rozdział 2 - plener część 1

46 6 3
                                    


Pierwszy miesiąc szkoły minął bardzo szybko i luźno. Było dużo zamieszania w organizacji. Pierwszaki musiały wypróbować wszystkie pracownie, żeby móc wybrać swoją specjalizację, przez co starsze klasy często nie miały do nich dostępu. Skutkowało to dużą ilością okienek, na które nie narzekali, bo pogoda wciąż pozostawała ciepła i mogli swobodnie wychodzić ze szkoły. Pidge często im towarzyszył, bo uważał, że specjalizację już dawno wybrał i było nią projektowanie graficzne.

Zajęcia z rysunku i malarstwa odbyły się zaledwie dwa razy. Nikomu nie chciało się zaczynać pracy, bo wisiała nad nimi świadomość, że zaraz stąd wyjadą na dwa tygodnie.

Ich nauczyciel malarstwa Coran, który był również ich wychowawcą, uparł się jednak żeby zaczęli studium postaci i zorganizował dla nich modela. Sprawdził też ich szkicowniki z wakacji, za który Lance dostał nędzną tróje.

Dzięki lekcji rysunku z modelem Lance zauważył, że Keith naprawdę dobrze rysuję. Sam uważał się za lepszego z malarstwa niż rysunku. Dobrze szło mu dobieranie kolorów i praca z nimi. Jego rysunek pozostawiał wiele do życzenia, bo zbyt mało ćwiczył. Mocno nie trafił z proporcjami w swojej pracy, ale nie on jeden, więc się tym nie przejął. Jednak rysunek Keitha był naprawdę bardzo dobry, na tle klasy i przyciągał jego oczy. Może to dlatego, że musiał wykonać studium postaci w zeszłym roku już kilka razy. Kiedy Lance ledwo skończył nanosić postać na papier, Keith był już w połowie cieniowania. Oprócz ołówka używał węgla.

Lance zapamiętał, żeby kupić sobie węgiel.

Potem zaczęło się pakowanie do wyjazdu. Wybrał największą walizkę jaką znalazł w domu i pakował ubrania na potencjalnie różne warunki pogodowe, kosmetyki, ręcznik i mniej potrzebne drobiazgi takie jak latarka i karty do gry. Oprócz tego musiał wziąć składaną sztalugę, wielką teczkę, torbę farb i pędzli, składane krzesełko turystyczne, koc i przybory do rysunku. Część rzeczy zmieściła się w walizkę. Teczkę i sztalugę będzie musiał nieść osobno. Spakował też toster, pomimo że zezłościł tym swoje młodsze rodzeństwo. Toster dawał mu poczucie, że na pewno będzie miał co jeść. Wiedział, że nawet Hunk nic nie ugotuje, jeśli nie będzie mieć odpowiednich składników, a straszono ich, że od najbliższego sklepu będą ich dzielić kilometry.

Postanowił zadzwonić do Hunka, żeby upewnić się, że o niczym nie zapomniał. Przyjaciel go uspokoił. Teraz tylko musiał, nie zaspać na pociąg i to będzie już sukces.

***

Zbiórka była na dworcu głównym o ósmej rano, jednak Lance musiał jeszcze dojechać tam ze swojej wsi. Jedyny pociąg który mu to umożliwiał był wpół do siódmej, co oznaczało, że chłopak był godzinę przed czasem. Z trudem nie zasnął po drodze. Udało mu się wysiąść na dworcu głównym i nie zostawić w pociągu swojej teczki, ani sztalugi. Opracował też technikę jak nieść wszystko na raz, jednocześnie ciągnąc za sobą walizkę.

Zdziwił się kiedy zobaczył, że nie jest pierwszy na miejscu zbiórki.

- Keith?

Chłopak podniósł na niego zmęczony wzrok.

- Możesz się śmiać, ale rok temu zaspałem i nie zdążyłem. Teraz wolę być za wcześnie niż za późno.

Lance faktycznie się zaśmiał. Wydało mu się to jedynym wytłumaczeniem, jakie by go zadowoliło, na fakt, że czarnowłosy był na miejscu ponad godzinę za wcześnie.

Walizka Keitha była połowę mniejsza niż jego. Lance był jednak dumny ze swojej i wiedział, że chłopak jeszcze będzie go błagał o pożyczenie jakiejś istotniej rzeczy lub o ciepłego tosta.

Art kids | Voltron | KlanceWhere stories live. Discover now