Emily
Nie mogła zrozumieć tego, co się wydarzyło. W jednej chwili żartowali, śmiali się i przekomarzali, w drugiej Edward umierał. Zadrżała. A może to na szpitalnym korytarzu było zimno?
- Proszę - Kobieta w białym kitlu stanęła przed nią trzymając w dłoni plastikowy kubek z wodą.
- Nie chcę - odpowiedziała nie podnosząc na nią wzroku. Jak w ogóle mogłaby teraz cokolwiek przełknąć?
- Powinna pani pójść ze mną do zabiegowego... - Pielęgniarka położyła jej dłoń na ramieniu.
- Do zabiegowego? Do Edwarda? - Emily poderwała się z miejsca, ale opadła gdy jej rozmówczyni pokręciła głową.
- Jest pani cała we krwi - powiedziała wskazując na jej sukienkę.
Emily spojrzała w dół i poczuła jak kręci jej się w głowie.
- To nie moja krew - wyszeptała, a jej ciało zaczęło drżeć jak w febrze.
Stojąca nad jej głową pielęgniarka pokręciła głową i odeszła zostawiając ją samą na korytarzu. Po chwili Em usłyszała stłumione kroki. Gdy uniosła wzrok zobaczyła Johna i Anne.
- Co z nim? - zapytał natychmiast ochroniarz, ale Em wzruszyła ramionami. Nie wiedziała. Od czasu kiedy zabrała go karetka nie wiedziała.
- No już, już kochanie - Anne objęła ją ramionami i przytuliła do siebie. Dopiero wtedy z jej oczu poleciały łzy. Emily słyszała, jak koleżanka szepcze jej do ucha słowa pocieszenia, ale była zbyt zmartwiona by w nie wierzyć. Przecież tam było tyle krwi... Nawet jej sukienka była nią nasiąknięta, a metaliczny zapach wciąż unosił się w powietrzu. Gdzieś nad jej głowami trwały rozmowy, ale ona ich nie słyszała. Wciąż myślała o Edwardzie i o początkach ich znajomości. Obiecał Victorii i Jess, że będzie ją chronił i dotrzymał słowa. A to, że po drodze stało się tyle innych rzeczy? Jakże była głupia sądząc, że nie będzie potrafiła mu wybaczyć... Wybaczyła mu już dawno... Tam w ogrodzie rodziców, kiedy pracował ciężko by naprawić to co zniszczył. Boże, czemu tak się broniła, żeby znowu z nim być? Nie mogła go teraz stracić. Nie tak. Nie przez chorą ambicję Patti.
***
W kolejnych godzinach korytarz szpitalny zapełniał się ludźmi. Przyjechali jej rodzice, członkowie rady, przybyli też policjanci, żeby spisać jej zeznania. Okazało się, że Patti nie przeżyła, ale Emily to nie obchodziło. Obchodził ją tylko Edward, walczący o życie na sali operacyjnej. Kiedy w drzwiach stanął chirurg ugięły się pod nią nogi i gdyby nie to, że ojciec złapał ją pod ramię, upadłaby na ziemię.
- Kto jest z najbliższej rodziny? - spytał lekarz zdejmując maseczkę i rozglądając się po korytarzu.
- My... my wszyscy - powiedziała Emily zdając sobie sprawę, że tak właśnie jest.
- Ale... - W głosie mężczyzny zabrzmiało wahanie.
- Powiedziała, że wszyscy, to wszyscy - wtrącił Stefi stojąc oparty o ścianę z założonymi na piersi rękoma.
- W takim razie - Lekarz jeszcze raz rozejrzał się nieco bezradnie - Muszę powiedzieć, że Pan Edward miał dużo szczęścia.
- Król, król Edward - poprawił go Goffrey, ale mimo szorstkich słów, w jego oczach pojawiły się łzy.
Emily również poczuła jak schodzi z niej całe napięcie.
- Pacjent przeżył operację, a nam udało się usunąć kulę. Narządy wewnętrzne nie zostały uszkodzone, choć stracił sporo krwi i trzeba było mu ją przetoczyć. Obecnie jest przewożony na salę pooperacyjną.
- Wspaniale - wyszeptała, a jej oczy zaszkliły się łzami.
- Mimo, że wszyscy mówicie, że jesteście rodziną pana Edwarda, to póki co wpuszczę do niego tylko jedną osobę. Pacjent musi wypoczywać.
- Niech Em idzie - powiedziała Anne popychając ją lekko w stronę lekarza.
- Tak, niech idzie królowa! - zawtórował jej John.
- Tak, tylko królowa może wejść - powiedział Stefi zagradzając jej drogę - Pytanie, czy nią jesteś Emily? Czy zgadzasz się kochać naszego króla, troszczyć się o niego i być z nim na dobre i złe? Nie myśl sobie, że jako rada nie wiemy, że wasza relacja, w pewnym momencie była cóż... dość skomplikowana... Czy mimo tego, co się stało, chcesz być z nim i z nami? Czy chcesz być naszą królową? Zastanów się i...
- Tak! - powiedziała wchodząc mu w słowo, a z jej oczu popłynęły łzy. - Tak chcę! Kocham go i...
- W takim razie - Stefi odsunął się robiąc jej przejście - nie wiem na co jeszcze czekasz dziewczyno! Leć !
***
Edward
Kiedy otworzył oczy, czuł suchość w gardle i niemoc. Chciał się podnieść, ale nie mógł się tego zrobić. Co się stało u licha?
- Leż, leż kochany! - usłyszał dochodzące z boku słowa. Emily. Czemu jej twarz jest taka blada?
- Co...? - próbował zapytać, ale nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa.
- Nic nie mów! Proszę, odpoczywaj! - mówiła ocierając łzy z policzków.
Nie podobało mu się, że płacze, ani to w jakim stanie się znajduje. Zmusił swoje szare komórki do pracy i po chwili przypomniał sobie co się stało. Patti. Ta szalona kobieta chciała ich zabić.
- Nic ci nie jest? - wycharczał.
Emily pokręciła głową.
- Zasłoniłeś mnie... Boże... Ed- wyszeptała kryjąc twarz w dłoniach.
Ponieważ bardzo nie podobały mu się jej łzy, zmusił się wyciągając dłoń w jej kierunku. Ujęła ją drżącymi palcami.
- Kocham cię, kocham - powtarzała łakjąc, gdy nagle drzwi do sali w której leżał otworzyły się i do środka wszedł Goffrey.
- Królowo, przyjechały jakieś kobiety. Przedstawiły się jako Jess i Victoria i zagroziły, że jak ich nie wpuszczę, to ... - Tu mężczyzna odchrząknął niewyraźnie.
- Już do nich idę - Wymamrotała Em.
- Królowo? - Wychrypiał i mimo bólu rozciągnął usta w uśmiechu.
- Nawet nie wiesz - zaczęła, ale szum na korytarzu sprawił, podniosła się z miejsca. - Jeśli do nich nie wyjdę...
- Idź - skinął głową, a ona ruszyła do drzwi. Kiedy wyszła zamknął ciążące mu powieki. A więc Emily zdecydowała, pomyślał zapadając w sen szczęśliwy.
CZYTASZ
Odnaleziona
RomanceEmily jest baletnicą. Przerażoną baletnicą. Ktoś ją prześladuje, wysyła niepokojące prezenty i zdjęcia. Dziewczyna się boi, tym bardziej, że policja nie traktuje jej sprawy poważnie. Podczas wizyty swoich przyjaciół ( Victorii i Robina, których po...