Jest 10:55. Sobota. Chwała Bogu mogę spać ile chce, pomyślałam. Dwa dni odpoczynku bez patrzenia się na te krzywe mordy z mojej szkoły. Fakt, jestem "nowa". Mój brat też jest "nowy" ale jego zna już cała szkoła jak nie cały Londyn. Nie wiem jak on to robi, ale nie da się go nie lubić. Jest miły, przyjazny, pomocny, dobry, wysportowany, dojrzały inteligentny. Ja jestem nieśmiała, ludzie mnie denerwują - nie lubię ich. Ojciec twierdzi że mam jakieś "zalety":
"talent humanistyczny"- widnieje zawsze na moich dokumentach związanych z edukacją. Nauczyciele zmuszają mnie do odpowiadania na lekcjach wtedy kiedy
nikt z klasy nie wie jak odpowiedzieć. Wtedy to pada jedno kluczowe słowo" kujon "które zostaje mi w pamięci do końca zajęć w szkole. Tę zalete zawsze widzi.
No i fajnie, zajebiscie. Teraz nie zasne. Cała sobota poszła się jebać. Zadania nie mam, żadnego sprawdzianu też, okay. Czyli dzisiaj spędzimy dzień na błaganiach o follow. Wyśmienicie.
Postanawiam się ubrać. Niechętnie wstaje z łóżka i idę w kierunku szafy. Jest biała z dużym lustrem. Dość duża. Nie ma tam zbyt wiele sukienek i spódnic. Nie lubię w takich ubraniach chodzić. Jest tam za to dużo bluz. Wyciągam jedną z nich która sięga do pępka. Jest cała czarna. Do tego biorę getry (czarne), skarpetki (też czarne) i wchodzę do toalety.
-Musze coś zrobić z tymi włosami. - mówię spokojnie.
Postanawiam je wyprostować i jakoś ułożyć tak żeby wyglądały na "normalne". Niestety efekt jest taki że wyglądam jak gówno, nic nowego. Schodzę na dół. W kuchni jest juz tata. Brat leży na kanapie i ogląda wiadomości.
Dziwnie się czuje jako córka dyrektora. Nauczyciele traktują mnie wyjątkowo. Są dla mnie uprzejmi, przyjaźni tak jakby chcieli żebym ich pochwaliła przy ojcu. Bardzo mi przykro, ale ich starania mam gdzieś, ups.
-Zeszła nasza księżniczka. Wyglądasz ślicznie siostrzyczko! - mówi mój brat.
Dziwne. W szkole potrafi mnie minąć na korytarzu tak jakbym nie była z nim spokrewniona. Interesujące .
-Hej Niall. Dzień dobry tato. - mówię.
-Dzień dobry córeczko. - mówi tata swoim poważnym głosem poczym całuje mnie w czoło.
Podchodzę do kanapy. Widzi to mój brat i rozkłada się na całej powierzchni mebla. Próbuje zepchnąć jego nogi tak żebym mogła usiąść. Niall łapie mnie w tali i ku mojemu zaskoczeniu przyciąga do siebie. Ściąga swoje nogi i puszcza mnie w momencie gdy jestem po drugiej stronie kanapy. Obejmuje mnie ramieniem a ja przytulam się do niego najmocniej jak potrafię.
-Lucy, wiesz kto dzisiaj do mnie przychodzi? - pyta brat.
-Nie wiem. - odpowiadam.
Tata zaczyna się cicho śmiać. O co tu chodzi?
-Twardziel i jego banda. - mówi brat i razem z tatą zaczynają się śmiać.
On.
W.
Moim.
Domu.
Boże.
Jezus.
Umieram.
Teraz.
Panie Boże miej moje ciało w opiece kiedy go zobaczę.
~*~
I co? Jak się podoba? Jak myślicie co się stanie dalej? Life With Problems postaram się napisać jutro tylko musze wybrać plan. Mam kilka pomysłów ale musze to jeszcze przemyśleć. To papa, enjoy ;***
CZYTASZ
Inna
FanfictionNa korytarzu w mojej szkole czuje się jak duch. Jestem "nowa" a do "nowych" raczej nikt nie gada. Słyszałam już dużo wyzwisk w starej szkole i w tej również. Brat robi tu karierę sportowca w szkolnej drużynie siatkówki. Mnie nikt nie zauważa. Jest...