2. "faith ain't no privilege"

2.3K 145 77
                                    

~*~

I got no innocence, faith ain't no privilege
I am a deck of cards, vice or a game of hearts
And still you, still you want me*

~*~

Rose nie miała zbyt wiele czasu na zastanawianie się co zrobić. Szybko pozbyła się piżamy i nałożyła ubrania. W głowie miała mnóstwo wątpliwości czy postępuje słusznie, ale wszystkie je zagłuszał ten wyjątkowy tembr głosu. Trochę rozedrgany, napięty.

Głos, za którym tak bardzo tęskniła.

Schowała różdżkę do kieszeni i miała już opuścić mieszkanie, kiedy odezwał się wreszcie zdrowy rozsądek. Co ona właściwie robi? Dlaczego tak od razu, bez żadnego zastanowienia biegnie na to spotkanie? A może to pułapka? Czy w czerwcu podczas spotkania na dworcu Kings Cross nie przekonała się, że chłopak, którego uważała za przyjaciela stanął po przeciwnej stronie? Czy właśnie nie przez to rozpadła się ich więź, którą w tajemnicy przed całym światem tak mocno pielęgnowali?

Tęsknota i potrzeba spotkania zwyciężyła. Rose odrzuciła niepokój i zdecydowanym krokiem opuściła mieszkanie. Przecież nie mogła odmówić mu pomocy.

Stojąc na ciemnej, opustoszałej uliczce wzdrygnęła się nieznacznie.

Nie miała nic do stracenia. Każdy dzień naznaczony był ryzykiem.

Przymknęła powieki i okręciła się, by przenieść się w zupełnie inne miejsce.

Hogsmeade o tej porze było już uśpioną wioską. Rose, stojąca niedaleko Wrzeszczącej Chaty, patrzyła na to znajome miejsce, czując ścisk w żołądku. To niedaleko tego budynku odkryła co dzieje się z Remusem i że chłopaki są niezarejestrowanymi animagami. Nie lubiła wracać do tych wspomnień. To wtedy wiele się zmieniło.

Odwróciła wzrok od zniszczonego domu i spojrzała na wioskę. Hogsmeade wyglądało jak zawsze wyjątkowo. Lubiła je, zwłaszcza zimą, gdy pokryte grubą warstwą śniegu wyglądało jak ze świątecznej pocztówki. Przeszła koło gospody Pod Świńskim Łbem, gdzie nadal paliło się światło i wyszła na główną ulicę. Panowała tu cisza i słychać było jedynie dziwny szum, jakby domy oddychały przez sen. Nie chcąc się zbyt afiszować stanęła na uboczu. Pozostało jej jeszcze piętnaście minut. Po chwili wahania ruszyła w kierunku kawiarenki Pani Puddifoot.

Budynek nie zmienił się ani trochę. Rose podeszła do okna i zajrzała do środka. Wnętrze wypełnione czerwienią i różem - kolorami zakochanych – było takie samo jak wtedy, gdy Rose była tu ostatni raz. Doskonale to pamiętała, pomagała wtedy Jamesowi zabiegać o względy Lily. Ona i Potter umówili się, że Rose przyprowadzi tam przyjaciółkę, a James postara się sprawić, by ten dzień zapisał się w pamięci Lily pięknymi zgłoskami. Tyle, że James zapomniał uprzedzić Rose, że on też nie pojawi się sam. Razem z nim przyszedł Syriusz i to z nim dziewczyna spędziła później całe popołudnie. U Pani Puddifoot wypili herbatę, a potem, po znaczących spojrzenia rzucanych przez Pottera, opuścili kawiarenkę i spacerowali po wiosce. Było to jedne z bardziej udanych wyjść do Hogsmeade. Rose w towarzystwie Syriusza bawiła się świetnie. To był jeszcze ten czas kiedy czuli się ze sobą dobrze, a wszystko wokół pachniało tak odurzająco i intensywnie.

Później wszystko się popsuło.

Odeszła do kawiarenki i znalazła pustą ławkę. Siedziała w ciemności, czekając na nadawcę wiadomości. Po pięciu minutach usłyszała najpierw cichy trzask, a potem szelest peleryny. Nerwy miała dziwnie napięte; różdżkę w pogotowiu. Ktoś szedł w jej stronę, doskonale widziała sylwetkę, którą przez trudu rozpoznała.

Postać zatrzymała się, a potem zamachała ręką w jej kierunku, bezgłośnie nawołując, by podeszła bliżej. Rose powoli wstała z ławki, zaciskając dłoń na różdżce i rozglądając się bacznie.

Czarna Róża • Regulus Black • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz