Spokój

2.5K 175 13
                                    

Edward

Kiedy wszedł do jej garderoby i zobaczył w niej tych wszystkich ludzi oraz twarz Emily zastygłą w przerażeniu, poczuł złość. Po pierwsze na siebie, że nie potrafił temu zapobiec, a po drugie na wszystkich obecnych, bo zamiast w czymkolwiek pomóc, tylko przeszkadzali. Na szczęście byli na tyle mądrzy, że posłuchali kiedy powiedział, że mają dać im chwilę. Dziesięć minut. Nie wiedział, czy dziesięć minut, cokolwiek zmieni, ale nie obchodziło go to. 

-Emily - powiedział łagodnie, dotykając jej drżącego ramienia. Spojrzała na niego nieprzytomnie, wciąż trzymając w rękach zakrwawiony nóż. 

-Co ty tu robisz?- spytała - Przecież nie było już biletów. 

-Mówiłem Ci, potrafię zdziałać wiele, jeśli mi na kimś zależy - powiedział uśmiechając się. - Obecnie towarzysze pewnej starej kobiecie, która ma w sobie tyle taktu, że powaliłaby nim całe wojsko - dodał. 

Emily uśmiechnęła się lekko. To dobry znak, pomyślał i wyciągnął dłoń w jej kierunku. 

-Mogę? - spytał delikatnie rozwierając jej palce z rękojeści noża. 

Dziewczyna spojrzała na niego potem ponownie na nóż i zaczęła się trząść. 

-To... on był w mojej garderobie!- zaczęła mówić szybko. - Nie wiem, nie widziałam, żeby ktoś tu wchodził. A teraz są na nim moje odciski palców. To źle prawda? Wszystko popsułam! 

-Nic nie popsułaś - powiedział odkładając go na stolik. 

-Ale moje odciski palców... 

-Emily, jeśli ktoś tu wszedł muszą być także na futrynie, klamce i wielu innych miejscach. Przyślę swoich ludzi, sprawdzą to - powiedział, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że ilość osób, które przyszły do garderoby słysząc krzyk Em,  sprawią, że odszukanie odcisków było nie możliwe. Trudno. Pal licho z odciskami. Przed sobą miał roztrzęsioną kobietę, którą trzeba było uspokoić. 

-Nie mogę zatańczyć - powiedziała przygryzając policzek. 

-Nie musisz - odparł opierając się o toaletkę. 

-Co takiego? - w jej głosie zabrzmiało zdumienie, gdy otarła łzy z policzków. 

-A kto Ci karze zatańczyć? 

-Ja... - dłoń wciąż jej drżała gdy uniosła ją by poprawić kosmyki włosów, które wyleciały jej z koka. -Myślałam, że po to przyszedłeś... 

-Żeby namówić Cię na taniec? Daj spokój. Przyszedłem sprawdzić czy nic ci nie jest i zabrać cię do domu. 

-Ale... 

-Co takiego? - spytał. 

-Jeśli nie zatańczę... 

-To zatańczy ktoś inny. Twoja przyjaciółka, albo ta druga dziewczyna. To nie koniec świata Em. Będą jeszcze inne przedstawienia. Czyż nie mam racji? - zapytał nonszalancko przeczesując włosy. Musiał być spokojny. Wiedział, że tylko tak może jej pomóc. 

-Ale... 

-Tak?- spytał biorąc ręcznik i namaczając go w umywalce ciepłą wodą, by następnie wziąć jej dłonie i umyć je z sztucznej krwi. Na szczęście sukienka nie była poplamiona. 

-Ja chciałabym zatańczyć... 

-Więc choć - mruknął i nie dając jej szansy na zmianę zdania pociągnął za drzwi. Kiedy wyszli spojrzał na zegar wiszący w korytarzu. Dwie minuty do rozpoczęcia. Jeśli dziewczyna rozmyśli się na ostatnie prostej, trudno. 

OdnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz