11. No to jedziemy

14 3 1
                                    

Marisa POV
Miłego dnia! — powiedziałam wesoło Fb, wysiadając z samochodu.

— Miłego, młodzi!

Końcówka tygodnia, jeszcze tylko dwa dni i weekend. Pierwszego dnia szkoły mogłam odhaczyć na mojej liście kłótnie ze zgrozą szkoły, ale we wtorek czy środę nie działo się zupełnie nic. Normalne lekcje jak w New Hope, a południa przepełnione samotnością. Podobało mi się, że Raul nie naruszał między nami przestrzeni jaka zapanowała.

Lekcje od dziewiątej do piętnastej, obiad, leżenie i gapienie się w sufit z Luną. Nic szczególnego. Coraz bardziej zbliżałam się do dnia, końca realizacji mojego planu.

Wydawać by się mogło, że byłam na dobrej drodze i każdy mi wierzył.

Jako jedna z pierwszych osób weszłam do sali w której miałam mieć literaturę. Zajęłam jeszcze wolne miejsce w ławce z tyłu pod oknem. Nie chciałam się rzucać w oczy, ani wychylać.

Zaczęła się lekcja, a nauczyciel zaczął wypytywać uczniów jak minęły im wakacje. Oczywiście las rąk. Śmiałam się pod nosem z osób, które zostawały wychwytywane przez nauczyciela do odpowiadania.

Praktycznie każdy opowiedział jakie to one nie były cudowne. Dnie spędzone na gorących plażach, kąpaniu w oceanie, czy też wspinaczka w Alpach. No tak w końcu dzieciaki z prywatnej szkoły nie wiedzą co to prawdziwe życie i żyją na pieniądzach rodziców.

Aż przypomniało mi się jak miałam dwanaście lat i pierwszy raz poszłam do ciotki Chloe, czy mogłabym pracować u niej na polu. Tak, kobieta mieszkała w małej miejscowości obok New Hope. Miała własne gospodarstwo, sady, pola uprawne, mnóstwo zwierząt i tak jej się wiodło.

Piękne czasy.

Moja matka wyjechała w delegacje, zostawiła mnie samą w domu. Stwierdziła, że jestem już na tyle dojrzała i sobie poradzę. Zapomniała tylko, że nie zarabiam i nie zostawiła mi ani grosza. Po dwóch dniach zaczęło kończyć się jedzenie. Byłam jeszcze dzieckiem i sama się bałam zostać w domu, a co dopiero pójść do pracy.

Wtedy była przy mnie Chloe. Mała blondyneczka przez kilka pierwszych dni zostawała u mnie na noc, później jej mama przygarnęła mnie na resztę czasu pod swój dach. Chciałam się odwdzięczyć za pomoc i serce jakie mi okazali.

Moja desperacja sięgnęła zenitu.

Nie ukrywając, byłam dzieckiem dość pewnym swojego, a Chloe jako moja przyjaciółka po przypadkowym obejrzeniu w telewizji programu rolniczego zgodziła się ze mną pojechać do swojej ciotki do Eastangry. Wpadłam na wspaniałomyślny pomysł. Połączyłam kropki jak pierwszej klasy detektyw. Skoro ludzie zarabiają pracując na roli, starsza Melvin na pewno mi pozwoli pracować u siebie w polu i da mi wypłatę.

Musiałam szybko dorosnąć, odebrało mi to cząstkę dzieciństwa, ale pokazało od najmłodszych lat, co to jest wytrwać w tym świecie.

— Mariso, a ty co nam opowiesz? — dotarł do mnie męski głos. Wracając do rzeczywistości spojrzałam na nauczyciela nie wiedząc co mogłabym przedstawić. Przecież nie powiem mu ani reszcie grupy, że te wakacje były pełne imprez, alkoholu, seksu, całowania z przypadkowymi chłopakami i wyjazdów nad jezioro z nieznajomymi. Oczywiście żeby nie było, wszystko się działo pod czujnym okiem Chloe, która była współpomysłodawca niejednego tripu. Więc tak:

— Wakacje spędziłam w domku nad jeziorem w towarzystwie najlepszej przyjaciółki. Grałyśmy w gry planszowe, opalałyśmy się, nawet kilka razy zrobiłyśmy grilla. To były naprawdę cudowne chwile, które zapamiętam przez długie lata. — uśmiechałam się miło, stojąc przy ławce. Czułam na sobie spojrzenia niemal każdego. Blondyna z loczkami w okularach, siedzącego przy biurku. Dziewczyny z warkoczami, która uwagę z bawienia się długopisem skupiła na mnie. Ale to spojrzenie Raula wręcz wbijało się we mnie najintensywniej. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, kiedy wszedł do klasy. Pomimo tego, że przyjeżdżaliśmy z Fb przed czasem on praktycznie za każdym razem się spóźniał.

Więźniowie. Pierwszy ciosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz