Następnego dnia znów obudziłam się w pustym i zimnym łóżku. Wczoraj niedługo po oddaniu Melanie, zniknął z mojego domu również Malfoy. Po raz kolejny w uszach brzęczy mi znienawidzona cisza. Jeszcze wczoraj dom tętnił życiem, mimo wszystkich wrzasków i huków, było tu przyjemnie. Nie byłam choć te kilka chwil sama. Nie, stop, nie mogę tak myśleć. Przywiązanie jest złe. Przywiązanie prowadzi do cierpienia.
Przestałam się przywiązywać do ludzi. Wypracowałam sobie chłodny dystans, zasadę ograniczonego zaufania. Zbyt wiele razy ktoś wyprowadził się z mojego życia albo zwyczajnie kopnął mnie w dupe. Za dużo znosiłam. Tych drzwi zamykanych z hukiem albo cicho, podartych listów, zimnych klamek. A jednak ciagle chciałam naprawiać relacje i prosiłam o choć trochę uwagi, o szanse. Dziś mam już dosyć tego. Tego, że w jednej chwili ktoś zatrzaśnie mi serce i wyrzuci klucz. Dosyć - tego lęku przed kolejną utratą. Bo ludzie są i są, a potem nagle znikają. A potem nagle ich nie ma. Przestałam się przywiązywać do ludzi. Nie chce już zawodów, pustek, smutnej kawy i rozmazanych policzków. Tak będzie lepiej. Lepiej. Ten spokój, że nikt nie wyjdzie z jej życia, drzwi nie zatrzaśnie.
Już dawno sobie uświadomiłam dlaczego tak nienawidzę, gdy w domu nie idzie wychwycić żadnych dźwięków - wtedy bowiem najintensywniej człowieka dopadają wyrzuty sumienia i złe myśli. Ciszy nie lubią tylko ludzie, którzy mają coś strasznego na sumieniu lub tacy, którzy nie chcą wsłuchać się w swoje serca, a wolą ciagle gnać do przodu. Ciągle muszę być zajęta. Nie mogę sobie pozwolić choć na chwile przerwy. Bo gdy mam choć odrobine czasu wolnego zaczynam myśleć i wspominać. A wraz z tymi wspomnieniami zaczynam upadać.
Miałam zdecydowanie zbyt wiele sobie do zarzucenia co tylko potwierdziła książka, którą przeczytałam zaraz po wyjściu z łóżka, książkę o sobie. Nieznany autor z największą szczególnością i bolesną szczerością opisał każdą jej zbrodnie nie pomijając żadnego wydarzenia i nie szczędząc słów na opisanie tego wszystkiego. To... to było okropne. Doskonale wiedziałam po co to wszystko. Ludzie zawsze potrzebują kogoś, kogo mogą nienawidzić. A prasa skwapliwie tę potrzebę zaspokaja.
Nie wytrzymałam i rzuciłam książkę o ścianę, łapiąc się za głowę próbując się przy okazji uspokoić. Nie mogę tracić kontroli, nie mogę pozwolić sobie na słabość, nie mogę...
— Jeanine? — odezwał się Will na którego przybycie nie zwróciłam nawet uwagi. — Nie słyszałaś jak pukałem, więc wszedłem. Wszystko dobrze?
— Nic nie jest, do cholery, dobrze Will. — warknęłam przez zaciśnięte zęby.
— Poczekaj Jeanine, muszę ci coś powiedzieć. — rzekł jednocześnie wyjmując coś zza płaszcza. — Byłem tutaj gdy zasnęłaś przy Malfoy'u na kanapie. Obok niego leżał on. —
podał mi do rąk skórzany pamiętnik. — Jest bardzo prawdopodobne... że coś stamtąd przeczytał.I wtedy stało się - poczułam ostre ukłucie gdzieś wewnątrz, zakręciło mi się w głowie i upadłam kolanami na podłogę. Nie mogłam powstrzymać krzyku cisnącego się z gardła, który rozniósł się po całym domu i zapewne części podwórka. Mężczyzna zatkał sobie uczy nie mogąc znieść tej wysokości głosu. Wszelkie szklane rzeczy jak szklanki czy okna rozsypały się w drobny mak. Podparłam się rękoma wyczerpana, roztrzaskana na kilka kawałków.
— Cśś... — objęły mnie szerokie męskie ramiona, a dłoń gładziła mnie uspokajająco po głowie. — Wszystko będzie dobrze.
— Myślisz, że to się kiedykolwiek skończy?
— Co?
Niemal szepcze:
— Cierpienie?
— Nie wiem... Ale chciałbym myśleć, że tak będzie. Czas leczy... większość ran. — odpowiada i częstuje mnie swoim najbardziej pocieszającym pół uśmiechem, pół zmarszczeniem brwi.
CZYTASZ
Cold Heart [D.M]
FantasíaCałe jej życie jest poza nią. Widzi je całe, widzi jego kształt i powolny ruch, który przyprowadził ją aż tutaj. Niewiele można o tym powiedzieć: przegrana partia, to wszystko. Straciła pierwsze rozdanie. Chciała zagrać drugie i straciła je także...