13. {epilog} "ty bądź, ty chroń"

2K 123 166
                                    

Ten epilog ma dwie wersje. Akcja pierwszej z nich rozgrywa się na cmentarzu i ją zachowam dla siebie. W tej zostawiam otwartą furtkę, bo kto wie, może to wcale nie jest koniec...

~*~

Ty nie trać z oczu jej
Twój głos złamany
Powiedz, że to ją i z nią
Że nie zmarnujesz żadnej z chwil

W koło amplitud uwikłani
Przetrzymacie to
Tylko nie zaniedbuj jej
Nie oceniaj zbyt pochopnie

Jak drzewo nakarm ją
Daj cień i ulecz chorą duszę
Połącz niebo, ziemię, korzeń i koronę
Pewny bądź

Dlaczego drzewa nic nie mówią?
Płacze się bez słów
I kocha
Ty nie trać z oczu jej

Ty bądź, ty chroń*

~*~

Regulus popatrzył za okno. Drobny śnieg prószył jak natchniony, wprawiając w radość grupkę dzieci, która spotkała się w pobliskim parku. Jedna z dziewczynek podskakiwała z wyciągniętymi dłońmi, starając się złapać malutkie płatki.

Regulus uśmiechnął się, wspominając jak on sam będąc dzieckiem z wytęsknieniem oczekiwał aż świat wokół skryje się pod białym puchem. Prawdziwa zima zawsze miała w sobie magiczną aurę, nieporównywalną do innych pór roku.

Ta zima, która w końcu nadeszła, również była wyjątkowa.

W walizce znalazły się już najpotrzebniejsze rzeczy. Nie było tego wiele. Wszystko zostało na Grimmauld Place 12. Całe dzieciństwo. Przekonanie o wspaniałej rodzinie.

Starożytny i Szlachetny Ród Blacków.

Wiara w szlachetność rodziny roztopiła się w sercu Regulusa, tak jak co roku z nadejściem wiosny topił się śnieg. Przetrwał jedynie piękny wzór na szybie, wymalowany przez niepokornego malarza jakim był mróz. A tym pięknym wzorem był Syriusz. W nim szlachetność nie przeminęła, choć przemijały kolejne pory roku.

Na stoliku, tuż obok okna w kryształowym wazonie kwitły konwalie. Ilekroć Regulus na nie patrzył, doceniał magię i jej nieprzebrane możliwości. Zaklęcie, które spłynęło na nie jasnym promieniem sprawiło, że miały przetrwać bardzo długo. Ich obecność, wypełniała to puste, obce mieszkanie domowym ciepłem. Dawały wrażenie, że ona jest z nim tutaj. Przez cały czas.

Westchnął cicho. Nadszedł dzień, który nadejść musiał, choć Regulus chciałby zatrzymać czas, jakoś odroczyć to wszystko. Wiedział, że nie może. Tym razem to nie była tylko jego decyzja, podjęta w przypływie uczuć, nad którymi wtedy nie potrafił zapanować.

Och, jak słono by za to zapłacił. Jak bardzo znienawidziłby siebie. Ale ona okazała się silniejsza.

Czasami mu się śniła. Czarna róża. Budził się, przepełniony sprzecznymi emocjami i patrzył na konwalie. To go uspokajało. Sen był tylko snem. Przestał doszukiwać się w nim ukrytego, głębszego sensu. Żył. I na tym życiu zamierzał się skupić.

Wskazówka zegara przesunęła się leniwie, a on uśmiechnął się lekko. Jeszcze chwila.

Wygładził materiał koszuli, w lustrze przelotnie zerknął na swoje odbicie.

Zeszczuplał. Wyraźnie stracił na wadze. Pewnie to kolejna konsekwencja dorosłości, życia na własną rękę. Dobrze, że oczy znów mu błyszczały. Już nie od łez, które w ostatnim czasie dały oczom trochę wytchnienia.

Czarna Róża • Regulus Black • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz