Atak węża

640 25 8
                                    

Było ciemno, mrocznie i złowrogo... Widać było błysk kryształowych kuli, słychać syczenie węża. Artur Weasley pełnił wartę dla zakonu feniksa w departamencie tajemnic... I nagle huk... Nagini zaatakowała Artura, duża rana na szyi krwawiła. I drugie ugryzienie... Harry obudził się z krzykiem, cały oblany potem. Neville i Seamus poszli po McGonagall... Co się stało? Czy to sen? Takie pytania krążyły bez przerwy po głowie Harry'ego. 

- Potter, chodź za mną- powiedziała Minerwa, gdy weszła do dormitorium. Zaprowadzili go do Dumbledora, gdzie ku jego przerażeniu czekali wszyscy Weasley'e chodzący jeszcze do szkoły. Najbardziej zabolała go zmartwiona i przerażona mina Ginny. 

- Patrzyłeś na napastnika z góry czy widziałeś go z boku?- zapytał Albus nie patrząc mu w oczy. 

- To wyglądało... Ja... To wyglądało, jakbym... to ja był napastnikiem- wydusił z siebie. Ginny podeszła do niego i mocno ścisnęła jego dłoń. 

- Nicolasie!- zwrócił się do jednego z portretów- Proszę, abyś odwiedził swój portret na Grimmauld Place, sprawdź czy z Arturem wszystko w pożądku... I poinformuj ich że zaraz przetransportujemy jego dzieci i Harry'ego za pomocą świstoklika. Harry spojrzał na rudowłosą stojącą obok niego, coś w jej spojrzeniu go uspokoiło. 

- Zostaniecie na Grimmauld Place przez ferie świąteczne- Powiedziała McGonagall.  

Wszyscy kiwnęli głowami w milczeniu. Chwilę później cała piątka stała w korytarzu domu Black'ów. Harry i Ginny mocno ściskając swoje dłonie ruszyli w stronę salonu. Nie zdążyli złapać za klamkę gdy otworzyły się gwałtowonie ukazując Lily Potter. Uśmiechnęła się do nich i wyściskała za wszystkie czasy. Fred i Goerge poszli porozmawiać z Jamesem i Syriuszem, aby opisać dokładnie każdy dowcip. Lily, Ron, Ginny i Harry poszli do kuchni. 

- No, opowiadajcie jak tam w Hogwarcie.

- Całkiem przyj...

- Przyjemnie by było gdybym nie musiał patrzyć jak się obcałowujecie na każdym kroku!- wtrącił Ron. Lily roześmiała się i zabrała za robienie Herbaty. 

- A jak tam zajęcia? 

-Dobrze, gdyby nie to że Snape się na nas uwziął, w sensie na mnie i Harry'ego- powiedziała Gin. 

Lily westchnęła. 

- No tak,  Severus ma pewną niechęć do Gryfonów. 

- Ale niby dlaczego? Przecież Gryfoni są wspaniali! Ile razy zarobili punkty za zupełnie dla nas naturalną rzecz!

-  Nie wiem... Ale opowiadajcie! Jak przygotowania do SUM'ów?

- Dobrze... Znaczy chyba dobrze... W Gwardii radzimy sobie wspaniale, Harry naprawdę dobrze nas uczy!

- Harry co ty taki dzisiaj cichy?

- Co z panem Arturem?

- Wydobrzeje... Atak był niespodziewany i obrażenia są poważne...

Harry westchnął... Ginny podeszła do niego i przytuliła.

- Będzie dobrze, zobaczysz- wyszeptała.

- Wiem, Gin... Musi być...
W tej samej chwili do kuchni wszedł James a za nim Syriusz i bliźniaki Weasley.

- Lilka! Nie uwierzysz! Oni zrobili taki dowcip! Przefarbowali Umbrigde włosy na różowo zaklęciem! - krzyknął James.

- James to nie jest odpowiedni...

- A tam! Każdy moment jest odpowiedni! A nie możemy być takimi smutasami!- wtrąciła Ginny.

Lily uśmiechnęła się do niej i przyciągnęła do siebie. Pogłaskała ją po głowie w matczynym geście...

