16. Konfrontacja

14 2 1
                                    

Marisa POV
Wyszliśmy z windy. W jednej ręce prowadziłam Lunę na smyczy, a druga zajęta była przez kartę do pokoju. Raul ciągnął moją walizkę. Pomyślałabym, że ma w sobie namiastkę dżentelmena, ale przecież jak to mogło być w ogóle możliwe?

Nie mam pojęcia co się wydarzyło poprzedniej nocy. Coś wisiało w powietrzu.

Nigdy nie słuchaj nikogo za dnia, wtedy ludzie nie są sobą.

Trzeba było mu to przyznać, Raul miał silny charakter, ale coś go gryzło i nie był w stanie tego przede mną ukryć. Tak czy siak był tym samym irytującym kolesiem, wyglądającym jak chodząca smierć. Czarne ubrania i obojętny wyraz twarzy.

Zdałam sobie sprawę, że nigdy nie miałam czasu pomyśleć o sytuacji w jakiej znalazł się chłopak. Co on takiego skrywał czego głośno nie mówił? Zdziwiłam się jak powiedział mi że to moje życie i puści mnie wolno. Zaraz po tym dodał swoje pięć groszy, że będę żałować opuszczenia tego wszystkiego. Ja wiedziałam swoje. Nawet zaproponował podwiezienie na lotnisko, ale wolałam pojechać tam sama, aby obyć się bez żadnych niespodzianek. Dlatego po zapłaceniu za pokój i oddaniu karty, skierowaliśmy się do wyjścia i marzyłam tylko o tym, aby każde poszło we własną stronę.

Niespodzianki, niespodziankami, skoro już o nich mowa... Na widok wysokiego rozbudowanego mężczyzny stojącego obok czarnego samochodu, z przyciemnionymi szybami, na parkingu, poczułam lekki niepokój. Ten sam niepokój przeszył moje ciało chwile później, gdy mężczyzna zaczął iść w naszym kierunku.

Nie, to nie może być rzeczywistość.

Zamknęłam oczy i otworzyłam.

Chciałam aby to zadziałało i widok zniknął sprzed moich oczu. Ale tak się nie stało. Nadal zmierzał prosto w moją stronę, bacznie obserwując każdy nasz najmniejszy ruch.

Wzięłam głęboki wdech, próbując się uspokoić. To już nie były te emocje co w nocy, po ujrzeniu Raula. Tym razem serce waliło mi jak oszalałe.

On każe mi tam wrócić. Teoretycznie nie obchodziło mnie to, bo mam prawo robić to co mi się żywnie podoba, ale sam fakt był przerażający.

Prawie udało mi się przejść koło niego, ale moje magiczne moce nie zadziałały i niestety nie zniknęłam na chwile i nie pojawiłam się dopiero w taksówce, która jak na moje nieszczęście musiała zaparkować akurat za samochodem Fb, który zaszedł mi drogę.

Jakim sposobem mnie znalazł? Przecież telefon i wszystko co pochodziło z tamtego domu właśnie w nim zostało. Oprócz... Raula.

Czy on naprawdę to zrobił i mnie wkopał? Po tej rozmowie był do tego zdolny? W głowie mi się to nie mieściło. A obiecywał że nie będzie mi nic utrudniał.

— Dokąd to? — Fabio odezwał się. Raul wydał się dość spięty. Chciałam go obejść i szybko stamtąd odjechać. Wzięłam od Raula moją walizkę i razem z psem przeciągnęłam ją kilka metrów, ale bezskutecznie ponieważ los nie był łaskawy i Fb złapał mnie za rękę, w której trzymałam walizkę.

— Puszczaj mnie. — warknęłam, gdy zbliżył się jeszcze bliżej do mnie twarzą.

— Jedziesz z nami! — zaśmiał się bezczelnie, nie odrywając wzroku od mojego spojrzenia, skierowanego na niego.

— Jasne, a ty jesteś przystojny. — przewróciłam oczami zirytowana. Mężczyzna złapał mnie mocniej, powodując pieczenie mojego nadgarstka. Genialnie, za kilka minut będę miała wielkiego, fioletowego siniaka. Niewiele myśląc schyliłam głowę w dół i cała ślina, która mi się zebrała w buzi, wylądowała na świeżo wypolerowanych butach faceta.

Więźniowie. Pierwszy ciosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz