Bee
Spoglądała na Phila i Eda tak, jakby właśnie stracili rozum.
- Nic nie mówisz - powiedział Edward bębniąc palcami o blat stolika.
- Myślę - wymamrotała sięgając po wodę i żałując, że odmówiła kiedy Phil rozlewał whiskey.
- Bee, to nie jest głupie - Phil usiadł obok niej na kanapie i objął ją ramieniem. Jeszcze kiedyś taka bliskość by ją drażniła. Dziś przyjmowała ją jednak jak coś zupełnie normalnego.
- Przecież oni nigdy się na to nie zgodzą...
- To nasza jedyna szansa...
- Musimy po prostu znaleźć inne elfy, które są niezadowolone z obecnego stanu rzeczy - tłumaczył Edward.
- Myślisz, że ktoś taki się znajdzie? Nikt nie kwestionuje ustalonego porządku. Nikt!
- Ty powinnaś być pierwsza - powiedział Phil.
- Ja?
- Kiedy sprzeciwiłaś się rodzicom i zerwałaś zaręczyny odcięli cię od wszystkiego. Zabrali mieszkanie, samochód i fundusz powierniczy z którego żyłaś...
- Co to ma do rzeczy? - zapytała.
- Nie rozumiesz? Zabrali ci wszystko co miałaś.
- Chcesz powiedzieć, że żyję za twoje? - zapytała strząsając jego ramię i podnosząc się z kanapy. - Boże, wiedziałam, że brak własnych pieniędzy jest upokarzający, ale nie sądziłam... - Bee poczuła jak robi się jej nie dobrze. Była głupia, kiedy sądziła, że mu to nie przeszkadza. Pewnie dając jej swoją kartę płatniczą i samochód, myślał, że to tylko chwilowe rozwiązanie. W końcu tak przecież powinno być. Nie powinna być całkiem zależna od niego, a zanim zgodziła się na ten związek, powinna była sama stanąć na nogi. Znaleźć pracę, mieszkanie... Czyżby uważał ją za pasożyta?
- Bee, gdzie idziesz? - W głosie Phila usłyszała troskę.
- Nie mogę tak dłużej! - wymamrotała połykając łzy i kierując się w stronę sypialni.
Phil
- Lepiej już idź - powiedział wstając z miejsca i dopijając whisky.
- Nie sądziłem, że zareaguje w taki sposób... Przecież zupełnie nie o to chodziło. - W głosie Edwarda słychać było troskę.
- Idź i pozwól mi to załatwić, nim Bee wbije sobie do głowy jakąś głupotę... - mruknął i nie czekając, aż Ed opuści mieszkanie poszedł do sypialni. Tak jak przypuszczał, Bee właśnie pakowała ubrania do walizki. Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie.
- Co robisz? - spytał spoglądając na nią spod zmrużonych powiek.
- Nie widzisz? Wyprowadzam się. Nie będę pasożytem. Zabieram rzeczy i... O Boże! To są przecież twoje rzeczy! To ty mi je wszystkie kupiłeś! - Jej głos zaczął drżeć, a w oczach pojawiły się łzy.
- Och Bee - mruknął podchodząc do niej i nie zważając na jej protesty, przytulił jej drżące ciało do swojego. Chciała go odepchnąć, ale był silniejszy. Nie miał zamiaru pozwolić jej odejść. Nie po tym, jak wreszcie ją zdobył. Pozwolił się jej wypłakać, a kiedy znów chciała wyplątać się z jego uścisku, pocałował. Raz, drugi, trzeci. Kiedy wreszcie z pasją zaczęła oddawać mu pocałunki, zaczął ściągać z nią sukienkę.
- Co robisz? - spytała kompletnie oszołomiona.
- Tłumaczę ci...
- Tłumaczysz?
CZYTASZ
Odnaleziona
RomanceEmily jest baletnicą. Przerażoną baletnicą. Ktoś ją prześladuje, wysyła niepokojące prezenty i zdjęcia. Dziewczyna się boi, tym bardziej, że policja nie traktuje jej sprawy poważnie. Podczas wizyty swoich przyjaciół ( Victorii i Robina, których po...