[17]

2.4K 120 18
                                    

Wewnętrzne użalanie się nad sobą przerwało ciche przekręcenie klamki. Odruchowo wyciągnęłam z rękawa swoją różdżkę, którą zakupiłam niegdyś w sklepie u Violetty Beauvais, która była dobrą znajomą matki. Uniosłam dłoń na wysokości twarzy, czekając aż intruz się ukaże. Odetchnęłam lekko, gdy zamiast jakiegoś krwiożerczego wampira zobaczyłam Teodora.

— Ah, to ty.

— To ja. — uśmiechnął się, gdy schowałam różdżkę. — A ty co? Masz zamiar tu zamieszkać? — westchnął lekko, widząc moją minę, która wskazywała na to jakbym serio rozważała tą decyzje. — Nie odpowiadaj.

— A ty co tu robisz?

— Musiałem zająć się tym idiotą z Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami w Norwegii.

— Walden Twycross?

— Tak, on. Znów bez pozwolenia użył świstoklika by szukać tych wodnych potworów.

— Z White River. — dopowiedziałam.

— Mhm.

— Ale zaraz... szukał ich w Londynie? Przecież White River jest w Stanach Zjednoczonych.

— Palant uważa, że te ryby potrafią się aportować i dlatego nikt nie potrafi ich złowić. Bo ich tam wtedy nie ma.

— To jedna z najgłupszych teorii jaką kiedykolwiek usłyszałam.

— Twycross nie zdobył nawet trzech Owutemów. Nie jest zbyt inteligenty, więc jego pomysły też takie nie są. — wzruszył ramionami. — A ty? Co kombinujesz?

— Aktualnie próbuje posprzątać ten bałagan. — wskazałam na rozlany atrament.

— A przed nadrobieniem syfu? — rozejrzał się wokół. — Powinnaś tu nieco posprzątać.

— Ta, wiem. — wstałam by rozprostować trochę kości. — Wcześniej siedziałam bez celu. Jakoś nie mam ochoty wracać do domu. — burknęłam.

— Ktoś tu dzisiaj jest w paskudnym nastroju. — podszedł do mnie i położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku. — Spróbuje to zmienić.

Pochylił się nieco łącząc nasze usta. Na początku nie odwzajemniłam pocałunku, dopiero, gdy zaczął powoli poruszać wargami, pieszczota nabrała tempa. Objął mnie delikatnie drugą ręką. Czułam się... dość dziwnie. Nie to, że było źle, co to to nie, Teodor bardzo dobrze całował. Sama nie wiem co mi nie odpowiadało. Trochę zbyt wolno całował, był zbyt niski, jego dłoń była zbyt ciepła, usta zbyt pełne, ramie obejmowało mnie zbyt delikatnie, włosy zbyt gęste i pokręcone, a zapach jego perfum przyprawiał mnie o mdłości. W tym momencie jakby nie odpowiadała mi cała jego osoba. Po chwili nasze języki złączyły się w jedno, ale jakoś mi się nie podobało, więc ugryzłam go mocno w język.

— Auu! — zawył i odsunął się ode mnie. — Już się z tobą dzisiaj nie całuje, bo mi go odgryziesz.

— Wybacz, nie mam dziś nastroju na igraszki. — usiadłam z powrotem na krześle. — Nott?

— Tak?

— Gdzie zostało pochowane ciało mojej matki?

************

Kolejny dzień miał rozpocząć się od wizyty u Młodszego Podsekretarza Minister Magii. Zapukałam w masywne drzwi mając nadzieje, że zastane go w swoim biurze. I owszem, gdy tylko drzwi się otworzyły zauważyłam wysokiego chłopaka, który rozmawiał z blondynem i... była tu również kobieta.

Cholernie ładna kobieta. Była nieco niższa ode mnie i dość szczupła i zgrabna. Twarz nie miała żadnej poważnej skazy, za to duże brązowe oczy, pełne usta i bujne kasztanowe włosy napewno dodawały jej uroku. Nie podobało mi się to, szczególnie, że Malfoy widocznie czuł się dobrze w jej towarzystwie, na tyle dobrze, że dopiero po chwili na mnie spojrzał.

Cold Heart [D.M]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz