Pierwsze spotkanie GD

698 23 20
                                    

Stali na środku pokoju życzeń, Ginny mocno ściskała dłoń Harry'ego. 

- Cześć...- Zaczął niepewnie Harry- Dzisiaj jest nasze pierwsze spotkanie i chciałbym pokazać wam jak rozbroić przeciwnika... Mam nadzieję że zaufamy sobie nawzajem i uda nam się nauczyć tego czego nie mogą nauczać inni...- przez salę przebiegł szmer, uczniowie szeptali między sobą.

- A jak chcesz nas tego nauczyć?- zapytał Dean. 

- Teorię już znacie, więc pokaże wam technikę...

- A ty skąd znasz technikę? Przecież niemożliwe żebyś perfekcyjnie nauczył się rzucać to zaklęcie w jeden dzień!- Powiedział oskarżycielsko podniesionym głosem Meachel Corner. 

- Zna je bo musiał dorosnąć szybciej niż ktokolwiek z was, kretynie!- warknął Ron. Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy... Nigdy nie spodziewałaby się że takie coś może powiedzieć Ron. 

- Dobierzcie się w pary! Jedna osoba będzie próbowała rozbroić a druga obronić siebie!- wrzasnęła Ginny, którą zdeterminowało wkurzenie na Cornera. Skutek był natychmiastowy, wszyscy ustawili się w rzędzie parami.   Cho  zależało by być jak najbliżej Harry'ego co uniemożliwiała jej, dobierając w parę z Meachelem. 

- Nie musisz być taka zazdrosna...- szepnął jej Harry. Zaśmiała się i POCAŁOWAŁA na co różdżka Cho wyleciała gdzieś na koniec sali. Harry miał ochotę wybuchnąć śmiechem ale skarcił się w duchu że nie skupia się na prowadzeniu zajęć. Po godzinie pracowania tylko Neville nie rozbroił nikogo... Gdy wychodzili z sali  wpatrywał się w fotografię dawnych członków zakonu feniksa, byli na niej huncwoci, lily, Frank i Alicja... Frank i Alicja Longbottom są jego rodzicami,  byli torturowani przez Bellatrix... Stracili wtedy zmysły i od tego czasu przebywają w Św.Mungu... 

- Rodzice będą z ciebie dumni- powiedział, gdy do niego podszedł. On l tylko skinął głową. Zostawił go żeby mógł sobie to wszystko przemyśleć... On sam czasem musiał mieć chwilę dla siebie.  Miał już wyjść, gdy natknął się na ostatnią osobę którą chciał spotkać...

- Ooo Cześć Harry!- powiedziała Cho Chang. Harry westchnął. 

- Cześć Cho- odpowiedział niechętnie. 

- Świetnie nas uczysz Harry...- wyszeptała tak, że Harry ledwo ją słyszał. 

- Dzięki- mruknął. Cho zaczęła powoli się do niego przybliżać, on zrobił krok w tył. Gdy była zdecydowanie za blisko drzwi otworzyły się z hukiem i wparowała Ginny z kawałkiem pergaminu w ręce... Zrozumiał że to mapa huncwotów. 

- My chyba musimy już iść- Powiedziała i wręcz przyklejona do Harry'ego pociągnęła go do wyjścia. Gdy drzwi zamknęły się po drugiej stronie oboje wybuchnęli śmiechem. 

- Przyszedł list od twojej mamy- oznajmiła. 

- Od mojej mamy?- zdziwił się Harry. 

- No przecież nie od mojej- warknęła. 

- JESZCZE- podkreślił za co dostał pergaminem po głowie. 

- No coo? Nie chcesz być kiedyś moją żoną?- zaśmiał się. 

- Nie o to chodzi...

- A o co? 

- Bo to jest WYJEC- syknęła. 

- Wyjec?!- wrzasnął przerażony- Jesteś pewna? 

- TAK!! 

Resztę drogi do wierzy Gryffindoru przebyli w całkowitej ciszy. Harry był przerażony...Dlaczego jego mama miałaby mu przysyłać wyjca? Miał już raz doczynienia z tego typu listem i nie wspomina go za dobrze... 

- Gdzieś ty był?!- wrzasnęła Hermiona. 

- Coś mnie zatrzymało... Gdzie ten list?- zapytał z niepokojem. Hermiona wskazała głową na list który zdawał się pękać... Szybko go odwiązał a on zaczął przemawiać głosem jego mamy...  " Harry, chciałabym abyś mnie uważnie wysłuchał! Uważajcie na Umbrigde, pracuje dla Korneliusza Knota, więc może was wpakować w niezłe kłopoty... Mam nadzieję że u ciebie i Ginny wszystko w porządku! Pozdrów młodych Weasley'ów i Hermionę!- zakończył mówić i podarł się na strzępki... 

- Mówiłem że z tą landryną jest coś nie tak!- powiedział Harry. 

- Tak, ale czekaj... Co oznacza że mamy uważać? Czy twoja mama wie że założyliśmy GD?- Zapytała Ginny. 

- Nie wiem...- Rozmawiali tak do momentu, gdy do PW weszli bliźniacy...

- Siemasz Harry!- powiedział Goerge. 

- Ooo Siostra, ostatni raz widziałem cię taką zamyśloną jak próbowałaś znaleźć spodób na podanie Amortencji Harry'emu- zażartował Fred. 

- Macie pozdrowienia od mamy Harry'ego- powiedziała krótko. Fred i Goerge spojrzeli na siebie i podziękowali. 

- Słuchajcie, mamy plan na dowcip Umrigde! Znaleźliśmy zaklęcie na zmienianie koloru włosów! Trzeba będzie po kryjomu je rzucić i będzie miała swoje wymarzone różowe włoski!- Bliźniacy byli bardzo zadowoleni z tegopomysłu. 

- Tak świetny pomysł, ale uważajcie dobra? 

- Oj. Ginny! Ale ty mało wiesz o naszych dowcipach! Przecież dowcipy bliźniaków weasley są absolutnie bezpieczne i stosowane na odpowiednich osobach!- poinformował ich Goerge. Wszyscy parsknęli śmiechem i wrócili do odrabiania prac... 

Następnego dnia plan bliźniaków zaczął powoli wchodzić w życie... Na lekcji obrony, Fred, który był doskonały z zaklęć niewerbalnych rzucił niezauważalnie urok i włosy Umbrigde zaczęły zmieniać kolor na brudny róż, który gryzł się z jej jaskrawym odcieniem różu na ubraniach. Ron do końca dnia chodził i na każdym kroku podziwiał Freda i Goerga na co oni tylko odpowiadali że kiedyś będą bardziej sławni niż Sami- wiecie-kto... Może rzeczywiście tak będzie? Może kiedyś będą spokojne czasy bez wojny czychającej w powietrzu i bez obawy że ktoś może zaatakować? Może kiedyś będą mieli o wiele spokojniejsze problemy? Albo wcale ich nie będzie? Oby tak było...

More Than Friendship• 𝙷𝚒𝚗𝚗𝚢✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz