[13]

2.7K 140 29
                                    

Następnego dnia, rankiem obudziła mnie dość nietypowa sytuacja, a konkretnie odgłos małych stópek najpierw na korytarzu, a potem w pokoju.

— Melanie? — mruknął półprzytomny Malfoy.

Zmarszczyłam brwi słysząc głos blondyna, rozchyliłam delikatnie powieki, a to co zobaczyłam rozbudziło mnie w ułamku sekundy. Leżeliśmy bardzo blisko siebie, zbyt blisko. On obejmował mnie ramieniem w pasie, zaś ja opierając swoje czoło o jego i trzymałam dłoń na jego policzku.

— Jezu! — odskoczyłam szybko, przez co wylądowałam na podłodze, co strasznie rozbawiło małą dziewczynkę.

— To tylko ja. — odezwał się Malfoy, patrząc na mnie z góry. — Choć już mi mówiono, że podobieństwo jest uderzające.

W tym czasie Melanie zdążyła wdrapać się na łóżko i położyć się na wyciągniętym ramieniu Draco.

— O rany, chyba naprawdę potłukłam sobie tyłek. — wstałam, pocierając bolącą cześć ciała.

— Mam nadzieje, że nie. Jestem do niego przywiązany. — błysnął uśmiechem. — Jesteś czerwona na twarzy. Przy upadku uderzyłaś nią w podłogę?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy całej naszej trójce w tym samym momencie zaburczało w brzuchu.

— Idę zrobić coś do jedzenia, a ty ją przewiń.

— Jeanine...

Jedynie puściłam do niego oczko i wyszłam jak najprędzej z pokoju, kierując się schodami w dół do kuchni. Odrazu zabrałam się do roboty, machnęłam ręką, a po kuchni zaczęły latać różne składniki, naczynia i tym podobne. Oczywiście umiałam gotować mimo iż nigdy nie musiałam się o to martwić, gdyż całą robotę zawsze wykonywały skrzaty, lecz tym razem kazałam im zostać w Norwegii. Już chwile później na dół zszedł Malfoy, włożył małą do wyczarowanego wcześniej krzesełka do karmienia i podszedł do mnie.

— Nawet przy pomocy zaklęć to obrzydliwa robota.

— Przyzwyczaisz się. — próbowałam się uśmiechnąć, lecz coś cały czas zaprzątało mi głowę. — Całowaliśmy się wczoraj?

— Tak.

Wypuściłam głośno i przeciągle powietrze z ust. Nie chciałam tego. Nie chciałam się z nim całować. Ciągnęło mnie do niego z każdym spotkaniem mocniej, ale wiedziałam, że muszę z tym walczyć. Nie chciałam się rumienić, a wciąż tak się działo, gdy patrzyliśmy sobie w oczy o ułamek sekundy za długo. Chciałam, żeby był obok i jednocześnie bałam się iść o krok dalej, żeby niczego nie zepsuć. Nie byłam gotowa na żadne słowa o miłości. Nie umiałabym ich słuchać ani tym bardziej mówić. Nie chciałam spłoszyć tego, co się między nami działo. Najchętniej zatrzymałabym czas, żeby nic się nie zmieniło.

— W takim razie nie było to nic specjalnego, bo w ogóle tego nie pamietam.

Mężczyzna wybucha śmiechem.

— Żartowałem. Nie całowaliśmy się. — nachyla się nad moim uchem. — Gdy znów się pocałujemy, to to zapamiętasz. Na zawsze.

Po czym wyszedł z kuchni z tym swoim charakterystycznym cwaniackim uśmieszkiem. Modelowy uśmiech drania.

Drażniło mnie, że to on tu rządzi i ciągle jest panem sytuacji. Irytowały mnie jego pewność siebie i spokój. Tak jakby grał w jakąś grę, której nieświadomie byłam częścią. Czułam do niego głęboką urazę, ale gdzieś w głębi duszy zależało mi na nim i nie umiałabym wyrządzić mu krzywdy. Jak matka, byłam przeklęta: nie mogłam przestać kochać najokrutniejszego człowieka na świecie.

Cold Heart [D.M]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz