Tego rozdziału nie miałam w planach. Powstał przypadkowo, pod wpływem chwili i gdy już rozgościł się w mojej głowie nie mogłam powstrzymać się od jego napisania.
I skoro już powstał to chciałam zadedykować go Małgosi, która ponad rok temu dokonała wyboru. Nie uprzedziła, że zamierza odejść i nie dała nam szansy na pożegnanie. Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jesteś odnalazłaś spokój, którego tutaj Ci zabrakło.
~*~
It takes a lot to know a man
It takes a lot to understand
The warrior, the sage
The little boy enragedIt takes a lot to give, to ask for help
To be yourself, to know and love what you live with
It takes a lot to breathe, to touch, to feel
The slow reveal of what another body needs*~*~
Regulus zamrugał oczami i przez chwilę zastanawiał się czy to co widzi jest jawą czy snem. Przetarł powieki dłońmi, a kiedy obraz się nie zmienił, a łóżko na którym siedział zaskrzypiało cicho, stwierdził, że to chyba rzeczywistość.
Był w swoim pokoju w domu rodzinnym. Przez okno słońce oświetlało wielki proporzec z herbem Slytherinu wiszący na ścianie, a na biurku stał wazon z bukietem konwalii.
Konwalie?
Nie miał pojęcia skąd się tu wzięły. To Rose lubiła konwalie. Ale przecież Rose nie pojawiłaby się w jego pokoju na Grimmauld Place 12. Więc kto je przyniósł?
Podniósł się, jego bose stopy zanurzyły się w puchowym dywanie o ciemnozielonym kolorze. Czuł się tak dziwnie lekko, jakby ktoś zrzucił mu z pleców ciężki bagaż. Podszedł do biurka. Na blacie dostrzegł zapisany w połowie pergamin i piękne pióro, w którym rozpoznał prezent od matki na szesnaste urodziny. Zaczął wczytywać się w napisane słowa i szybko pojął, że to rozpoczęty przez niego list. Ten żałosny list, z którego wysłania ostatecznie zrezygnował.
Zaczął go pisać po spotkaniu z Rose we Wrzeszczącej Chacie. Gdy skumulowane emocje domagały się wolności. Przelanie ich na pergamin było jedynym sposobem, by wyrzucić z siebie niszczycielskie uczucia.
Złapał za pergamin z zamiarem podarcia go na drobne kawałki.
— Na twoim miejscu nie robiłbym tego.
Regulus obrócił się przestraszony. Obok drzwi, nonszalancko opierając się o ścianę, stał ciemnowłosy chłopak ubrany w szkolny mundurek. Emblemat na szacie i srebrno-zielony krawat wskazywały na przynależność do domu Salazara. Wyglądał znajomo, a z każdą chwilą Regulus zaczął dostrzegać w nim coraz więcej podobieństw do siebie samego.
— Jesteś mną? — zapytał trochę niepewnie i naiwnie.
Chłopak pokręcił głową i uśmiechnął się krzywo.
— Uwierz, wolę swoje popaprane życie niż to twoje udowadnianie na każdym kroku, że nie jesteś takim za jakiego się uważasz. No naprawdę, jako Black powinieneś mieć w sobie trochę więcej dumy. Takie zginanie karku nam nie przystoi.
Regulus wpatrywał się w chłopaka całkowicie skołowany.
— Jesteś moją rodziną?
— Oczywiście, Regulusie. Znasz moją starszą wersję, choć osobiście wolę siebie w młodszym wydaniu. Za czasów szkolnych miałem cały wianuszek adoratorek i nie ukrywam, chętnie bym do tego wrócił.
CZYTASZ
Czarna Róża • Regulus Black • Syriusz Black
Fanfiction"- Przecież to jest twój brat! - krzyknęła w geście rozpaczy, bo miała nadzieję, że więzy krwi jakoś wpłyną na starszego z braci. W szarych oczach Syriusza pojawił się smutek. - Ja już nie mam brata - stwierdził gorzko." ~*~ Całe uniwersum HP nale...