Harry uśmiechnął się na ten widok i pomyślał że kiedyś jego mama będzie też mamą Ginny.

- Hej, opowiecie nam w końcu co u was czy nie?- zapytał zniecierpliwiony Syriusz. 

Harry zaczął opowiadać o tym jak radzą sobie w Gwardii Dumbledora. 

- Czyli oni uczą was tylko teorii, bo uważają że w szkole jesteście całkowicie bezpieczni?- zapytał James, który nie do końca rozumiał plan ministerstwa. 

- Tak, nie wiemy dlaczego- powiedziała Gin. 

- Oni myślą, że Dumbledor chce zrobić zamach na ministerstwo i przejąć posadę ministra... I nie chcą żebyście się zaprawiali do walki- Stwierdził zamyślony Syriusz. 

- Do walki?- zakpił Ron- Co oni myślą że my tworzymy jakieś siły zbrojne? 

- Nie wiem, ale coś jest nie tak z tą Umbridge... A teraz do spania! 

- Mamo, jakie sypialnie nam przydzieliłaś?- Harry zwrócił się do Lily. 

- Bliźniacy pierwsze piętro po prawej, Ron pierwsze piętro na lewo a ty i Ginny tam gdzie zawsze...

- Zawsze?- zapytał zdezorientowany Ron. 

- No tak, jak tutaj byli w wakacje spali w jednej  sypialni bo nie było wolnych pokoi- powiedział łagodnie James, dobrze wiedząc co czuje Ron. Bliźniacy parsknęli śmiechem widząc bladą twarz Rona. Harry i Ginny poszli rozpakować swoje kufry. 

- Jak myślisz, tata wyjdzie z tego?- zapytała Ginny. 

- Napewno, tak mówiła mama... 

- Jutro będziemy mogli go odwiedzić w szpitalu... Myślisz że będzie miał siłę z nami rozmawiać?

- Ginny, on jest w śpiączce... Jak się wybudzi to napewno ale teraz raczej nie ma takiej możliwości... 

- Tak... Ale nie rozmawiajmy teraz o takich smutnych rzeczach, dobrze? Już jutro są święta i nie chcę psuć atmosfery! 

- Dobrze, a teraz rzeczywiście chodźmy spać- powiedział Harry. 

- Dobrze... 

                                                                           **************************************

Rano, Ginny obudziła się dosyć wcześnie, ubrała się i zeszła na dół. Lily już przygotowywała potrawy a James i Syriusz rozwieszali ozdoby. 

- Dzień Dobry- przywitała się wchodząc do kuchni. 

- Dzień Dobry, Ginny już wstałaś?-zapytała Lily. 

- Tak, nie mogłam spać... Pomóc w czymś? 

- Tak, możesz nakryć do stołu... 

- Harry jeszcze śpi?- zapytał James wieszając ostatnią gałązkę jemioły nad stołem. 

- Tak- odparła i wyciągnęła talerze. Po chwili do kuchni wszedł Harry. 

- Cześć- mruknął i usiadł do stołu. W międzyczasie pojawili się też Remus i Tonks. Gdy Ginny usiadła obok Harry'ego, Remus uśmiechnął się huncwocko... 

- Hej, a co to za roślinka nad wami hmm?- zapytał śmiejąc się. Harry spojrzał na Ginny i z uśmiechem na twarzy przybliżył się do niej... Ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku.

- Coś mi to przypomina- wyszeptała Tonks. 

- Co takiego?- zapytali bliźniacy wchodząc do pomieszczenia a za nimi zaspany Ron. 

- Ich pierwszy pocałunek, oczywiście... W wakacje wyczarowaliśmy nad nimi jemiołę, bo chcieliśmy im pomóc 'odnaleźć siebie'... Ron parsknął śmiechem. 

- Odnaleźć siebie?- zarechotał. 

- Oj, braciszku jak ty mało wiesz o uczuciach- powiedział Fred. Tym razem to Goerge i Lily parsknęli śmiechem...

More Than Friendship• 𝙷𝚒𝚗𝚗𝚢✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz