Rozdział 7

44 1 0
                                    

Po porannej toalecie czuję się trochę lepiej . Ubieram się w leginsy oraz luźny t-shirt lekko opuszczony na jedno ramię tak jak lubię. Siadam w fotelu z telefonem w ręce i przyglądam się pięknemu widokowi lasu za oknem . Dzisiejsza pogoda jest lekko markotna. W każdej chwili może runąć ulewny deszcz co idealnie odzwierciedla mój ponury nastrój  . Do moich myśli zakrada się wspomnienie Demona z Ariel. Kiedy myślę , że nie może mnie już bardziej zranić on za każdym razem przechodzi samego siebie wbijając mi szpilę w serce coraz głębiej . Wiedziałam, że nie powinnam była wchodzić z nim w tą pokręconą relację a mimo zdrowego rozsądku wpieprzyłam się w sam środek bagna.  Wzdycham i wybieram numer do mamy. Potrzebuję chwili ukojenia i mimo ,że nie tak dawno drażniła mnie jej opiekuńczość tak teraz mam potrzebę poczuć, że jestem dla kogoś ważna. Kiedy tylko odbiera czuję ciepło rozprzestrzeniające się po mojej klatce piersiowej. Jej matczyna troska koi moje nerwy a spokojna rozmowa sprawia, że jakiś niewidzialny ciężar spada z moich barków. Oczywiście nie wspominam jej ,że jestem na jakimś odludziu z obcymi ludźmi a zwłaszcza ,że jest tu Demon  od którego obiecałam jej trzymać się z daleka . Na pytania czemu nie odbierałam wymyślam śpiewkę ,że na treningu trener dał mi wycisk i po powrocie do domu padłam jak długa .  Po rozmowie z mamą dzwonię do Lisy

- Nawijaj !- rzuca kiedy odbiera nawet się nie witając

- Mnie też jest miło cię słyszeć Lisa- Uśmiecham się pod nosem z jej zniecierpliwienia. Po dwunastu nieodebranych połączeniach od niej, nie trudno się zorientować ,że aż kipi z ciekawości jak mi mija wyjazd

- Daruj sobie uprzejmości . Od wczoraj ani ty ani Ariel nie odbieracie moich telefonów a ja tu usycham z ciekawości- -   Na samą wzmiankę o Ariel robi mi się nie dobrze.  Przymykam powieki biorąc głęboki wdech i wydech. Muszę zacząć nad sobą panować bo zamieniam się w rozhisteryzowaną wariatkę . 

- Nie wiem od czego zacząć- 

- Najlepiej od opowiedzenia jaki Taylor jest w łóżku- wypala niczego nie świadoma a ja aż czuję jak żołądek skręca mi się w supeł na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru 

- Lisa nie spałam z nim i nie mam takiego zamiaru- zapewniam ją - Nie powinnam była się zgadzać na ten wyjazd- przełykam ciężko czując pieczenie pod powiekami- Taylor okazał się totalnym dupkiem- 

- Co się stało Eli? Skrzywdził cię?- pyta a w jej głosie wyczuwam troskę  

- Nie Lisa. Nie dał rady ale zachował się okropnie. Bałam się go- szepczę czując, że zbiera mi się na płacz więc mrugam pośpiesznie odganiając niechciane łzy. 

- Chcesz żebym po ciebie przyjechała?- 

- Nie trzeba . Ulotnił się gdzieś i mam spokój. Poza tym teraz kiedy rozmawiam z Jacobem ...-

- Jak to rozmawiasz z Jacobem?- pyta podniesionym głosem w którym wyczuwam zdenerwowanie i nagle przypomina mi się jej pijacki bełkot z imprezy kiedy się z nim całowała . 

- Daj mi dopowiedzieć- upominam ją- Jakaś laska pchnęła go do jeziora. Zachłysnął się wodą i prawie utonął. Pomogłam mu i przyszedł dzisiaj by mi podziękować. To tyle.- po drugiej stronie zapada cisza. Wstaję czując niepokój. Czy Lisa myśli, że podbijam do Jacoba? Jeszcze tego by brakowało aby była o mnie i niego zazdrosna - Lisa jesteś tam?-

- Tak- słyszę jak wzdycha- Jacob to babiarz wiem o tym. Nie przejmuj się mną. Zresztą i tak bardziej podoba mi się Dixon . Jacob to tylko nagroda pocieszenia- po tych słowach powinnam poczuć się lepiej ale jest tylko gorzej. Czuję jakbym spadała po równej pochyłej i cokolwiek nie zrobię mój upadek będzie bardzo bolesny. - ale pewnie Ariel już go sobie zaklepała skoro to ją zaprosił na wyjazd - 

Zbuntowany DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz