~*~
So far from being free
From the past that's haunting me
The future I just can't touch
And if you take my hand
Please pull me from the dark
And show me hope again
We'll run side by side
No secrets left to hide
Sheltered from the pain*~*~
Remus wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed momentem stała dwójka jego przyjaciół i powoli zaczynało do niego docierać, co tak naprawdę się stało. Złapał się za głowę i szarpnął mocno, a kilka kosmyków pozostało mu w dłoni.
Jak mógł pozwolić im tak po prostu przenieść się do tej jaskini? Powinien być bardziej stanowczy, powinien był im zakazać. Psia krew, to jego przyjaciele!
Musiał coś zrobić. Nie mógł tak bezczynnie czekać. A jeśli Rose i Syriusz nie wrócą po godzinie? Godzina... Drobny ułamek życia, który nagle urósł do rangi wieczności. Przez godzinę on oszaleje tu z niepokoju.
Co z tego, że trwała wojna i każdego dnia byli narażeni na niebezpieczeństwo? Walczyli w słusznej sprawie, wspierając się nawzajem, a teraz... Rose zwariowała ze strachu o Regulusa, a Syriusz chciał w ten sposób wszystko naprawić.
Dlaczego im pozwolił?
A jeśli któreś z nich zostanie poważnie ranne lub co gorsza... Nawet nie chciał o tym myśleć. Ale gdyby... Jak później spojrzałby w oczy Jamesa, Lily, Petera, nawet Dorcas? To jego sumienie musiałoby znosić kolejny ciężar, wina byłaby po jego stronie. Bo nie zareagował na czas. Nie zorganizował pomocy.
To były najważniejsi ludzie w jego życiu. Którzy zaakceptowali to kim był. Którzy go nie wyśmiali, nie odrzucili, nie napiętnowali. Nawet Rose, która dowiedziała się o jego przykrej przypadłości w najgorszy możliwy sposób, nie odwróciła się od niego. Mimo, że o mało co...
Remus nie lubił wracać do tamtej pełni. Choć Rose wielokrotnie tłumaczyła mu, że to nie była jego wina, że w postaci wilkołaka nie mógł nad sobą zapanować. Ona ślepo ufała w to, że nigdy nie zrobiłby jej krzywdy. Ale to przez jego wilkołactwo Rose, Syriusz i Dorcas wstąpili na wojenną ścieżkę. I coś w ich idealnej konstrukcji przyjaźni i bractwa się popsuło.
Remus nawet próbował to naprawić, ale na nic zdawały się jego starania. James, Lily i Peter starali się zachować neutralność. Tamta trójka miała zbyt silne charaktery, by dojść do porozumienia. I powstała rysa na ich relacjach, a po zakończeniu szkoły pewne więzi się zacieśniły, pewne zaczęły się zacierać.
Rose została przy nim, nawzajem się wspierali. Rose, która miała tyle tajemnic. Rose, która dała szansę Regulusowi, który nawiązała relację z młodszym Ślizgonem wbrew wszystkim niepisanym zasadom. Rose, która była dla niego jak siostra.
Nie, nie pozwoli im zginąć. Nie będzie czekał, aż minie ta przeklęta godzina. Rose i Syriusz muszą wrócić cali i zdrowi.
— Expecto patronum — wyszeptał i machnął różdżką. Nędzna strzępka srebrzystej mgły nie była tym czego oczekiwał. Starał się skupić na szczęśliwym wspomnieniu, na tych chwilach, gdy naprawdę chciało mu się żyć, czuć, wpadać w wir zdarzeń. Przecież było ich tak wiele...
Ponownie machnął różdżką. Patronus przybrał cielesną postać, ale nadal był zbyt słaby. Remus mocno zacisnął ręce na różdżce. Przecież to potrafi. Robił to nie raz.
Skup się na szczęściu. Skup się na tym, że Rose i Syriusz wrócą, pogodzą się, znów będą tworzyć paczkę zgranych przyjaciół, razem będą bawić się na weselu Jamesa i Lily.
CZYTASZ
Czarna Róża • Regulus Black • Syriusz Black
Fanfiction"- Przecież to jest twój brat! - krzyknęła w geście rozpaczy, bo miała nadzieję, że więzy krwi jakoś wpłyną na starszego z braci. W szarych oczach Syriusza pojawił się smutek. - Ja już nie mam brata - stwierdził gorzko." ~*~ Całe uniwersum HP nale...