Ten odcinek spodoba się tym, którzy tęsknią ;)
Edward
Nie czuł zimna nocy. Ani wiatru. Właściwie nie czuł nic. Był otępiały. Wpatrywał się w okno domu, w którym zapalone było światło licząc, że w świetle jarzeniówki uda mu się chociaż dostrzec jej sylwetkę, ale świat nie był dla niego łaskawy.
- Wiedziałam, że trzeba było urwać ci jaja! - usłyszał nagle rozwścieczony, kobiecy głos. Obrócił się i dostrzegł ciemnowłosą dziewczynę, którą wcześniej spotkał na ranczu Robina. Jak miała na imię? Jennefer? Judy? Jessica, przypomniał sobie, kiedy popchnęła go tak, że aż się cofnął.
-Jess - dobiegł go jeszcze jeden głos. Tym razem męski.
-Nawet się nie waż odezwać, Zach! - warknęła do swojego towarzysza. - Nawet się nie waż! Miałeś ją chronić ty dupku!
-Ja... - nie wiedział co powiedzieć na oskarżenie, które było słuszne.
-Nie rozumiem jak to się stało... Czułam. Cholera, czułam, że coś może być nie tak... Ale, żeby to? - spytała wskazując ręką na dom i ogród.
Ponieważ nie odpowiedział, dziewczyna ciągnęła dalej.
-Wypieprzaj stąd. Nie chcę cię tu widzieć! Po co tu jesteś? No po co? Napawasz się swoją władzą? Ot tak, skinę ręką i wszystko staje w płomieniach? Wynoś się, bo inaczej nałożę na ciebie taki urok, że już Ci nigdy nie stanie!
-Jess, dość! - tym razem w głosie jej towarzysza zabrzmiała stalowa nuta. Dziewczyna obróciła się i spojrzała na swojego partnera z wściekłością.
-Jeszcze chwila i rzucę urok na ciebie, więc się nie odzywaj! Teraz do niej idę, a ty - zwróciła się do Edwarda mierząc go złowieszczym spojrzeniem- Masz stąd zniknąć. Natychmiast!
Powiedziawszy te słowa, ruszyła w kierunku domu jakby goniło ją stado rozwścieczonych byków. Edward spojrzał za siebie, gdzie stał Zach, oparty o samochód, którym przyjechali. Nie znał dobrze, tego pół-wilka, pół człowieka z wytatuowanymi gałkami ocznymi, dlatego nie wiedział czego powinien się po nim spodziewać. Ten jednak milczał, co doprowadzało Edwadra do szału.
-Nic nie powiesz? - rzucił do chłopaka Jess.
- A co mam ci powiedzieć bracie - spytał tamten wsuwając dłonie w kieszenie spodni. - Spierdoliłeś i tyle...
- Skąd...
-Zadzwoniła do nas jakaś dziewczyna o imieniu Bee i nastał armageddon. Ja pierdole, człowieku. Gdyby w tym wszystkim tylko tobie się dostało, mógłbym spać spokojnie na prerii, a nie jechać jak popieprzony na drugą część kraju.
- Nie rozumiem... - mruknął Edward.
- Nie? Myślisz, że po tym co usłyszeliśmy, nasze ledwo co poukładane sprawy nie rozpierdoliły się na nowo? Vi była na ciebie tak wkurwiona, że tylko Alice powstrzymała ją, przed przyjechaniem tutaj z Jess, twierdząc, że na początku ciąży nie może narażać się na takie długie podróże. Oczywiście Robin ma przejebane, bo to on przecież wepchnął dziewczynę w twoje łapy. Nie mówiąc już o mnie, gdzie zamiast ostrego, wieczornego seksu, musiałem słuchać jakim to jesteś popieprzeńcem i co zrobi ci Jess jak dorwie cię w swoje łapska...
-Nie sądziłem...
-Chyba nikt nie sądził, że rozpęta się takie piekło. Oczywiście reszta dziewczyn, Cara i Alice musiały stanąć po stronie Vi i Jess, więc automatycznie Seth i Mick też mają przejebane. Aż dziw, że nie przyjechali tu ze mną by cię sprać za to, że wprowadziłeś chaos do ich poukładanego z trudem życia. Seth powiedział, że mam cię od niego co najmniej znokautować.
CZYTASZ
Odnaleziona
RomanceEmily jest baletnicą. Przerażoną baletnicą. Ktoś ją prześladuje, wysyła niepokojące prezenty i zdjęcia. Dziewczyna się boi, tym bardziej, że policja nie traktuje jej sprawy poważnie. Podczas wizyty swoich przyjaciół ( Victorii i Robina, których po...