Jeanine P.O.V
Kontakt z nowymi osobami zawsze bywa trudny. Mimo że jako dzieci mamy w sobie pewną śmiałość i ufność, ciężko zdobyć nasze zaufanie pustymi słowami. Potrzebujemy dowodu. Gdy nieznajoma staruszka rzuci jakimś tekstem w twoim kierunku, całe ciało automatycznie się spina, jest to nasz mechanizm obronny. Ale wtedy owa kobieta zaczyna mówić jacy jesteście podobni do rodziców, wymawiając ich imiona. Dowód. Dowód na to, że kobieta nie jest dla ciebie zagrożeniem, ponieważ zna twoich rodziców. Obcy mężczyzna proponujący ci dobrą zabawę, też nie staje się w twoich oczach wiarygodny dopóki nie pokaże worka słodyczy lub zdjęcia fałszywego szczeniaka, którego ma w samochodzie.
W tych czasach ciężko poznawać nowych ludzi. W każdym z nich szukamy czegoś co utwierdziło by nas w przekonaniu, nie, że jest godny zaufania, ale dowodu na to, że nie jest. Im więcej czasu spędzamy w czyimś towarzystwie, tym bardziej zmienia się on w naszych oczach. Przyglądamy mu się, poznajemy jego rysy twarzy, ruch warg, kiedy wymienia pewne słowa, jego ekspresję. Najdrobniejsze oznaki zmiany nastroju stają się fascynujące. Poznajemy wciąż nowych i nowych ludzi, każdemu spoglądamy w oczy, by dosięgnąć prawdy jego cierpienia, wsłuchujemy się w śmiech, wierząc, że odnajdziemy w nim prawdę jego goryczy. Ale niestety... spotykamy tylko puste oczy i ostrożne wargi, mówiące to tylko, co należy powiedzieć, kontrolujące swą duszę, bo on tak jak i my obawia się nowych osób. Bo nowe osoby to niezbadany grunt, pełen kamieni o które łatwo się potknąć.
Czasami miałam wrażenie, że zbyt wiele osób do siebie dopuściłam. Wpuściłam ich do swojego życia, na dobre i na złe. Pokazałam im, kim jestem. Zburzyłam wszystkie mury, opuściłam gardę, pokonałam potwora o nazwie Nieufność i zdjęłam wszystkie maski. Ale nawet to nie wystarczało. Tak wiele bliskich mi osób, które wpuściłam głęboko do swojego serca, rozdarło je, żeby się wydostać.
Patrzyłam z uporem na domek z jasnego drewna, oddychając tak głęboko, jakbym chciałam go zdmuchnąć z powierzchni ziemi niczym wilk z bajki.
— Nie ma opcji, nie wejdę tam. — rzuciłam po czym odwróciłam się na pięcie i podeszłam do mężczyzny.
— Na Merlina, Wilson. — Malfoy przewrócił oczami. — Kiedy stałaś się takim tchórzem?
— Sam jesteś tchórzem.
— Zachowujesz się jak dziecko.
— Oczywiście, że tak. Czy ja kiedykolwiek miałam ambicje, żeby być dorosłym? — fuknęłam.
Blondyn prychnął i pokręcił głową, wyjmując z tylnich kieszeni spodni paczkę fajek, na co zmarszczyłam brwi. Malfoy twierdził, że nie pali. I rzeczywiście, nie palił - spędziłam z nim wiele dni podczas których nie zapalił ani razu. Ale żaden znany mi niepalący nie palił tyle, co on.
— Wybij to sobie z głowy. — rzucił, nawet na mnie nie patrząc.
— Co?
— Nie zapalisz.
— Ale ty możesz?
— Tak, ja nie jestem uzależniony, ty za to tak.
Przewróciłam oczami, po chwili je leniwie zamykając gdy zapach dymu dotarł do moich nozdrzy. Papieros jest jak toksyczny kochanek. Wiesz, że ci nie służy, ale związek z nim daje ci kopa, kiedy najbardziej tego potrzebujesz. Oczywiście wciąż jestem uzależniona od papierosów. Ciągle mam nadzieję, że mnie w końcu zabiją. Ogień na jednym końcu i głupek na drugim.
Przedwczorajszej nocy powiedziałam Malfoy'owi, że ograniczę używki, takie jak alkohol i papierosy. Myślałam, że to będzie proste, w końcu kilka lat wcześniej nie miałam z tym problemu. Ale chyba nie ma człowieka, który naprawdę przestałby palić. Palenie można rzucić co najwyżej na chwilę. Na całe dni. Albo miesiące, albo lata. Ale nikt tak naprawdę nie przestaje. Papieros zawsze będzie cię kusić. Niekiedy pojawia się ni stąd, ni zowąd we śnie, nawet pięć lub dziesięć lat po tym, jak „przestałeś". Czujesz wówczas, że palce dotykają bibułki, stukasz papierosem o blat biurka i słyszysz cichy, błogi dźwięk. Czujesz, że masz w ustach filtr w kolorze ochry, słyszysz trzask zapałki i widzisz żółty płomień, niebieski u spodu. Czujesz wręcz, jak dym dociera do płuc, patrzysz, jak unosi się nad papierami, książkami, filiżanką kawy. Wtedy się budzisz i myślisz, że jeden papieros, tylko jeden, nie zrobi przecież żadnej różnicy. Że mógłbyś go zapalić, bo nadal trzymasz na wszelki wypadek paczkę papierosów w szufladzie biurka albo w jakimś innym miejscu. Potem oczywiście zmieniasz zdanie, bo jeśli zapalisz jednego, zapalisz i drugiego, a potem jeszcze jednego i tak dalej, i tak dalej. Czasami się udaje, czasami nie. Tak czy owak w takich chwilach pojmujesz, że zwrot "przestać palić" to jedynie abstrakcyjne pojęcie.
CZYTASZ
Cold Heart [D.M]
FantasyCałe jej życie jest poza nią. Widzi je całe, widzi jego kształt i powolny ruch, który przyprowadził ją aż tutaj. Niewiele można o tym powiedzieć: przegrana partia, to wszystko. Straciła pierwsze rozdanie. Chciała zagrać drugie i straciła je także...