[28]

909 33 0
                                    


Pamiętacie chwile w swoim życiu, w której nagle wszystko się zawaliło? Kiedy myśleliście, że najgorsze było już za wami i nic nie jest w stanie was zaskoczyć, a tu nieoczekiwanie znajoma zmora zakrada się do ciebie od tyłu i chwyta za twoje gardło tak mocno, że nie jesteś w stanie nabrać tchu. Na początku się szarpiesz, starasz się uwolnić z jej objęć i uciec w miejsce, gdzie nigdy więcej cię nie znajdzie. Zastanawiasz się w którym momencie zabłądziłeś, kiedy twoje życie stało się tylko jego namiastką. I wtedy następuje po kolei: zaskoczenie, strach, rozpacz, gniew, przygnębienie i w końcu... pogodzenie. Bo miejsce w którym się znajdujesz nie jest obce, jest jak drugi dom, który sam zbudowałeś. Zbudowałeś ze swoich niespełnionych nadziei i marzeń, które stały się nową definicją porażki.

Każdy z nas w którymś momencie chciałby uciec od siebie. Od tego co łączyło nas ze światem materialnym. Dochodzimy do momentu w którym nie obchodzi nas to co się będzie działo ze światem, gdy od niego odejdziemy. Nie zastanawiamy się jak na to zareagują nasza rodzina, przyjaciele, sąsiedzi. „Przecież to moje życie i wiem co dla mnie najlepsze.". Aż w końcu docieramy do miejsca w którym rzekomo mieliśmy być bezpieczni, stajemy w miejscu i pytamy: „Co dalej? To tyle?". Ucieczka nie ma sensu. Zresztą od niczego nie da się uciec. Ucieczka nigdy nie jest końcem, a zawsze tylko odwleczeniem. Prędzej czy później człowiek zdaje sobie sprawę, że ma w walizce rzeczy, od których ucieka. Człowiek jest zakotwiczony w swojej prawdzie raz na zawsze i nie ma najmniejszej szansy, że wyrwie się z tego. Walka, szarpanina na nic by się nie zdały. Lepiej pogodzić się z losem, zaakceptować go. Ciągle się czułam tak, jakbym usiłowała stać się kimś innym. Jakbym próbowała znaleźć nowe miejsce, nowe życie, nową osobowość. To pewnie część dojrzewania, ale też próba określenia siebie na nowo. Stając się kimś innym, mogę się uwolnić od wszystkiego. Kiedyś poważnie wierzyłam, że mogę uciec od samej siebie, jeżeli tylko bardzo się postaram. Ale zawsze trafiałam w ślepą uliczkę. Dokądkolwiek zmierzałam, zawsze pozostawałam taka sama. To, czego ci brakuje, nigdy się nie zmienia. Może się zmienić otoczenie, ale wciąż pozostaję tą samą niekompletną osobą. Nęka mnie głód, którego nigdy nie zdołam zaspokoić.

W chwili gdy wyszłam z sali rozpraw, powstało prawidłowe widowisko. To była eksplozja tłumu. Tysiące zebranych w Ministerstwie ludzi wrzeszczało, pałając do mnie wściekłością, nienawiścią i gniewem. Gdzieś z tyłu jakaś kobieta zaczęła krzyczeć cienkim, histerycznym głosem:

— To wina tej kobiety! Ona to sprawiła. Zabiła go siłą woli jak jak w jakiejś książce! Ty morderczyni! Morderczyni! Ty...

Nie miało znaczenia, że byłam tak samo wstrząśnięta jak wszyscy, nikt nie wierzył w mój żal. Ludzie, których nigdy wcześniej nie znałam, nagle oskarżali mnie o zabójstwo. Obcy ludzie wrzeszczeli na ulicy, w sklepie, na ogródku, w restauracji, żebym wracała z powrotem do więzienia, ty pieprzona morderczyni. Szłam ze zwieszoną głową. Świst zaklęć, ich przeraźliwy gwizd, ogłuszające wybuchy i krzyk ludzi był niczym w porównaniu z krzykiem mojej zranionej duszy.

Świat to trudne miejsce. Jemu nie zależy. Choć nie żywi nienawiści do ciebie i do mnie, nie darzy nas też miłością. Dzieją się na nim rzeczy straszne, których nie można wytłumaczyć. Dobrzy ludzie umierają w zły sposób i pozostawiają tych, co ich kochali całkiem samych. Czasem się wydaje, że tylko złym ludziom dopisuje zdrowie i powodzenie.

Świat cię nie kocha.

Nie zarejestrowałam chwili w której zostałam aportowana pod swój dom i zostawiona samej sobie. Nie rejestrowałam swoich ruchów, każdy krok który stawiałam by wejść do domu, nie był mój. Był to mechanizm, jakieś zaklęcie? Nie wiedziałam. Wiedziałam tylko, że nie panowałam nad sobą. Całe życie walczyłam o samodzielność, wolność i szczęście, a teraz? Nie miałam nic. Wszystko co posiadałam zostało mi brutalnie odebrane. Nie potrafię nawet opisać bólu jaki mi towarzyszył, gdy sięgnęłam po różdżkę w rękawie, a jej tam nie było. Leżała połamana na podłodze w sali rozpraw. Mimo że nie byłam już obezwładniona, czułam jak moje nadgarstki są miażdżone przez kajdany. Byłam więźniem w każdym tego słowa znaczeniu.

Cold Heart [D.M]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz