rozdział 11 - przyjaciele

35 5 3
                                    




Keith nie liczył już którą sukienkę mierzy przyjaciółka. Nie rozumiał też czemu uparła się na to różowo-niebieskie combo. Jego zdaniem lepiej by wyglądała w innym kolorze. Starał się jednak być wspierający i do każdego kolejnego wyboru coraz bardziej ją zachęcał. Bardzo chciał już stąd wyjść. Właścicielka sklepu ewidentnie uważała go za chłopaka Allury, co zazwyczaj aż tak go nie wkurzało. Dziś nie miał humoru i wszystko było bardziej irytujące niż zazwyczaj.

    - Ależ ty jesteś zakochany chłopcze! - mówiła kobieta - Głowa w chmurach! A niepotrzebnie bo twoja ukochana jest tutaj! Nie chcesz dobrać muszki pod kolor sukienki? Zobacz mamy wielki wybór!

- Może on faktycznie jest zakochany - zastanowiła się Allura na głos, co zbiło sprzedawczynie z tropu - Nie potrzebujemy pomocy, muszkę dostanie po moim prapradziadku.

Kobieta dziwnie się na nich spojrzała i odeszła. Keith był wdzięczny przyjaciółce za tą bajkę.

- Nie jestem zakochany - odburknął.

- Ta jasne, a ja nie jestem nieziemsko piękna w tej sukience.

Faktycznie ta sukienka była zdaniem Keitha najbardziej trafna jak do tej pory. Cała niebieska z wieloma warstwami falban. Allura wyglądała jak księżniczka jakiegoś oceanu.

- Lance to przeszłość, rozumiesz? Próbowałem i nic nie wyszło. Im szybciej o tym zapomnimy tym lepiej.

- Hmm... Przypomnij jeszcze raz co mówił jak wychodził.

- Odepchnął moją rękę. Powiedział, że musi już iść. Że mam go nie odwozić, bo jego matka ma uczulenie na mój samochód. Przeprosił i prawie wybiegł - wyrecytował po raz szósty tego dnia.

- To mi nie wygląda na koniec, Keith... Wystraszył się czegoś...

- Jasne, że się wystraszył, ale nie tego co myślisz. Niczego dziwnego nie próbowałem. To była chwila. Przeraża go wizja chłopaka, rozumiesz? Jego rodzice nic nie wiedzą. Nie jest gotowy, sam siebie okłamuje i takie tam... też przez to przechodziłem.

- W takim razie jesteś idealną osobą, która może mu pomóc.

- Najpierw to on musi tego chcieć. Zresztą widzisz mnie w tej roli? Sam potrzebuje pomocy. Muszę się ogarnąć.

- A szkolna psycholog czeka na ciebie, wiesz?

- Daj spokój, nie znosze tej baby.

- Ja tylko chcę pomóc.

- Wiem, doceniam to. Wiesz co? Myślę, że ta sukienka to ta jedyna.

- Sama nie wiem...

- Do stycznia jeszcze dużo czasu. Możemy poszukać w jakiś inny dzień.

Allura zastanowiła się.

- Nie... Masz rację. Wezmę tą. Jest idealna. - powiedziała trochę smutnym głosem - JEST TAK IDEALNA JAK LANCE DLA CIEBIE GŁUPKU!

- Przestań! Pojebało cię? Wyrzucą nas stąd!

- Ja po prostu nie mogę tego przeżyć... Chciałam, żebyś był w końcu szczęśliwy... Nie wybaczę temu idiocie, że ci to zrobił! Jak można robić komuś tyle czasu nadzieje a potem zwiać?! Już ja go dorwę.

- To moja wina. Nie wiem na co ja liczyłem.

Allura zacisnęła bojowo pięści, ale zamiast komuś przywalić udała się do kasy dokonać transakcji. Sukienka została zakupiona i opuścili sklepik. Już miał się pożegnać kiedy przyjaciółka powiedziała nagle coś czego się nie spodziewał.

Art kids | Voltron | KlanceWhere stories live. Discover now