Rozdział 9

53 1 0
                                        

Trzy dni zajęło mi zebranie się na odwagę by zagadać do Demona . Jacob cały czas maltretował mnie gradem pytań . Oczywiście zawzięcie wymyślałam najróżniejsze kłamstwa byleby dał mi spokój  . Zafir jeszcze kilka razy przekonywał mnie abym zrezygnowała ale ja jestem uparta i nie chciałam o tym słyszeć. Kiedy Lisa zapytała mnie o to czy rozmawiałam z Zafirem powiedziałam jej ,że mnie zbył.  Kolejny raz ją okłamywałam ale Zafir usilnie prosił wręcz nalegał abym jej nic nie mówiła. Może wstydził się tego co zrobił z Brandonem? A może wstydzi się za całokształt? Tak czy owak obiecałam mu, że jego tajemnica jest u mnie bezpieczna .Ustaliliśmy ,że dzisiaj wreszcie zaczepię Zaca po jego treningu. To był idealny moment. Szkoła świeci o tej porze pustakami nie licząc zawodników boksu którzy właśnie skończyli trening i przebierali się w męskiej szatni.  Kiedy czekam na szkolnym korytarzu szykując się na ciężką przeprawę która mnie czeka telefon w mojej kieszeni zaczyna wibrować  . Wyjmuję go zerkając na ekran. Zafir

- W sobotę o dwudziestej trzeciej zaczyna się walka- oznajmia bez wstępów. Jest środa co oznacza ,że mamy mało czasu na dopracowanie planu.

- Okej, wyciągnę od Zaca ile dam radę i dam ci znać. Spotkamy się u mnie by omówić wszystko dokładnie. Nie możemy pozwolić sobie na chociażby jeden błąd -

- Tak wiem- wzdycha ciężko- przepraszam, że cię w to wciągnąłem .-

- Nie przepraszaj Zafir. Skup się na planie . Opchniesz towar i będzie po wszystkim -

- Wiem . Oby Dixon chciał współpracować bo inaczej nasz plan pójdzie w diabły - rzuca po czym się rozłącza . Wiem że jest zdenerwowany, bo ja sama chodzę cała w nerwach ale negatywne myślenie w niczym nam teraz nie pomoże.  Stoję naprzeciwko drzwi męskiej szatni zza których dobiegają głosy zawodników i biorę kilka głębszych oddechów . Teraz albo nigdy. Pukam w nie kilka razy i wstrzymuję oddech w oczekiwaniu. Otwierają się a naprzeciwko mnie staje wysoki rudy chłopak z ręcznikiem obwiązanym wokół pasa. Posyła mi szeroki uśmiech opierając się przedramieniem o futrynę i mierzy mnie od dołu do góry uwodzicielskim spojrzeniem 

- W czym mogę pomóc pięknej damie?- pyta wracając spojrzeniem do mojej twarzy 

- Czy mógłbyś zawołać Zaca Dixona ?-  czuję jak pocą mi się dłonie kiedy rudy przytakuje i nie spuszczając ze mnie wzroku woła w głąb szatni 

- Dixon twoja dziewczyna na ciebie czeka !- 

- Nie jestem jego dziewczyną- warczę na co on puszcza mi oczko i wraca do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi . Cholerny żartowniś się znalazł. Czekam jeszcze kilka minut zanim jaśnie pan raczy się pojawić . Otwiera drzwi i wychodzi na korytarz ubrany tylko w szare dresowe spodnie które wiszą mu nisko na biodrach odsłaniając perfekcyjnie zarysowany sześciopak. Jego włosy są jeszcze mokre po prysznicu a kiedy krzyżuję z nim spojrzenia uśmiecha się cwaniacko przyłapując mnie na gapieniu .  Opiera się plecami o ścianę naprzeciwko mnie z tym seksownym uśmieszkiem na tej cholernie przystojnej twarzy. Pieprzony Adonis!

- Stęskniłaś się?- pyta niskim uwodzicielskim głosem aż czuję mrowienie w dole brzucha. Odchrząkuję rumieniąc się i odwracam od niego wzrok patrząc w bok na pusty korytarz

- Możemy porozmawiać ? - 

- Przecież rozmawiamy- zauważa nie przestając się szczerzyć . Wzdycham i ponownie skupiam na nim wzrok starając się ignorować jego nagą klatę

- Jak już się ubierzesz-  wskazuję  ręką na jego nagi tors- chciałabym zadać ci kilka pytań-  

- Mogę rozmawiać bez ubrań.- 

- Zac proszę - pocieram czoło zmęczona  - to ważne. Nie mam czasu na głupoty. Jeżeli nie chcesz mi pomóc powiedz a sobie pójdę- oznajmiam a on poważniej i chwilę mi się przygląda .Odpycha się od ściany i kieruje do szatni i zanim znika za drzwiami rzuca przez ramię

Zbuntowany DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz