby przecież do nich zajrzeć... W ten sposób wiedzieliby czy choroby genetyczne są możliwe...
-Emily!- Edward czuł, że musi jej przerwać, bo przez jego głowę pędziło tysiąc myśli.
-Nie rozumiem... - Wydawała się skonsternowana. Ale on również był. - Chodzi o te wielkie majątki? Przecież niemal wszystkie elfy to krezusy z pokolenia na pokolenie. Ed, przecież ty w swoim mieszkaniu masz obraz Moneta na ścianie!
-Emily, twój pomysł... jest...
-Jeśli powiesz, że jest głupi, to ... -
-Jest niesamowity - odparł, na co ona zrobiła wielkie oczy. A potem, zrobiły się jeszcze większe gdy zapytał.
-Ile chciałabyś mieć dzieci Em?
-Co takiego?- wydyszała zarumieniona.
-Pytam ile chciałabyś mieć dzieci. No nie patrz tak na mnie. Żyję w świecie, w którym elfie rodziny mają zazwyczaj jedno dziecko. Kiedy wierzyłaś, że jesteś człowiekiem... To ile chciałaś mieć dzieci?
***
Emily
Spoglądała na niego z przerażeniem i jednocześnie zaciekawieniem. Edward wyglądał tak, jakby kosmici zabrali mu rozum. I co go to obchodzi, ile chciałaby mieć dzieci...
-Ja... - zagryzła wargę widząc w jego oczach płomień.
-Ile, Em? - ponowił pytanie.
Na chwilę przymknęła oczy. Jak była mała, zawsze chciała mieć rodzeństwo. Wiedziała, też, że gdyby lekarze w czasie porodu jej matki, nie zrobili jakiegoś błędu, dziś byłaby starszą siostrą. Prawdę powiedziawszy nie zastanawiała się ile dzieci chciałaby mieć. Kiedy zaczęła spotkać się z hrabią, nawet o tym nie rozmawiali... Brizz również nie wydawał się być dobrym kandydatem na potencjalnego ojca. No, ale gdyby takiego znalazła... Oblizała suche usta.
-Troje - mruknęła czując jak na policzki wstępuje jej rumieniec.
-Troje - powtórzył Edward i zrobił minę jakby nad czymś się zastanawiał. - Trzy, to ładna liczba, Em.
-Nie będę miała ich z tobą!- rzuciła bo nie spodobało jej się to, co zobaczyła w jego oczach.
-Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś zmieniła zdanie Emily - powiedział żarliwie, wpatrując się w nią tak, że wiedziała, że nie rzuca słów na wiatr.
CZYTASZ
Odnaleziona
RomanceEmily jest baletnicą. Przerażoną baletnicą. Ktoś ją prześladuje, wysyła niepokojące prezenty i zdjęcia. Dziewczyna się boi, tym bardziej, że policja nie traktuje jej sprawy poważnie. Podczas wizyty swoich przyjaciół ( Victorii i Robina, których po...