Rozdział 14

73 4 2
                                    


Jedziemy już od ponad godziny. Przez całą drogę zastanawiam się jak przebiegnie to spotkanie . Nie wiem czy powinnam po prostu przy nim posiedzieć w ciszy czy też spróbować do niego mówić  mając nadzieję ,że mnie usłyszy. Ta wizyta wydaje się trudniejsza niż zakładałam na początku. Mój strach wzrasta wraz z każdym przejechanym kilometrem zbliżającym nas do celu.

- Zatrzymamy się na stacji - informuje Zac przerywając moje rozmyślania -  Muszę zatankować a przy okazji coś zjemy -

- Nie jestem głodna- oznajmiam a kiedy podjeżdża pod dystrybutor i wyłącza silnik odkręca się w moim kierunku 

- Zjesz i to bez gadania. Chyba wyraziłem się jasno gdy mówiłem ,że nie lubię kości - 

- Wtedy  mówiłeś w kontekście swojej dziewczyny - zauważam otwierając drzwi - wczoraj dałeś mi jasno do zrozumienia, że raczej na to nie mam co liczyć więc pieprz się Zac- rzucam w przypływie złości i wysiadam po czym kieruję się do budynku stacji paliw. Czuję na sobie palący wzrok  Demona ale mam to gdzieś. Nie może mi mówić co mam robić. Nie jestem jego własnością . Nie wiem czy jestem bardziej zraniona i zła przez wczorajszą rozmowę czy mój atak wiąże się z podenerwowanie przed spotkaniem z Lucasem ale nic nie poradzę, że wkurza mnie fakt iż rości sobie do mnie jakieś prawa a nie chce się zadeklarować . Przechodzę alejką ze słodyczami i zgarniam baton proteinowy po czym podchodzę do kasy i kładę go na ladzie . 

- Dolicz do rachunku- odzywa się Zac przystając za mną. Fukam i zabieram batonik po czym wychodzę ze stacji przysiadając na drewnianej ławeczce tuż przed budynkiem . Otwieram opakowanie i wgryzam się w batonik wyobrażając sobie że to szyja Demona. Ten przysiada obok mnie i prostuje długie nogi przed sobą krzyżując je w kostkach. 

- Myślałem że mamy mówić sobie wszystko- odzywa się ale ja go ignoruję wpatrując się w przejeżdżające samochody  przede mną - nie chciałem cię zranić kiedy mówiłem, że nie chcę etykiet i tak dalej- dodaje na co odwracam twarz w jego kierunku. Na widok skruchy w jego oczach robi mi się głupio, że tak na niego naskoczyłam  - przepraszam jeśli moja szczerość cię uraziła- 

- Nie- wzdycham - to ja przeprasza. Zachowuję się jak niedojrzała gówniara. Po prostu stresuję się spotkaniem z Lucasem.- posyłam mu cień uśmiechu na co potakuje głową przyjmując przeprosiny- jeżeli chcesz zjeść zaczekam- 

- Zamówiłem hamburgery na wynos- oznajmia i wstaje- zaraz wracam- dodaje i wchodzi z powrotem do budynku a po chwili wychodzi z papierową torbą pełną jedzenia. Skłamał mówiąc ,że zamówił tylko hamburgery. Pominął wzmiankę o sałatce , hot dogach , tacos i sporej ilość  słodyczy. Oczywiście wepchnął we mnie siłą hamburgera który teraz przewraca mi się w żołądku kiedy zajeżdżamy pod wielki biały budynek. Gasi silnik i odwraca się w moim kierunku

- Jeżeli chcesz możemy olać tą wizytę i wrócić - zapewnia na co zagryzam wargę poważnie rozważając jego propozycję. -Eli nie musisz tam iść jeżeli nie chcesz.- 

- Wiem- mówię słabo i wysiadam po czym zerkam na niego niepewnie kiedy dołącza do mnie i idziemy obok siebie w stronę głównego wejścia . 

- Jestem tu jakby co- zapewnia a ja dziękuję mu uśmiechem a potem biorę głęboki wdech i wchodzimy przez szklane obrotowe drzwi i udajemy się w kierunku recepcji. Starsza kobieta ubrana w biały kitel spogląda na nas i uśmiecha się przyjaźnie

- W czym mogę państwu pomóc?- pyta uprzejmie zerkając to na mnie to na Demona. 

- Nazywam się Elizabeth Petterson - przedstawiam się i odchrząkuję bo z nerwów robi mi się sucho w gardle. Nagle czuję ciepłą dłoń w dole pleców i zerkam w bok na Zaca. Patrzy na mnie z poważną miną i kiwa głową dając mi znać , że mam jego wsparcie.  Biorę głęboki wdech i ponownie przenoszę wzrok na kobietę przed nami - dzisiaj rano rozmawiałam z doktorem Richardem Collinsem -

Zbuntowany DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz